Reklama

W domu nie gotuje

Choć z zawodu jest teatrologiem, popularność zyskał dzięki recenzjom kulinarnym w ogólnopolskim dzienniku. Pisze je od 15 lat. Teraz Maciej Nowak korzysta ze swego doświadczenia, oceniając młodych kucharzy.

"Top Chef" to większa odpowiedzialność na barkach niż cotygodniowe recenzje w gazecie?

Maciej Nowak: To jest fajne, zupełnie inne doświadczenie, ale żebym strasznie się przywiązywał do tego, że jestem jurorem, to nie. Rzeczą zasadniczą, dla której się zdecydowałem na udział w programie, jest współpraca z Wojciechem Amaro. Możliwość przysłuchiwania się, jak precyzyjnie analizuje potrawy młodych szefów kuchni, jak im daje rady, to dla mnie wielka sprawa. On jest naprawdę krynicą wiedzy gastronomicznej.

Zna pan niektórych szefów kuchni, którzy biorą udział w programie?

Reklama

- Owszem, znam, ale skoro tyle lat krążę po gastronomii, to siłą rzeczy z niejednego pieca chleb jadłem i niektóre z tych pieców obsługiwali ludzie, którzy biorą udział w 'Top Chefie'. To jednak nie ma żadnego znaczenia. Gotowanie jest sportem: wymagającym wysiłku, sprawności fizycznej i skupienia. Także pewnych zdolności intelektualnych. Trzeba znać produkty, technologie, urządzenia.

- Ja na przykład dopiero tu się dowiedziałem, że istnieje coś takiego jak antygrill. Powoduje szybkie zmrożenie. Po raz pierwszy zobaczyłem maszynkę do robienia makaronu. A zawodnicy muszą to wszystko mieć w małym palcu.

Ogląda pan programy kulinarne?

- Prawie nie oglądam telewizji, bo odkąd zainstalowano mi dekoder z miliardem programów, nigdy nie jestem w stanie znaleźć tego, o co mi chodzi. W Internecie czasami oglądam.

Uważa pan, że Polacy sobie radzą w kuchni?

- Na pewno jesteśmy społecznością, w której przetrwało gotowanie domowe. Na przykład wysyp angielskich programów kulinarnych i rozkwit tamtejszej gastronomii jest skutkiem tego, że Brytyjczycy w latach 80. przestali gotować w domach. Popularne stały się tzw. dania telewizyjne, które się bierze ze sklepu, wkłada do mikrofali i je, oglądając program. My jeszcze gotujemy. Może chodzi o koszty, może o wartości rodzinne. Z pewnością wspólne gotowanie i jedzenie to elementy jednoczące, chyba nawet naród...

- Bo ciągle wraca pytanie: czym jest polska kuchnia? Jakie są polskie potrawy? Odpowiedź jest niezręczna, bo właściwie tylko żurku nigdzie poza Polską znaleźć nie można. A wszystko, z czego jesteśmy dumni, np. bigos, schabowe, gołąbki to generalnie kuchnia Europy Środkowej. Kiszone ogórki pochodzą z Korei! Ktoś w Tokio zapytał mnie, co jest narodową polską potrawą. Ja na to: Pierogi! Usłyszałem: Pierogi? Przecież one są chińskie! A więc polskie jest domowe gotowanie. Mamy przekonanie, że lepiej zjeść w domu, niż pójść do restauracji. Może to się kiedyś zmieni.

Czy dobry kucharz musi lubić jeść?

- Nie trzeba być jakimś strasznym obżartuchem, ale na pewno nie można nie lubić jeść. Chociaż np. mamy wśród uczestników dwoje wegetarian, a gotują potrawy mięsne. Mało tego, smakują je. Traktują to jako element swojego zawodu.

Ma pan ulubioną kuchnię?

- Odpowiedź jest banalna do bólu - najbardziej lubię polskie smaki. A ponieważ w domu nikt dla mnie nie gotuje, ja sam też nie, to bardzo cenię zjedzenie w restauracji czegoś, co się kojarzy z kuchnią naszych mam i babć, z dzieciństwem, czyli okresem sielanki.

Co jest pana największą na świecie namiętnością?

- Oczywiście jest to teatr, choć nie zawsze on tę namiętność odwzajemnia.

Daje pan napiwki?

- Uważam to za absolutny obowiązek. Kelnerzy są zatrudniani na głodowych warunkach, a w większości są młodymi ludźmi, którzy dorabiają do studiów. Doliczanie napiwku do rachunku, czyli zabieranie go przez przedsiębiorców, uważam za nieetyczne.

Rozmawiała Katarzyna Sobkowicz.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Telemax
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy