Reklama

TVN: "Wyciek" filmu o Wałęsie

Telewizja TVN oświadczyła, że film na temat Lecha Wałęsy i doniesień o jego współpracy z SB nie został wyemitowany, bo nie jest ukończony. Stacja odrzuca podejrzenia o cenzurę w tej sprawie i zapowiada ściganie odpowiedzialnych za "wyciek" materiału do Internetu.

O sprawie napisała w środę, 15 września, "Rzeczpospolita". Według dziennika realizowany przez TVN film dotyczy współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, a autorzy dokumentu, krakowscy dziennikarze Monika Góralewska, Piotr Pizło i Krzysztof Brożyk "doszli do podobnych ustaleń, co wcześniej autorzy głośnej książki 'SB a Lech Wałęsa'".

Jak napisała "Rz": "trwające półtora roku prace montażowe nad filmem skończyły się w marcu".

"Dlaczego więc stacja jeszcze go nie wyemitowała?" - pyta dziennik. Gazeta dodaje przy tym, że dokument pojawił się już w Internecie, m.in. w serwisie YouTube, gdzie został jednak zablokowany przez TVN.

Reklama

Telewizyjna stacja w wydanym oświadczeniu napisała natomiast, że materiały opisane w publikacji "Rz" "stanowią jedynie fragmenty dokumentacji zgromadzonej na pierwszym etapie produkcji filmu dokumentalnego".

"Prace nad filmem będą kontynuowane. Na razie nie sposób określić terminu ich zakończenia ani tym bardziej emisji samego filmu" - powiedział rzecznik TVN, Karol Smoląg.

"Na obecnym etapie materiał - z racji nieukończenia nad nim pracy - posiada wiele mankamentów warsztatowych. Brak jest w nim m.in. stanowiska głównego bohatera, prezydenta Lecha Wałęsy" - dodał Smoląg.

Rzecznik podkreślił jednocześnie, że właśnie nieukończenie pracy nad filmem jest jedynym powodem, dla którego nie został on dotąd wyemitowany, odrzuca natomiast wszelkie spekulacje na temat ewentualnej cenzury w stacji.

"Nie da się udowodnić takiej tezy. Przeczy jej choćby dotychczasowa działalność dokumentalna TVN. Czy gdyby w stacji była cenzura, wyemitowalibyśmy dokument 'Trzech kumpli', czy robilibyśmy film o porwaniu Krzysztofa Olewnika?" - pyta Smoląg.

Jednocześnie TVN informuje, że opublikowane w sieci materiały stanowią wyłączną własność telewizji i "pojawiły się w internecie w wyniku kradzieży".

"Wszczęto już w związku z tym procedurę zmierzającą do ustalenia wszelkich okoliczności tej kradzieży i tożsamości osób za nią odpowiedzialnych" - oświadczyła stacja.

Materiał trafił do sieci w częściach i oprócz YouTube szybko znalazł się na wielu innych stronach internetowych. Większość z nich została już jednak zablokowana. Przy próbie odtworzenia pojawia się komunikat: "Ten film wideo zawiera treść od partnera TVN S.A., który zablokował go na mocy praw autorskich".

Producent filmu Monika Góralewska powiedziała "Rz", że dokument "jest w trakcie tworzenia". "Chciałabym, by był gotowy jak najszybciej, lecz nie wiem, kiedy skończymy" - dodała.

Chcesz obejrzeć swój ulubiony program, serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście aż 193 stacje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: stacja | film | TVN SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy