Reklama

Trzeba trzymać tempo!

Często obsadzany w rolach żołnierzy. Przyznaje jednak, że temperamentem bliżej mu do postaci komediowych. - Choć łatwiej jest ludzi wzruszyć, niż rozśmieszyć - mówi Jan Jankowski.

"Tele Tydzień": Telewidzowie pamiętają pana jeszcze z roli Pawła Hanisza z serialu "W labiryncie". To był prawdziwy szał, jak na tamte czasy...

Jan Janowski: - Pracę przy nim wspominam zresztą bardzo dobrze. To była rzeczywiście pierwsza polska telenowela z niesamowitą oglądalnością. Ale wtedy też nie było niczego innego do oglądania, bo były tylko dwa programy. Może więc to sprawiło, że serial był tak popularny (śmiech).

- Ale poważniej, to grali tam przede wszystkim wspaniali aktorzy - Marek Kondrat, Leon Niemczyk, Wiesław Drzewicz. I choć dosyć szybko skończyłem pracę przy serialu, to dzięki wyśmienitej oglądalności zostałem zapamiętany, co mnie cieszy.

Reklama

Później mogliśmy pana oglądać w wielu produkcjach, często w rolach żołnierzy. Za jedną - porucznika Kmity w "Sam pośród swoich" - został pan nagrodzony. Skąd u pana taki wojskowy styl?

- To prawda, zdarzały się nierzadko takie role, ale nie wynikało to z jakiegoś mojego szczególnego zamiłowania do munduru. Wszystko było raczej dziełem przypadku, że obsadzano mnie jako żołnierza. A co do porucznika Kmity, to byłem zaraz po studiach, a reżyser Wojciech Wójcik od razu zaproponował mi główną rolę! No i po prostu, nie mogłem odmówić (śmiech). A we współczesnych produkcjach - w 'Czasie honoru' i 'Pierwszej miłości' bardzo spodobały mi się te postacie, które miałem zagrać.

Pytam o role wojskowych, bo pana bohater z "Reguł gry" - Grzegorz charakterem także nieco przypomina surowego żołnierza.

- Może trochę (śmiech), ale on jest po prostu bardzo skrupulatnym księgowym. Nie ma w nim raczej drylu wojskowego. Ale jest tak skupiony na cyferkach i słupkach, że może stąd się bierze jego zamiłowanie do porządku. Zresztą to ta właśnie cecha wpływa pozytywnie na relację Grzegorza z Magdą, bo ona czuje się bezpieczna przy kimś, kto jest przewidywalny.

A czy z Grzegorzem nie jest właśnie tak, że ma być bohaterem, który śmieszy swoją powagą?

- Początkowo był pewien problem z tą postacią, bo mam całkowicie odmienny temperament od niego. Kiedy pracowaliśmy nad charakterystyką Grzegorza, doszliśmy do wniosku, że najlepszym wzorem będzie Steven Seagal (śmiech).

- Natomiast w ogóle komedia, co wszystkim powtarzam, jest bardzo trudna do zagrania, to prawdziwa harówka. Od dłuższego czasu pracuję przy farsach - w Teatrze Komedia m.in. w 'Fotkach z wakacji' oraz w Teatrze Syrena i sądzę, że temu gatunkowi bliżej do matematyki. Trzeba ciągle trzymać tempo, wszystko jest wyliczone, w serialu tym bardziej. Przy całej lekkości formatu należy przestrzegać pewnych reguł, a doświadczenie w farsie pomaga mi w tym. Naprawdę o wiele łatwiej jest ludzi wzruszyć, niż rozśmieszyć.

Z Janem Jankowskim rozmawiał Wojciech Skrok.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Jan Jankowski | Bliżej | tempo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy