Reklama

Sąd ogłosi we wtorek wyrok w procesie Kamila Durczoka

Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim we wtorek ma ogłosić wyrok w procesie Kamila Durczoka, który w 2019 r. będąc pod wpływem alkoholu spowodował kolizję drogową. Prokuratura zażądała dla oskarżonego kary 2,5 roku pozbawienia wolności.

Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim we wtorek ma ogłosić wyrok w procesie Kamila Durczoka, który w 2019 r. będąc pod wpływem alkoholu spowodował kolizję drogową. Prokuratura zażądała dla oskarżonego kary 2,5 roku pozbawienia wolności.
Kamil Durczok /Katarzyna Zaremba /East News

Prokuratura oskarżyła dziennikarza o prowadzenie auta po pijanemu oraz sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.

W procesie, który przed piotrkowskim sądem toczył się od stycznia br., Durczok (zgodził się na podawanie nazwiska) przyznał się do prowadzenia samochodu po alkoholu; nie przyznał się natomiast, że swoim zachowaniem sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym.

W wyjaśnieniach ze śledztwa odczytanych przez sąd dziennikarz tłumaczył, że w lipcu 2019 r. przeżywał trudny okres w życiu osobistymi i zawodowym. Aby odpocząć, wyjechał na Półwysep Helski, gdzie - jak mówił - spożywał dużo alkoholu. Podczas wieczoru i w noc poprzedzającą powrót pił białe wino, piwo i whisky. Rano wypił jeszcze duże piwo i znaczną część drugiego dużego kufla. Następnie w towarzystwie kobiety wyruszył jako kierowca w drogę do Katowic. W jego krwi wykryto 2,9 promila alkoholu oraz ślady substancji, będące składnikami leków o charakterze psychotropowym, przeciwlękowym, uspokajającym.

Według prokuratury Durczok będąc pijanym, przejechał autostradą 370 kilometrów ze średnią prędkością 140 km/h. W chwili, kiedy utracił panowanie nad pojazdem i uderzył w pachołki oddzielające pas wyłączony z ruchu, jechał z prędkością 96 km/h, a w miejscu tym było ograniczenie do 70 km/h.

Reklama

"Dziś z całą ostrością i wyrazistością dociera do mnie fakt, jak bardzo niewytłumaczalne i nie do usprawiedliwienia było to zdarzenie. To się zwyczajnie nie miało prawa zdarzyć, ale się jednak zdarzyło. Staję przed wysokim sądem z pełną świadomością tego, że za to, co zrobiłem, muszę ponieść karę, powinienem ją ponieść i tę karę poniosę" - mówił w sądzie były szef Faktów TVN.

W mowie końcowej stron prokurator Anna Mosur wniosła o uznanie oskarżonego winnym i wymierzenie mu kary 2,5 roku pozbawienia wolności oraz 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów i wpłacenia 50 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości.

Obrońca Durczoka mec. Łukasz Isenko nie kwestionował winy oskarżonego prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. Podważał jednak - na podstawie opinii biegłych - zarzut dotyczący zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym. Ten czyn jest zagrożony karą do 12 lat pozbawienia wolności.

Sąd wyrok ma ogłosić we wtorek o godz. 12.

Pod koniec lipca 2019 r. dziennikarz mając 2,9 promila alkoholu we krwi uczestniczył w kolizji na remontowanym odcinku drogi krajowej nr 1 pod Piotrkowem Trybunalskim. Jadąc samochodem bmw w kierunku Katowic, najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu. Jeden ze słupków uderzył w auto nadjeżdżające z przeciwka. Nikt z uczestników kolizji nie ucierpiał.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Kamil Durczok
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy