Reklama

Rok przerwy w pracy na wizji? Za długo

We wrześniu zeszłego roku Dorota Gardias powitała na świecie swoją córeczkę Hanię. Już teraz gwiazda spotyka się z widzami w czwartkowym cyklu "Dzień Dobry TVN". Jak ta praca na nią wpływa i czego uczy?

Raz w tygodniu prowadzi pani w "Dzień Dobry TVN" cykl poświęcony macierzyństwu. To musi być miły powrót do pracy po porodzie.

Dorota Gardias: - Na razie - znakomita wprawka przed wejściem na pełne obroty! Bo już za kilka dni, 1 kwietnia, wracam do wszystkich swoich obowiązków w TVN i TVN 24. Jednocześnie nadal w każdy czwartek w "Dzień Dobry TVN" będę rozmawiała z młodymi mamami o tym, co jest dla nas ważne. Ale ma pani rację - te spotykania przynoszą mi mnóstwo satysfakcji.

Co daje największą radość?

Reklama

- Możliwość wymiany doświadczeń z innymi matkami. Za każdym razem, gdy realizuję materiał do programu, uczę się czegoś nowego. Słucham porad, które mogę zastosować w swoim życiu, choćby w sferze zdrowego odżywiania dziecka. Przykład? Po rozmowie z jedną z bohaterek postanowiłam, że wprowadzę do diety mojej córki większą ilość różnych gatunków kasz. Dowiedziałam się, że są one bardzo bogate w żelazo.

To wspaniale, gdy praca zawodowa pozwala jednocześnie rozwijać się w osobistym życiu.

- Oczywiście! Chociaż cykl powstaje przede wszystkim z myślą o potrzebach widzów.Na antenie poruszamy sprawy, które są ważne dla wielu kobiet w naszym kraju. Jedną z nich jest depresja poporodowa.

Rozumie pani osoby, które zmagają się z tym problemem?

- Tak, chociaż sama przez to nie przeszłam. Dobę po urodzeniu dziecka dotknął mnie tylko tzw. baby blues. To znaczy nagle obniżył mi się nastrój i czułam się niespokojna. Na szczęście to mi szybko przeszło. Lekarz mnie uspokoił i wytłumaczył, że mój stan był wynikiem spadku liczby hormonów.

- Dziś wiem, że depresja poporodowa dotyka ok. 70 procent kobiet! Najczęściej ambitne dziewczyny, które w okresie ciąży starały się jak najlepiej przygotować do rodzicielstwa. Dużo o tym czytały, a gdy na świecie pojawiło się dziecko, przestraszyły się, że mogą nie podołać. Niestety, rzadko spotykają się ze zrozumieniem ze strony bliskich. Dlatego uważam, że to, co przekazuję w swoim cyklu, jest ogromnie wartościowe. Ja też z zainteresowaniem bym go oglądała, gdybym teraz leżała po porodzie w szpitalu.

Sama wymyśla pani tematy kolejnych odcinków?

- Nie. Wszystko, nad czym koncentruję się w programie, jest wynikiem wspólnych rozmów z producentką i wydawcą. Ale co ważne, wiele realizowanych na antenie pomysłów przychodzi mi do głowy naturalnie i pozostaje niezmienionych. Wiem, że przed urodzeniem dziecka nie miałabym z tym takiej łatwości. Choć teraz również szukam inspiracji w internecie po to, żeby wiedzieć, co nurtuje inne matki. Przeglądam blogi i fora, żeby sprawdzić, co rodzice sądzą np. o niektórych szczepieniach.

Pani córeczka, Hania, ma pół roku. Nie chciała pani dłużej być z nią w domu i tworzyć tylko cykl w "DD TVN"? A może tęskniła pani za innymi obowiązkami?

- W zawodzie prezenterki telewizyjnej roczna przerwa mogłaby się okazać zbyt długa. Chociaż TVN jest pracodawcą, który wspiera zatrudnione mamy. Nigdy nie zapomnę, jak ciepło i serdecznie zostałam powitana wraz z Hanią, gdy po raz pierwszy pojawiłam się z nią w firmie.

Kto będzie pani pomagał w opiece nad dzieckiem, gdy wróci pani do wszystkich obowiązków?

- Przede wszystkim mój partner, który na szczęście ma elastyczne godziny pracy. Działa w branży filmowej. Oboje postaramy się, żeby wszystko udało się ze sobą pogodzić. Pocieszamy się, że nie my pierwsi i nie ostatni znajdziemy się w takiej sytuacji. Wiemy, że najważniejsza jest dobra organizacja. Ale oczywiście będziemy też korzystali ze wsparcia zaufanej niani, którą poleciła mi znajoma.

Rozmawiała Aleksandra Lipiec.

Super TV
Dowiedz się więcej na temat: „Dzień dobry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy