Reklama

Piróg: Lepiej niż w Ameryce!

Michał Piróg twierdzi, że polscy tancerze dorównują umiejętnościami tancerzom zagranicznym, a także przekonuje, że z tańca naprawdę da się wyżyć.

PAP Life: - Jak oceniasz poziom polskich tancerzy?

Michał Piróg: - Po trzeciej edycji 'You Can Dance' w Polsce dostaliśmy nagrodę za najlepszą wersję formatu na świecie. Więc to jest dla nas wielki sukces, chociaż często mówi się, że nie mamy co konkurować z Ameryką. Oczywiście nie mamy, co konkurować, bo nie mamy tylu pieniędzy na produkcje, ile mają ludzie na Zachodzie. Natomiast nie jest prawdą, że my robimy coś gorzej, bo jeżeli sami Amerykanie mówią, że zrobili coś gorzej, to chyba nie jest źle. Tak samo było z 'Tańcem z gwiazdami". Polska edycja została uznana za najlepiej zorganizowaną na świecie. Myślę, że jesteśmy trochę za bardzo krytycznie nastawieni do samych siebie.

Reklama

Czyli nasi tancerze mogliby zatańczyć w światowych produkcjach?

- Myślę, że część ludzi dałaby radę. To, co nas różni od produkcji amerykańskich, to fakt, że kultura tańca nie jest tak rozwinięta. W Ameryce tancerze od dziecka kształceni są wszechstronnie. A u nas jest tak, że za własne pieniądze musimy chodzić na lekcje. Swego czasu nie było wcale wielu szkół tańca. Ale patrząc przez pryzmat tego, że to właśnie za swoje, ciężkie pieniądze i bez dostępności tak wielu szkół, ci ludzie robili postępy i dziś są na światowym poziomie, można stwierdzić, że nasi tancerze mają potencjał. Nie mają tak dużego wachlarza możliwości, ale są bardzo dobrzy.

- Teraz się wszystko zaczyna zmieniać. Szkoły wyrastają, jak grzyby po deszczu. Ale Polacy od lat są doceniani w tańcu na świcie. Polska solistka była solistką Królewskiego Baletu w Kopenhadze oraz Teatru Wielkiego w Grecji. Polacy są solistami w Meksyku, w Stanach Zjednoczonych. Tworzą mnóstwo projektów współczesnych na całym świecie. Polak był pierwszym obcokrajowcem w Kibbutz Contemporary Dance Company, który jest numerem jeden, jeżeli chodzi o taniec współczesny na świecie. Odnosimy sukcesy, tylko, że problem polega na tym, że tancerze od wielu lat w Polsce są traktowani jako ruchome tło. Powoli zaczyna się to zmieniać, ale też nie na tyle, żeby móc rozwinąć skrzydła.

- Stany Zjednoczone są cudownym przykładem na historię o Kopciuszku. Możesz porwać tłumy, dadzą ci szansę i robisz karierę. Popatrzmy, chociaż na Patricka Swayze, który był tancerzem, został aktorem, zagrał w wielu filmach i w pewnym momencie kobiety na całym świecie nie widziały nikogo innego poza nim. W Polsce niestety mamy sytuację zawiści. W momencie, kiedy tancerze próbują zrobić karierę w filmie, to ludzie, którzy mają dyplom szkoły aktorskiej, zaczynają krzyczeć, że to skandal. Czyli co? Wielkie światowe gwiazdy, jak Robert De Niro na przykład, powinni zostać wyeliminowani? Nie powinni grać? Na ten temat moim zdaniem nie powinno się rozmawiać. Nie powinno się oceniać, czy ktoś skończył szkołę, czy nie.

- Artysta, to nie jest zawód rzemieślniczy. Artystę powinno rozliczać się z efektów, a nie z tego czy ma papier skończenia szkoły. Tak samo jest z rzeźbą czy z malarstwem. Dlatego w Polsce się blokuje wielu młodych ludzi. Chociaż powoli się zaczyna to zmieniać, bo producenci wiedzą, po co kogoś biorą. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Bardzo dopinguję ludzi, którzy się nie boją nowych rzeczy, bo do odważnych świat należy. A to, że inni mówią źle, to niech sobie mówią, bo zawsze mówili i będą mówić. Trzeba się na to uodpornić.

Co się dzieje z tancerzami z poprzednich edycji "You Can Dance"? Bo po programie zazwyczaj o nich nie słychać.

- To jest właśnie problem Polski. Nie mamy umiejętności wykorzystywania popularności, którą ci ludzie zdobywają. Bo to jest naprawdę duża popularność. Podam kilka przykładów: Ania Bosak z pierwszej edycji gra w serialu, zagrała w filmie, robi wiele swoich projektów i gra w teatrze - jej się udało.

- Maciej Gleba, który wygrał pierwszą edycję, nigdy nie ukrywał, że nie przyszedł do programu po to, żeby być gwiazdą, ale po to, żeby robić poważne rzeczy w teatrze i to robi. Tworzy choreografie, bierze udział w reżyserii różnych spektakli, czyli swój cel osiągnął. Cała grupa białostocka z pierwszej edycji, czyli m.in. Roofie, Gała, Karol Niecikowski stworzyła dość dużą konkurencję dla Agustina Egurroli. Mieli małą szkółkę w Białymstoku, a teraz znają ich wszyscy. Mają nowe placówki m.in. w Warszawie. Gabryś Piotrowski z trzeciej edycji gra jedną z głównych ról w serialu 'Tancerze'. Kasia Kubalska z drugiej edycji jest w tej chwili w trasie po świecie z baletem chopinowskim. Justyna Białowon z drugiej edycji, co bardzo mnie zdziwiło, zgłosiła się do mnie do szkoły na dwa lata, bo stwierdziła, że chce się jeszcze podszkolić, więc to jest zupełnie inna postawa.

- Taki program daje jedną, bardzo ważną rzecz, że za twoją ciężką pracę w końcu będą płacić ci odpowiednie pieniądze. I nawet, jeżeli nie zrobisz nic spektakularnego po programie, a przez rok będą ci płacili, tak jak trzeba, to to się opłaca. Tak samo jest z 'Mam talent!'. My nie mamy takiego rynku jak w Stanach, że cię odkryją, zajmie się tobą sztab ludzi i zrobią z ciebie perełkę. U nas się tego nie umie robić, albo nie chce. Bo przecież rośnie konkurencja...

Z Michałem Pirógiem rozmawiała Dominika Gwit (PAP Life).

Chcesz obejrzeć swój ulubiony program, serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście aż 193 stacje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Michał Piróg | szkoły | Tancerze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy