Reklama

Paulina Chylewska: Odmówiłam pracy w komercyjnej stacji

Paulina Chylewska, która w TVP pracuje już od 18 lat, opowiada o kulisach swojego zawodu, pasjach i marzeniach, zdradza także, co jej dzieci sądzą o popularności mamy.

Już niemal dwie dekady pracuje pani w telewizji. Sporo się w tym czasie zmieniło?

Paulina Chylewska: - Głównie przybyło mi zmarszczek (śmiech). A tak na poważnie, to cały czas się coś dzieje. Na początku byłam zatrudniona w ośrodku regionalnym w Bydgoszczy. Potem, gdy przyjechałam do Warszawy, prowadziłam "Rower Błażeja", a następnie przeszłam do redakcji sportowej, gdzie pracuję do dziś. Do tego jeszcze prowadzę Wielkie Testy.

Konkurencyjne stacje nie próbowały pani podkupić?

- Jakiś czas temu dostałam propozycję pracy w komercyjnej telewizji, ale odmówiłam. Od tego momentu - cisza. Moje przyjaciółki żartują, że nawet kiedy już w Jedynce "zgaszą światło", to ja tam dalej będę siedzieć.

Reklama

Pani program marzeń to...

- ...taki, którego telewizje już nie produkują (śmiech): talk-show z długim czasem antenowym. Chciałabym mieć godzinę na rozmowę z zaproszonym gościem. Teraz to nierealne, ale może jeszcze kiedyś wróci taki format?

Ile Wielkich Testów już pani poprowadziła?

- Zawsze gubię się w rachunkach. Prawdopodobnie około 25.

Który z nich najbardziej utkwił pani w pamięci?

- Ten, w którym ekipa "Rancza" wystąpiła kontra reszta świata. To był jeden z najzabawniejszych quizów. Nawet jeśli aktorzy nie znali odpowiedzi na zadane pytanie, swoją niewiedzę obracali w żart. Zresztą poprawne informacje również podawali w sposób humorystyczny.

Jak wyglądają pani przygotowania do kolejnych sprawdzianów?

- Powinnam powiedzieć, że przed testem ekonomicznym studiuję podręczniki, a kulturalnym - oglądam wszystkie spektakle i czytam recenzje. Niestety, zazwyczaj nie ma na to czasu i nie zawsze jest taka potrzeba, bym musiała wiedzieć wszystko.

A na jaki jeszcze temat chciałaby pani poprowadzić test?

- Sportowy. Zrobiliśmy jeden przed Euro 2012, ale dotyczył tylko piłki nożnej i nie wyczerpał tematu. Może z okazji igrzysk olimpijskich się uda? Myślę, że byłby bardzo ciekawy i trudny. Chętnie też prowadzę testy filmowe. Mam już dwa na koncie. Kino jest moją ogromną namiętnością.

To pani największe hobby?

- Uwielbiam chodzić do kina, ale lubię też jeść - próbować nowych smaków, poznawać zwyczaje kulinarne i przepisy z innych kręgów kulturowych. Mój mąż świetnie gotuje i eksperymentuje w kuchni, a ja delektuję się przygotowanymi przez niego daniami.

To jak udaje się pani zachować tak zgrabną sylwetkę?

- Mam to w genach, wszyscy w mojej rodzinie są szczupli. Dlatego od razu dementuję plotki - nie mam anoreksji, to moja naturalna budowa ciała. Zresztą przy dwójce małych dzieci i tak nie udałoby mi się przytyć.

Córeczki są dumne z mamy dziennikarki?

- Z mamy - tak. Z mojej profesji? Dla nich to normalne. Przyzwyczaiły się. Tylko raz Lena wróciła zapłakana z podwórka, bo jakaś dziewczynka jej powiedziała: "Ty masz sławną mamę, daj mi autograf". Mała kompletnie nie zrozumiała, o co chodzi i troszkę się przestraszyła. Mój zawód przydaje im się tylko wtedy, gdy trzeba zorganizować wycieczkę do telewizji (śmiech).

Rozmawiała Monika Ustrzycka.

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady!

Kurier TV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy