Reklama

Od teatru po komisariat

Dziś o przygodach Borewicza mówimy: kultowy serial! Kiedy powstawał prawie 40 lat temu, twórcy nie mieli lekko. I nie chodzi tylko o problemy z cenzurą, czy drogą taśmę... Sam dobór obsady był nie lada wyzwaniem.

- Nigdy nie byłem za tym, aby zatrudniać do filmów znane, ograne twarze, gdyż widz kojarzyłby je z innymi produkcjami. Dlatego wpadłem na pomysł, aby główną rolę w "07 zgłoś się" zagrał krakowski dziennikarz, czyli Bronisław Cieślak. Przemawiał za nim świetny radiowy głos, doskonale rozumiał, co mówi, nie deklamował, był stuprocentowo naturalny - opowiadał Krzysztof Szmagier (zmarł w 2011 roku), scenarzysta i reżyser kultowego serialu o poruczniku Borewiczu.

Wybór okazał się trafny. Bronisław Cieślak nie tylko zagrał popisowo, ale i wykazał się sprawnością fizyczną w wielu kaskaderskich scenach. Przykład? Przesiadał się z promu na helikopter, nurkował, wchodził w bagno...

Reklama

Dziś reżyserzy szukając aktorów, ogłaszają castingi. Wtedy Krzysztof Szmagier radził sobie odwiedzając teatry. W ten sposób zjeździł całą Polskę.

- W jednym z prowincjonalnych teatrów duże wrażenie zrobił na mnie Jerzy Rogalski, czyli późniejszy, niezbyt rozgarnięty porucznik Jaszczuk. Majora Wołczyka zagrał natomiast Zdzisław Tobiasz, który udzielał się w dubbingu. Zdarzało się, że jednego wieczoru oglądałem kilka spektakli po jednym akcie w kilku warszawskich teatrach - wspominał.

Zanim przystąpił do kręcenia zdjęć, wiele miesięcy spędził także na... komisariatach. - Chodziło mi o wiarygodne dialogi, półświatek posługuje się przecież specyficznym językiem, milicjanci zresztą też. Kiedyś na przykład zarzucono mi, że stróż prawa nie może mówić do obywatela: 'Jak jedziesz baranie!', na szczęście cenzura nie miała nic przeciw - wyznał Szmagier.

- Jedynie Bronek Cieślak przeżył z tego powodu niemiłą przygodę. Dzień po wyemitowaniu odcinka dostał... spory mandat. Milicjant, który go zatrzymał wytłumaczył mu oczywiście za co: "Za barana właśnie!" - mówił pan Krzysztof.

Scenarzysta zapewniał, że z cenzurą nie miał większych kłopotów: - Tylko raz usunięto mi dialog, brzmiał następująco: "Już nawet w Związku Radzieckim doszli do wniosku, że ciało sowieckiej kobiety jest piękne" - mówił.

- Absurdalne sytuacje były na porządku dziennym - potwierdza Bronisław Cieślak. Aktor śmieje się, wspominając cenną taśmę filmową. Każdy film miał przyznawany limit taśmy.

- Kazano ją oszczędzać, nie można sobie było pozwolić na zbyt wiele dubli - wyznaje aktor. Także to sprawiło, że atmosfera pracy była wyjątkowa.

KRAS

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: teatry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy