Reklama

Najsłynniejsza postać polskiego kabaretu

- Pierwotnie Mariolka miała być elegantką. Bluzka z żabotem, złota torebka, szpilki, trafiłem jednak na sweterek w paski - zdradza Igor Kwiatkowski, twórca najzabawniejszej w ostatnich latach kreacji w polskim kabarecie.

"Tele Tydzień": Co słychać w kabarecie "Paranienormalni"?

Igor Kwiatkowski: - Jest wspaniale! Mamy dużo pracy. Ruszamy w Polskę z naszą produkcją estradową 'Szybcy i śmieszni'. W planach kolejne projekty, m.in. prowadzenie jednego z koncertów TOPtrendy. Myślimy też o cyklicznym programie telewizyjnym, którego będziemy gospodarzami...

A co pana bawi na co dzień?

- Taksówkarze, którzy 'znają życie', ekspedientki, dla których kolejny klient to problem, kosmetyczki i fryzjerki, zdrabniające każde słowo. Bawi mnie brytyjski czarny humor. Nie mogę też zapomnieć o swoich dzieciach, które bawią mnie do łez, gdy wymyślają powody, dla których wyjadły wszystkie czekoladki z bombonierki.

Reklama

Z zawodu jest pan kucharzem.

- Trochę z konieczności, trochę z przypadku. Kiedy myślałem o zawodzie, w Jeleniej Górze nie było specjalnie wyboru, ale kucharzenie to wspaniały sposób na odreagowanie stresu. Często gotuję w domu różne dania. Moje popisowe to polędwica wołowa. Plaster wołowiny lekko podsmażamy na patelni grillowej, podlewamy białym winem, dodajemy kleks śmietany i doprawiamy do smaku. Do tego dobre puree z dodatkiem gałki muszkatołowej... Nie ma mowy, żeby nie wyszło!

Pracował pan w jeleniogórskim klubie Atrapa, w którym Robert Motyka był didżejem. Czy to tam narodziła się wasza przyjaźń, a także... Mariolka?

- Często wygłupialiśmy się i parodiowaliśmy różne postaci. A jeśli chodzi o samą Mariolkę, pracując za kuchennym barem, nasłuchałem się historii, które opowiadały między sobą dziewczyny, dając jedna drugiej wskazówki na życie. Jedna z ulubionych to: - K... musisz się szanować, bo jak się k... nie będziesz szanować, to on cię k... nie będzie szanował. A powiedzonko: - Ja pyrtolę, jaki koleś! - używano nagminnie.

Powiedział pan, że Mariolka nie jest satyrą na blondynki.

- Pierwowzorem była pewna brunetka, niejaka Ewa. Kolor włosów to przypadek. Mieliśmy pod ręką akurat blond perukę. Podobnie było ze strojem. Pierwotnie miała być elegantką. Bluzka z żabotem, złota torebka, szpilki... W lumpeksie trafiłem na sweterek w paski. Do tego dokupiliśmy różową torebkę i zmienił się wizerunek.

Charakterystyczne odgarnianie włosów, kręcenie pupą... Podgląda pan kobiety?

- (śmiech) Koledzy z kabaretu mówią, że jest we mnie duży pierwiastek kobiecy, stąd pewnie ta umiejętność wcielania się w płeć przeciwną.

Co na to żona?

- Basia ma poczucie humoru i potrafi się zdystansować do tego, co robię na scenie. W naszym duecie to prawdziwy głos rozsądku. Dba o rodzinę.

Wasz syn ma pięć lat, a córeczka trzy. Wiedzą, czym zajmuje się ich tata?

- Syn wie. Kiedy wracam z wojaży, wyciąga z walizki perukę i próbuje mnie naśladować. Córeczka klaszcze i jest wesoło.

Może pójdą w pana ślady?

- Czas pokaże, na razie staram się uprzyjemnić im dzieciństwo i być dobrym ojcem.

Z Igorem Kwiatkowskim rozmawiała Maria Ostrowska.

Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!

Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień"

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: iGOR | kabarety | kabaret | Igor Kwiatkowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy