Reklama

Matt LeBlanc: Nie chcecie powrotu "Przyjaciół"

We wrześniu minie 25 lat od emisji pierwszego odcinka kultowego serialu "Przyjaciele". Choć produkcja do dziś cieszy się ogromną popularnością wśród kolejnych pokoleń, Matt LeBlanc przyznaje, że fani raczej nie chcieliby kontynuacji show.

We wrześniu minie 25 lat od emisji pierwszego odcinka kultowego serialu "Przyjaciele". Choć produkcja do dziś cieszy się ogromną popularnością wśród kolejnych pokoleń, Matt LeBlanc przyznaje, że fani raczej nie chcieliby kontynuacji show.
Matt LeBlanc zapewne do końca życia będzie utożsamiany ze swoim bohaterem z "Przyjaciół" /J. Delvalle/NBC/NBCU Photo Bank /Getty Images

"Pewnego dnia spacerowałem ulicą, to było kilka lat temu, gdy chłopiec mniej więcej w wieku 13-14 lat zawołał: 'Jesteś ojcem Joeya'" - wspominał zdarzenie w jednym z programów Matt LeBlanc, który 25 lipca obchodzi urodziny.

Rola w "Przyjaciołach" niewątpliwie przyniosła mu ogromną sławę i wciąż kojarzony jest z postacią energicznego, sympatycznego, choć nie zawsze błyskotliwego, goniącego za karierą aktorską Joeya Tribbianiego. "Joey był bardzo energicznym człowiekiem. Ja jestem o wiele bardziej powściągliwy" - przyznał w rozmowie z "Telegraph" LeBlanc.

Reklama

LeBlanc miał 26 lat, kiedy nagle cały świat zaczął zwracać na niego uwagę. Co mogło być dość oszałamiające dla chłopaka, który urodził się w Newton w stanie Massachusetts i marzył o karierze kierowcy motocyklowego. Ostatecznie musiał porzucić te plany, gdy po wypadku na torze zajął się stolarką. Praca cieśli nijak się miała jednak do jego marzeń, dlatego za radą kolegi podjął się pracy modela.

W wieku 17 lat wyjechał do Nowego Jorku, gdzie zaczął stawiać swoje pierwsze kroki na ścieżce do sławy. Początki jego kariery przypominają losy jego serialowego bohatera. Gdy przyszedł na przesłuchania do serialu, miał w kieszeni 11 dolarów, pod koniec produkcji zarabiał milion dolarów za jeden odcinek.

Zapytany w wywiadzie dla "The Daily Beast", czy przewiduje powrót "Przyjaciół", stwierdził, że nie sądzi, żeby to nastąpiło. Dodał, że byłby to zły pomysł.

"Jaką historię mamy opowiedzieć? Wszystkie postaci poszły w swoją stronę, dorosły. Serial odnosił się do pewnego, określonego rozdziału w życiu bohaterów. Czasu po szkole, przed ślubem. Etapu życia, w którym twoi przyjaciele są twoim systemem wsparcia. Kiedy ten etap dobiega końca, nie ma już powrotu" - wspomniał.

W 2011 roku LeBlanc rozpoczął pracę na planie serialu "Odcinki", tym samym wrócił po kilku latach przerwy do formatu komediowego. Za rolę w serialu odebrał statuetkę Złotego Globa. Na początku lutego 2016 roku stacja BBC potwierdziła, że aktor zostanie nowym prowadzącym "Top Gear".

Choć, jak sam przyznaje, dobry humor raczej go nie opuszcza i jest to wpisane w jego DNA, czas po zakończeniu "Przyjaciół" należał do bardzo przygnębiających. Rozwód, choroba córki, kolejny serial, który nie przyniósł takiej oglądalności jak oczekiwano i został zdjęty... "To był mroczny okres w moim życiu" - przyznał.

"W nocy wracałem do domu, chcąc dowiedzieć się, co dzieje się z moją córką, a potem musiałem iść do pracy i być zabawnym, a wszystko, co chciałem zrobić, to skupić się na dziecku. Ale przeszedłem przez to. Jak to mówią, co nas nie zabija, to nas wzmacnia. Byłem tak wypalony po 'Joeyu', po prostu nie chciałem pracować. Chciałem nie mieć harmonogramu, nie musieć być gdzieś. Byłem w sytuacji, w której mogłem to zrobić. Chciałem spędzić czas z moją córką. Jest najważniejsza w moim życiu" - dodał. Co również tłumaczy jego pięcioletnią przerwę w pracy.

Z perspektywy czasu patrzy na serial z pewną nostalgią, żartuje, że niektórzy nie znają nawet jego nazwiska, na ulicach najczęściej słyszy "Joey". "Uważam, że to komplement, skoro ludzie uwierzyli mi, to znaczy, że wykonałem dobrze swoją pracę" - zapewnia aktor.

"Ten serial był prawdopodobnie największą rzeczą w historii telewizji. Być częścią tego, być częścią popkultury... to coś niesamowitego" - przyznaje.


PAP
Dowiedz się więcej na temat: Matt LeBlanc | Przyjaciele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy