Reklama

Martę Ścisłowicz rozpiera energia

Aktorstwo to jej pasja i sposób na życie. - Lubię, jak dużo się dzieje. Wciąż szukam nowych wyzwań i mam jeszcze mnóstwo energii do zagospodarowania - mówi Marta Ścisłowicz.

"M jak miłość" wcielasz się w rolę malarki. Czy prywatnie próbowałaś kiedyś stanąć przed sztalugami?

Marta Ścisłowicz: - Jedynie w czasach szkolnych, podczas zająć plastycznych, ale bez szczególnych rezultatów (śmiech). Niestety talentu w tej dziedzinie nie posiadam.

A czy serialowa Olga doczeka się wernisażu swoich prac?

- Cóż, bardzo by tego chciała. Ja też chciałabym tego dla niej. Niestety, wątpię, czy się uda. Wszystko wskazuje na to, że raczej pozostaniemy na poziomie hobby.

Wiemy już, że nie ma co liczyć na romans między Pawłem (Rafał Mroczek) a Olgą. Czy w jej życiu pojawi się jakiś mężczyzna?

Reklama

- Trzymam się wersji, że w jej naturze leży bycie singielką. Próby zdobycia partnera są w jej wykonaniu raczej desperackie. Oczywiście są momenty, kiedy czuje się samotna i tęskni za bliskością i uczuciem, ale chyba na razie nie jest to w jej zasięgu. Jako aktorka uważam, że ciekawsze jest borykanie się z tą sytuacją niż finalizowanie jej.

Zaprzyjaźniłaś się bliżej z kimś z ekipy "M jak miłość"?

- Oczywiście! Wspólna praca na planie bardzo zbliża ludzi. Jeśli chodzi o ekipę "M jak miłość" - bardzo lubimy się z moją serialową siostrą, Olgą Frycz. Ostatnio spotkałyśmy się na wakacjach w Izraelu, spędziłyśmy wspólnie kilka naprawdę miłych wieczorów. Mam nadzieję, że będziemy je kontynuować w Warszawie.

W pewnym momencie można było cię oglądać równolegle w trzech serialach: "M jak miłość", "Blondynce" oraz "Lekarzach". Współpracujesz też z kilkoma teatrami. Czyżbyś była pracoholiczką?

- Sporo się dzieje, ale mam jeszcze dużo energii do zagospodarowania. Gram w teatrach w Bydgoszczy, Kielcach, ostatnio miałam premierę w warszawskim Teatrze Nowym. Niedawno też skończyłam zdjęcia do filmu "Bogowie". Nie lubię przestojów. Faktycznie mam chyba skłonności do pracoholizmu. Łapię się na tym, ale praca to moje hobby, a wykonywanie jej sprawia mi ogromną przyjemność.

Czy aktorstwo zaskoczyło cię czymś pozytywnym, a może coś cię w tym zawodzie rozczarowało?

- Przeżyłam mnóstwo rozczarowań, ale dostarczyło mi ono też sporo pozytywnych doznań i chwil szczęścia. Nie wiem, czego było więcej. Pewnie tych dobrych momentów, skoro wciąż bycie aktorką sprawia mi radość. Z jednej strony to ciągła walka, z drugiej ogromna satysfakcja.

Rozmawiała Martyna Rokita.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy