Reklama

Marta Wierzbicka: Nie mam się z czego tłumaczyć

Ma sprawdzony patent na przetrwanie sylwestrowej nocy. Marta Wierzbicka, uczestniczka drugiej polsatowskiej edycji programu "Taniec z Gwiazdami. Dancing with the Stars", zdradziła również, dzięki komu 10 lat temu znalazła się na planie serialu "Na Wspólnej".

Jak będziesz żegnać ten rok, w którym tyle ważnego się działo, w tę szaloną, niepowtarzalną, sylwestrową noc?

- Wieczorem gram spektakl, a potem... zamierzam pojechać do domu spać. Od czterech lat nie wychodzimy nigdzie z moim chłopakiem w tę noc i muszę przyznać... dobrze mi z tym.

Jakimi planami, zamysłami powitasz nadchodzący nowy rok?

- Nigdy nie robiłam i nie zamierzam robić postanowień noworocznych, co ma być, to będzie. Oczywiście mam swoje małe marzenia i zauważyłam, że zwykle się one spełniają. Oby tak było nadal.

Reklama

Dlaczego mimo aktorskiego doświadczenia, nie zdecydowałaś się na studia na tym kierunku?

- Od zawsze siedziała w mojej głowie uczelnia plastyczna - lubię malować, rysować. Zdawałam więc na ASP, a teraz piszę licencjat na kierunku sztuka nowych mediów. Tym samym spełniłam jedno ze swoich zamierzeń, aczkolwiek wiem już, że aktorstwa nie rzucę, to jednak moja największa pasja.

Aktorstwo, zwłaszcza granie w znanym serialu, wiąże się z popularnością. Ostatnio głośno było o tobie w kontekście... biustu.

- Swoich fanów traktuję bardzo serdecznie, chętnie daję autografy, odpowiadam na liczne maile, które do mnie przychodzą. Staram się ignorować hejterów i plotkarskie media, co to na każdym kroku wietrzą sensację. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem normalną, szczerą dziewczyną, nic złego nie robię i nie potrzebuję się tłumaczyć.

[Marta Wierzbicka wielokrotnie mówiła w wywiadach, że nie lubi wielkości swoich piersi - nosi stanik w rozmiarze 60J - red.]


Twoja bohaterka w serialu "Na Wspólnej ma wyjątkowy talent do popadania w tarapaty. Problem narkotykowy, romans z szefem...

- Rzeczywiście, Ola poza Czerskim (Mariusz Zaniewski) świata nie widzi, jest w nim po uszy zakochana! Wbrew wszystkiemu i wszystkim, którzy ostrzegali ją, że to facet nie dla niej, żonaty, znacznie starszy, a w dodatku z takich, co to lubią się zabawić i porzucić. Czerski imponuje jej wiedzą i pozycją zawodową, do jakiej dziewczyna aspiruje na przyszłość. No i - nie da się ukryć - jest naprawdę przystojnym mężczyzną. Wydaje się jej, że złapała Pana Boga za nogi! Będzie cierpiała, kiedy Czerski postanowi zakończyć ten romans i wróci do żony.

A Ola na łono rodziny...

- I w samą porę, bo tu się niebawem zaczną nowe kłopoty, związane z objęciem przez jej mamę, Danutę (Lucyna Malec) stanowiska dyrektora szkoły. W ogóle muszę przyznać, że Zimińscy to taki fajny, zgrany klan i cokolwiek by się działo, to zawsze mogą liczyć na siebie - na dobre i na złe - i wspierają się nawzajem, jak tylko potrafią.

W połowie stycznia serial "Na Wspólnej" będzie świętował emisję jubileuszowego, 2000 odcinka. Masz w tym swój udział.

- Tak, i to od 10 lat. Do serialu trafiłam jako 14-latka i dobrze pamiętam swój pierwszy dzień na planie zdjęciowym - mnóstwo kamer, inny świat! Nagle okazało się, że te twarze, znane mi dotąd z telewizji, to zwykli ludzie, tacy jak ja, z którymi razem się chodzi na obiad, rozmawia, żartuje. Z miejsca poczułam się jak w domu.

Kto wpadł na pomysł, byś zgłosiła się do serialu - ty, a może twoi rodzice?

- Waldek Obłoza, czyli serialowy Roman, był gościem naszego kółka teatralnego w gimnazjum i to on właśnie wspomniał coś o organizowanym castingu. Poszło nas kilkanaście, wybrali mnie.

Co dały ci te lata pracy w serialu?

- Doświadczenie, doświadczenie i jeszcze raz doświadczenie. Nauczyłam się godzić pracę z nauką i organizować czas znacznie wcześniej, niż robią to młodzi ludzie, którzy zazwyczaj po maturze albo nawet dopiero po studiach starają się ogarnąć w takim prawdziwym, dorosłym życiu. Ja przeszłam przyśpieszony kurs dojrzewania.

Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy