Reklama

Marta Manowska: Swatka w "Rolnik szuka żony"

Świetnie odegrała rolę swatki w programie "Rolnik szuka żony". Marta Manowska opowiada o emocjach, jakie jej towarzyszyły na planie.

Zbliża się finał programu, muszę zapytać, czy będzie choć jeden ślub?

Marta Manowska: - Trzeba pamiętać, że to program "Rolnik szuka żony", a nie "Rolnik znalazł żonę". Ślub nie był dla nas celem nadrzędnym. Chcieliśmy udowodnić, że przy odrobinie odwagi można znaleźć miłość. Finał kręciliśmy z dużym poślizgiem, bo zależało nam na tym, żeby dać tym parom jeszcze trochę czasu poza kamerami, żeby mogli pożyć sami i zobaczyć, czy coś z tego wyjdzie. Ale wciąż wierzę, że od ślubu zaczniemy drugą edycję programu.

Reklama

Nie sugerowaliście niektórym uczestnikom intensywniejszych działań?

- Nie, program nie był oparty na żadnym scenariuszu. Nie zabiegaliśmy o to, żeby zmuszać ich do działania wbrew ich woli i charakterom, tylko po to, żeby podnieść oglądalność. O tym, że do Zbyszka przyjedzie tylko jedna dziewczyna, dowiedzieliśmy się dzień przed rozpoczęciem programu. Mogliśmy to jakoś sztucznie załatać, ale uznaliśmy, że nie będziemy ingerować. Zrobiliśmy tylko wszystko, by czuł się w tej sytuacji komfortowo. Ale zdarzyło się też, że osoby, które nie zostały wybrane, tak to przeżyły, że potrzebowały pomocy lekarskiej. To nam uświadomiło, na jak delikatnych emocjach działamy.

Żaden z uczestników pani nie podrywał?

- Jeden z nich przyznał mi się do tego, że mu się podobałam. Nawet się z tego pośmialiśmy. Ale my od początku wiedzieliśmy, jakie mamy role i o co w tym programie chodzi, więc nie było niezręcznych sytuacji. Czułam zainteresowanie, ale przyjacielskie.

Prywatnie też pani kogoś zeswatała?

- Tak, udało mi się zeswatać znajomych. Okazało się też, że nagrałam moment, w którym oni się w sobie zakochują! Byłam gościem honorowym na weselu, a niedawno odbierałam ze szpitala dzieciątko, które urodziło się z tego związku. To jedna z rzeczy, które w życiu mi się wyjątkowo udały.

Udało się też pani świetnie odnaleźć w roli prowadzącej...

- Bardzo dziękuję! Cieszę się, robiłam to intuicyjnie, korzystałam ze swoich doświadczeń. Zresztą, ja faktycznie szybko łapię kontakt z ludźmi. Starałam się niczego nie udowadniać, chciałam tylko się od nich czegoś dowiedzieć. Potem niektórzy z nich mi powiedzieli, że dzięki tym rozmowom mogli też się nad sobą zastanowić.

Dla wielu jest pani telewizyjnym odkryciem, ale w show-biznesie nie jest pani całkiem nową twarzą...

- Robiłam mnóstwo rzeczy: byłam dziennikarką, prowadziłam castingi do programów, grywam w różnych serialach i teatrach... Teraz się to wszystko spięło. Te puzzle, które tak kołowały i nic z nich nie można było ułożyć, w końcu tworzą jakiś obrazek. Pierwszy raz robię tylko jedną rzecz w danym momencie i jestem ciekawa, gdzie mnie to zaprowadzi.

Rozmawiała Ewa Gassen-Piekarska.

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

TV14
Dowiedz się więcej na temat: rolników
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy