Reklama

Marcin Prokop: Jestem osobą, która wybitnie szybko znika z imprez

Od wielu lat pracę w telewizji łączy z prowadzeniem rozmaitych imprez. W pracy konferansjera Marcin Prokop jest wierny zasadzie, że po zakończeniu części oficjalnej wydarzenia ulatnia się jak kamfora. I jak ognia unika picia alkoholu z ludźmi, którzy wynajęli go do prowadzenia imprezy. Dlaczego się tego trzyma? Jak wyznał w wywiadzie, którego udzielił Tomaszowi Kammelowi na jego youtubowym kanale, nie chce być "małpką w cyrku".

Trudno byłoby im się spotkać w jednej telewizji, bo pracują dla konkurencyjnych stacji, ale ich drogi zeszły się na YouTubie. Tomasz Kammel zaprosił Marcina Prokopa do rozmowy na kanale, który prowadzi w tym medium społecznościowym. Tematem przewodnim ich rozmowy były tajniki pracy konferansjera. Wszak obaj uchodzą za wirtuozów w kwestii prowadzenia imprez.

W trakcie rozmowy Kammel zapytał Prokopa o to, jak radzi sobie z sytuacjami, gdy uczestnicy wydarzenia, które prowadzi, stają się kłopotliwi, bo wypili za dużo alkoholu.

Reklama

"Staram się nie dopuszczać do takich momentów, dlatego że jak pewnie słyszałeś wielokrotnie od ludzi, z którymi wspólnie pracowaliśmy, jestem osobą, która wybitnie szybko znika z imprez, które prowadzi" - odpowiedział prezenter TVN. "No tak, to jest legenda, że twój samochód musi być podstawiony na backstage'u, tak, żebyś jak najszybciej mógł odjechać. Prokop nigdy nie zostaje"- odparł Kammel.

Gwiazdor "Dzień dobry TVN" wyjaśnił szerzej swoje podejście do pracy.

"Uważam, że rolą konferansjera, przynajmniej tak ją definiuje, jest wykonanie pewnego planu i podzielenie się swoimi zasobami. Te zasoby to umiejętność przeprowadzenia widzów przez jakiś scenariusz, który mniej lub bardziej wypełniamy sobą. Natomiast nie jest rolą konferansjera bycie małpką w cyrku, która dosiada się do wspólnego stołu z prezesem i konsumuje alkohol z obcymi ludźmi, dlatego że prezes chciałby takie trofeum przedstawić swoim gościom. Uważam, że to nie jest to, co chciałbym robić" - powiedział Prokop.

"Ludzie, którzy przekroczyli pewien Rubikon nieśmiałości po tym, jak wyrównali proporcje krwi i alkoholu, nagle zaczynają stawać się dość przykrzy i dla nich stajesz się zwierzyną, którą koniecznie muszą upolować swoim telefonem komórkowym. Niezależnie od tego, czy masz na to ochotę, czy nie - selfie jest absolutnie podstawą" - kontynuował swój wywód.

Gwiazdor nie zostaje też zbyt długo na imprezach dlatego, że chce mądrze zarządzać swoimi siłami i zdrowiem.

"Mamy podobnie w tym względzie, że prowadzimy programy śniadaniowe, które wymagają od nas pewnej trzeźwości umysłu i nie wyobrażam sobie zostania na imprezie do północy czy pierwszej w nocy, w momencie kiedy następnego dnia wstaję o 4.30, żeby poprowadzić 'Dzień dobry TVN'. To byłoby skrajnie nieprofesjonalne i nie chciałbym nawet tego. Pamiętam, że wiele lat prowadziłem dość mało higieniczny tryb życia, jeśli chodzi o bycie konferansjerem, bo jeździłem po całej Polsce, wracałem po nocy skulony na tylnym siedzeniu. Zupełnie mi to nie służyło, bo bardzo szybko wyładowywała się moja bateria" - wyjaśnił Prokop.

Kammel przyznał mu rację i dodał, że raz zdarzyło mu się, że skończył imprezę o 1 w nocy w Zakopanem, a o 7 musiał być w Warszawie w "Pytaniu na śniadanie". Po tym ekstremalnym doświadczeniu stwierdził, że już więcej nie dopuści do takiej sytuacji.

Co więcej, gwiazdor TVP też unika bratania się z gośćmi na imprezach, na których pracuje. "Mam wrażenie, że 'pod wpływem' wielu ludziom uruchamia się źle rozumiana otwartość i oni uzurpują sobie prawo do tego, żeby wprost powiedzieć i zrecenzować, co sądzą - czy o tobie, czy o twoich kolegach, czy o miejscu, w którym pracujesz, tak jak to robią, gdy oglądają cię w telewizji. Nagle zaczynają mówić to do ciebie. (...) I na przykład dlatego staram się nie być tą małpką w cyrku" - wyznał Kammel.

Ale nie wszyscy konferansjerzy postępują tak, jak wspomniana dwójka. Prokop zauważył, że wśród jego kolegów czy koleżanek są osoby, które "lubią po skończonych zawodach na scenie pójść w tango z ekipą, która ich tam zatrudniła". Kogo miał na myśli?

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Prokop | Tomasz Kammel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy