Reklama

Marcin Daniec gra za... niewiadomą stawkę

Artysta wychodzi na estradę, gra recital, ale nie wie dokładnie za ile. To nie zbyt częsta sytuacja. Ale nie w przypadku Marcina Dańca. - W sobotę występuję z Czarkiem Pazurą w Toruniu. Wiem, że biletów już nie ma, ale nie wiem ile wynosi moje honorarium - wyznaje Daniec.

- Nigdy nie pytam "za ile"? Stawka to nie jest najważniejsza sprawa na świecie - mówi Daniec.

Dlaczego tak się dzieje? - Nie chcę stawiać w kłopotliwej sytuacji organizatorów. Nie mógłbym spojrzeć sobie w twarz w lustrze, gdyby okazało się, że jakaś impreza słabo się sprzedała, a moje wynagrodzenie jest wyższe niz wpływy - wyjaśnia znany satyryk.

Daniec zdaje sobie sprawę, że taka postawa jest raczej odosobniona wśród wykonawców, ale on tak po prostu ma.

Po wyznaniach artysty, upewniamy się, czy rzeczywiście jest z Krakowa? - Tak - śmieje się Daniec, który zna opinię o krakowskich centusiach. Z Krakowem związany jest 40 lat. Ale dodaje, że jego korzenie to Wielopole Skrzyńskie, związane z Tadeuszem Kantorem. - Może to stąd?

Reklama

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy