Reklama

Liszowska: Charyzma albo jest, albo nie

- Wiem, jak to jest - mówi Joanna Liszowska o ocenianiu uczestników programu "Tylko taniec. Got to dance". - Jako aktorka poddaję się ocenie widzów. W pracy jurora najważniejsza jest dla mnie uczciwość. Stawiam na prawdę, emocje i ekspresję.

Przed nami finał IV edycji "Tylko taniec. Got to dance". Niewątpliwie ma pani swojego faworyta lub faworytów do zwycięstwa. Proszę zdradzić, na kogo pani stawia?

- Wszyscy finaliści zasłużyli na finał. Teraz zdarzyć może się wszystko... Mam tylko nadzieję, że nikomu trema i nerwy nie podetną skrzydeł. Oczywiście mam swoich, swojego faworyta, ale ponieważ jesteśmy przed finałem, zachowam to dla siebie (śmiech). Liczę na to, że ten, na kogo stawiam znowu mnie zachwyci.

Czy doświadczenia z poprzednich edycji sprawiły, że teraz łatwiej było pani oceniać uczestników - chwalić lub poddawać krytyce ich umiejętności?

Reklama

- Rola jurora jest trudna, a że oceniamy tu coś tak niewymiernego jak sztukę, nie ma miejsca na rutynę. Cieszę się, kiedy mogę chwalić, gorzej, kiedy do tego chwalenia powodów brak... Sama byłam i jestem oceniana np. każdy mój spektakl to występ przed surowym jurorem-widzem. Wiem, jak to jest. Zawsze ceniłam szczerość i tak też staram się oceniać - uczciwie. Najtrudniejsza jest zawsze decyzja, czy oceniać tylko sam występ, czy też dopuścić do głosu ogólnoludzkie aspekty. Uczestnicy mają często wzruszające historie życia. Wolę jednak, kiedy to taniec mówi sam za siebie i porusza serce, nie dając o sobie zapomnieć. Wtedy jest łatwiej ocenić, bo nie mam wątpliwości.

Na co, wydając werdykt, zwracała pani największą uwagę?

- Prawda, emocje, ekspresja. Charyzma albo jest, albo jej nie ma.

Czy przy sędziowskim stole często się spieraliście?

- Nie wydaje mi się. W gruncie rzeczy jesteśmy dość zgranym koleżeństwem jurorstwem (śmiech). Bywały różnice zdań, ale i tak połfinalistów wybieraliśmy bardzo zgodnie.

Z którym z pozostałych jurorów miała pani najlepszy kontakt?

- Mam wrażenie, że tworzymy całkiem zgodny kwartet. Oczywiście najłatwiej mieć najlepszy kontakt z sąsiadem (śmiech).

Należy pani do tej nielicznej grupy aktorów, którzy grają, śpiewają oraz tańczą. Co sprawia pani największą radość?

- Kocham swój zawód aktorki, a taniec i śpiew nieodłącznie się z nim wiążą. To są moje pasje i jestem najszczęśliwsza, kiedy wszystkie mi towarzyszą.

Jaki styl tańca najbardziej kręci Joannę Liszowską?

- Kiedy patrzę - prawie każdy może być porywający, kiedy tańczę - to gorące latynoskie rytmy krążą w mojej krwi.

Przed dwoma miesiącami została pani po raz drugi mamą i bardzo szybko wróciła do formy oraz figury. Czy pomógł pani właśnie taniec?

- Prawdopodobnie ten pomiędzy kołyską, przewijakiem, przedszkolem i pralką... no i jeszcze "Jesteśmy jagódki" (śmiech).

Program się kończy, gdzie w najbliższym czasie będzie można panią zobaczyć? Ma pani nowe projekty zawodowe czy może robi sobie przerwę?

- Przed nami finał "Got to dance", to także finał mojej pracy w tym roku! Wraz z nowym rokiem wracam do pracy do kolejnego sezonu "Przyjaciółek".

Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: dance | Got To Dance. Tylko taniec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy