Reklama

Kuba Wesołowski: Wagary w kinie

Od najmłodszych lat jego wielką pasją było kino. Tajniki zawodu aktorskiego zaczął zgłębiać 13 lat temu na planie serialu "Na Wspólnej", gdzie do dziś gra Igora.

Od najmłodszych lat jego wielką pasją było kino. Tajniki zawodu aktorskiego zaczął zgłębiać 13 lat temu na planie serialu "Na Wspólnej", gdzie do dziś gra Igora.
Kuba Wesołowski na planie programu "Mali giganci", w którym prowadzi jedną z drużyn /Baranowski /AKPA

W kwestiach sercowych Igor, twój bohater, ma wyjątkowego pecha. Przeżył już wiele nieudanych związków, a kiedy wreszcie spotkał tę wymarzoną, to ona wylądowała... za kratkami!

Kuba Wesołowski: - Przykra sprawa, ale z aktorskiego punktu widzenia, im więcej dramatu u naszych bohaterów, tym lepiej. Serial nie lubi spokoju i szczęścia. Dlatego nie narzekam, tym bardziej że mam ogromną przyjemność występować w duecie z Pauliną Chapko, czyli serialową Elżbietą. Lepsza partnerka nie mogła mi się trafić! Jest bardzo zdolna, koleżeńska, mamy świetny kontakt, co ułatwia granie nawet najtrudniejszych scen...

Reklama

Na przykład?

- W więzieniu, kiedy Igor odwiedził Elżbietę. Były one realizowane poza studiem, w prawdziwym areszcie na Białołęce, drzwi w drzwi z osadzonymi. Przechodziliśmy gruntowną rewizję, zdjęcia odbywały się pod nadzorem uzbrojonych strażników - niesamowite wrażenie!

Pojawiły się pogłoski, że zamierzasz odejść z serialu. Czy to prawda? Twoje liczne fanki będą załamane!

- Śpieszę wszystkich uspokoić - nigdzie się nie wybieram ani ja, ani mój bohater. Zostajemy w "Na Wspólnej" - serialu niezniszczalnym, niezatapialnym, o którego popularności świadczą chociażby te "liczne fanki". Strasznie to miłe, dziękuję bardzo! (śmiech).

W "Na Wspólnej" grasz od samego początku, zaczynałeś jeszcze jako nastolatek...

- Wniosek z tego, że spędziłem tu prawie połowę dotychczasowego życia! "Na Wspólnej" był moim poligonem doświadczalnym, tu się uczyłem fachu - i to od najlepszych. Mam tu grono aktorów bliskich mi jak rodzina, m.in. grającą moją serialową mamę Ewę Gawryluk. To oni pokazali mi, czym jest aktorstwo.

Dlaczego nie zdecydowałeś się na studia w tym kierunku?

- Brałem akurat udział w trzech projektach, nie chciałem z nich rezygnować, a tak by się stało, gdybym dostał się do szkoły teatralnej. Postawiłem na studia dziennikarskie, uwieńczone potem tytułem magistra, oraz podyplomową politologię. Myślę zresztą, że rozwój w różnych kierunkach sprzyja aktorstwu, które jest moją największą pasją od zawsze - jeśli zdarzały mi się szkolne wagary, to tylko po to, by iść do kina! (śmiech).

Jakiś czas temu zostałeś w realu hotelarzem i strażakiem na ekranie...

- Prowadzenie hotelu to kolejny rozdział mojej szeroko pojętej aktywności zawodowej. Mam jeszcze całe mnóstwo pomysłów, oby tylko starczyło mi czasu na ich realizowanie. A "Strażacy", w których mam wielką frajdę grać kapitana Rafała Boryckiego, dają wycisk, jak mało gdzie. Po 14 godzin biegamy z butlami w pełnym rynsztunku. Czasem wracam do domu ledwo żywy, ale satysfakcja jest przeogromna! Zakończyliśmy właśnie zdjęcia do drugiej serii. Zamierzam teraz zwolnić tempo i nieco odpocząć po kilku miesiącach intensywnej pracy. Nacieszyć się wiosną, a potem ruszyć z nowymi siłami do nowych zadań.

Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Wesołowski Jakub
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy