Reklama

Krzysztof Wieszczek: Powoli się uzależniam

Pierwszą dużą rolę zagrał w "Szpilkach na Giewoncie", potem w parze z Agnieszką Kaczorowską zdobył Kryształową Kulę w "Tańcu z Gwiazdami", a teraz walczy o serce Ingi w serialu "Przyjaciółki". Nie próżnuje!

Pierwszą dużą rolę zagrał w "Szpilkach na Giewoncie", potem w parze z Agnieszką Kaczorowską zdobył Kryształową Kulę w "Tańcu z Gwiazdami", a teraz walczy o serce Ingi w serialu "Przyjaciółki". Nie próżnuje!
Krzysztof Wieszczek na planie serialu "Przyjaciółki" /AKPA

Pochodzi z Elbląga, ale na studia aktorskie wybrał się aż do Krakowa. Po studiach Krzysztof Wieszczek przez cztery lata występował w Starym Teatrze.

Czy w finale "Przyjaciółek" dojdzie do poważnych deklaracji ze strony pana bohatera? Robert oświadczy się Indze (Małgorzata Socha)?

- Tego zdradzić nie mogę. Powiem tylko, że Robertowi bardzo zależy na Indze. Jest to pierwszy związek w jego życiu, który traktuje naprawdę poważnie. Mam wrażenie, że do tej pory był niedojrzałym facetem. Może teraz to się zmieni?

Reklama

Czy znalazł pan na planie tego serialu przyjaciół?

- Przyjaciół zdobywa się latami, ale na pewno mogę powiedzieć, że pracowałem w doborowym towarzystwie, w świetnej atmosferze. A z paroma osobami znam się już od lat i zmieniły się one tylko na lepsze. (śmiech)

Szykuje się pan już do kolejnego sezonu?

- Jeśli będziemy go robić, to jestem gotowy. (śmiech)

Tymczasem przygotowuje się pan do udziału w triathlonie! Jak przebiegają treningi? W czym czuje się pan najlepiej: w pływaniu, w jeździe na rowerze, a może w bieganiu?

- Tak, wpadłem w tę pułapkę i powoli się uzależniam. (śmiech) Mówię tak, bo treningi pochłaniają kilkanaście godzin tygodniowo i naprawdę trzeba się nieźle "gimnastykować", żeby kalendarz to wytrzymał. Na razie najwięcej pracy mam na basenie, a najwięcej przyjemności podczas biegania. Bo jak się biega, to bolą tylko nogi.

Urodził się pan w niedzielę - mówi się, że to najlepszy dzień, bo przynosi szczęście - podobno tego dnia tygodnia urodził się też Szekspir. Przywiązuje pan wagę do takich przesądów?

- Nie, chyba nie wierzę, że jakieś konkretne rzeczy - królicza łapka, czterolistna koniczyna czy fakt narodzin w niedzielę - mogą przynieść szczęście. Pytanie: czy Szekspir był szczęśliwy? Bo jego wielkość jako artysty na pewno nie jest wynikiem szczęścia, tylko pracy i talentu.

W najbliższy czwartek (19 maja) przekonamy się, czy finał "Przyjaciółek" zakończy się dla pana bohatera szczęśliwie. A czy prywatnie wierzy pan w happy end? Szklanka do połowy jest pusta czy pełna?

- Jestem optymistą i realistą jednocześnie. Jeśli więc w szklance jest woda do połowy, to powiem, że jest do połowy pełna. Ale jeśli w szklance jest tylko kilka kropel, to nie będę wmawiał sobie, że to całkiem sporo, a za chwilę pewnie zacznie padać deszcz.

Rozmawiała Marzena Juraczko


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Wieszczek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy