Reklama

Katarzyna Skrzynecka: Sceniczne zwierzę

W zawodzie jest ponad dwadzieścia lat. Ale dopiero udział w show "Twoja twarz brzmi znajomo" przyniósł jej popularność i sympatię, jakiej dotąd nie doznała.

Spodobała się jako Tina Turner i Louis Armstrong. Nie dała plamy jako Shakira i Madonna. Kiedy śpiewała "Do nieba, do piekła" Blue Café, zachwyciła samą Tatianę Okupnik. - Kasia zabrzmiała dziwnie znajomo i spowodowała, że uśmiechnęłam się do telewizora, co rzadko mi się ostatnio zdarza. Miło jest być parodiowaną przez kogoś, kto robi to, nie mając na celu ośmieszenia osoby, w którą się wciela - powiedziała.

W każdy z tych występów Skrzynecka włożyła mnóstwo wysiłku - nie tylko upodabniała się do odgrywanych artystów, ale też uczyła się śpiewać z charakterystyczną dla nich manierą. - Pierwszy raz od jakiegoś czasu występuję w swoim głównym zawodzie, jako wokalistka, w czymś, w czym czuję się na swoim miejscu - opowiadała rozentuzjazmowana.

Reklama

A śpiewać potrafi, co niejednokrotnie udowadniała. W 1990 r. wygrała festiwal w Opolu. Dwa lata później na zmianę z Katarzyną Groniec śpiewała główną rolę Anki w "Metrze". Wydała kilka płyt i regularnie występuje w musicalach i spektaklach muzycznych w warszawskich teatrach. Gra też w różnych serialach komediowych, choć głównie role drugoplanowe.

Jednak i tak zawsze większe zainteresowanie budziło jej życie prywatne, niż zawodowe. Szczególnie, że ona sama często dawała pożywkę plotkarzom i nie potrafiła powstrzymać się przed opowiadaniem o problemach z kolejnymi partnerami, ślubach czy rodzinnym domu. Szybko awansowała do mało prestiżowej grupy celebrytów, o których z lubością i złośliwie pisały wszystkie plotkarskie portale oraz gazety, wytykając jej nawet najmniejsze potknięcia.

Choć bolało, starała się nie przejmować tymi opiniami i robić swoje. - Nie można się pozwolić sprowokować i wdawać w polemiki. Zwłaszcza, jeśli plotki są wyssane z palca. Staram się podchodzić do tego z humorem i dystansem. Tam, gdzie mogę, oczywiście. Kiedy ktoś pisze ewidentną nieprawdę, która krzywdzi moich bliskich, lub szkodzi mojej pracy, wnoszę sprawy do sądu. I za każdym razem wygrywam - mówi.

I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, sytuacja obróciła się o 180 stopni. - Mam wrażenie, że tak zwany "hejt" zredukowany jest do minimum, a to w dzisiejszych czasach zdarza się bardzo rzadko. Jestem tym pozytywnie zaskoczona - cieszy się aktorka.

Faktycznie, ilość pochwał dorównuje ilości wcześniejszych obelg. Teraz można przeczytać głównie o tym, że rewelacyjnie śpiewa, ma wielki talent, jest genialna, a nawet... świetnie wygląda bez makijażu. - Jestem szczęśliwa, bo dawno już nie dostałam tylu dowodów sympatii ze strony publiczności i fanów na Facebooku! Słowa uznania dla mojej pracy są ważniejsze niż zwycięstwo! - twierdzi.

Miłośniczką jej talentu okazała się nawet bezkompromisowa i brutalnie krytyczna wobec jej prywatnych poczynań Karolina Korwin Piotrowska. - Ludzie są zdziwieni, że ona tyle potrafi. Skrzynecka to estradowa zwierzyna najwyższej klasy, która śpiewa, tańczy, rozbawia i wszystko to bez zadyszki - napisała w swoim felietonie.

Docenili to też ludzie z branży. - Rzeczywiście, pojawiło się sporo propozycji zagrania koncertów. Pracuję też nad nowym spektaklem "Kiedy kota nie ma" w Teatrze Capitol, w którym gram główną rolę. Premiera już jesienią - mówi Skrzynecka. No, to życzymy powodzenia!

EGP

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

TV14
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy