Reklama

Katarzyna Dowbor: Trzy rozwody i telewizja

Życie poświęciła telewizji i kilku mężczyznom. Dziś jest szczęśliwa bez niej i bez nich.

Już w szkole podstawowej była charakterna i... rzucała się w oczy. Katarzyna Dowbor (54 l.) głośno i bez oporów wyrażała swoje zdanie. W liceum - tak samo. Do tego jeszcze była najwyższa w klasie i podobała się kolegom, ale też ich onieśmielała.

Jej serce zdobył Piotr Dowbor, student III roku uniwersytetu. Została jego żoną, a mając 19 lat urodziła syna Macieja. Jednak wkrótce ich drogi się rozeszły. Wtedy postanowiła studiować pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim. W tym czasie poznała dziennikarza Janusza Atlasa. To on zaszczepił w niej zainteresowanie dziennikarstwem. I chociaż wcale tego nie planowała, trafiła do radiowej Trójki. Stamtąd w 1984 roku, jak sama mówi, wykupiła ją telewizja.

Reklama

- Uparłam się, żeby była w telewizji, bo wydawało mi się, że jest wyjątkowa. Inna od wszystkich. Nie tylko zewnętrznie. I była - wspomina Edyta Wojtczak.

Sama dziennikarka wspomina: - Całą młodość spędziłam w telewizji. Zaczynałam od noszenia herbaty Stasi Ryster i Wojtkowi Pijanowskiemu. Mówili: "Młoda, skocz po herbatę".

Na początku wzbudzała prawdziwą sensację. Przed nią w telewizji nie było nikogo rudego i piegowatego, kto pojawiałby się na wizji. - Na szczęście trafiłam na ludzi, którzy przekonali mnie, że inność jest wartością - wspomina i dodaje: - Po kilku występach wszyscy mnie kojarzyli.

Przez ponad 25 lat była gwiazdą polskiej telewizji. Zapowiadała programy, prowadziła własne audycje i akcje charytatywne, pojawiała się też w programach sportowych. Całkowicie poświęciła się pracy, przez co, niestety, często cierpieli najbliżsi. - Zawsze coś jest kosztem czegoś. Najbardziej na tym ucierpiał mój syn - mówi.

Nie przetrwało też małżeństwo z Januszem Atlasem. - Układało się dobrze do czasu, kiedy słuchałam go w życiu i w zawodzie jako jedynego mistrza. Popsuło się, gdy zaczęłam mieć własne zdanie - wspomina. To było bolesne rozstanie, ale najlepszym lekarstwem na nie okazała się praca. Tu spełniała się całkowicie.

Była perfekcjonistką, lubianą w zespole i co najważniejsze uwielbianą przez telewidzów. W końcu to właśnie w pracy na jej drodze stanął kolejny dziennikarz sportowy - Grzegorz Świątkiewicz. Była szczęśliwa u jego boku, a dodatkowo jej serce radowało się, bo pan Grzegorz miał znakomite relacje z Maćkiem. Nie sądziła, że w jej życiu wydarzy się jeszcze jakaś rewolucja. Ale jednak stało się...

Po 12 latach rozwiodła się. Przestała kochać, a ona nie umie udawać. Z trzecim mężem rozstała się w przyjaźni. Trzy rozwody to moja osobista klęska. Nie trafiłam na faceta, który byłby ideałem. Za rozpad tych małżeństw oczywiście nie winię bezpośrednio telewizji, ale bez wątpienia niepewność jutra, nerwowość, dyspozycyjność - to wszystko wywarło piętno na moim życiu - opowiada dziennikarka.

Na drodze pani Katarzyny stanął jednak jeszcze jeden mężczyzna. - Była szaleńczo zakochana, ale on nie był wolny... Nie mogli być razem, ale już na zawsze połączyło ich dziecko - mówi jej koleżanka.

Owocem wielkiej miłości z redaktorem naczelnym tygodnika "Polityka" Jerzym Baczyńskim jest Marysia (15 l.). Pani Katarzyna w wieku 40 lat drugi raz została mamą. Ale już zupełnie inną. Bo tym razem nie miała oporów, by poświęcać czas córce. Zawsze wybiera przedstawienie w jej szkole, a nie pracę.

- Późne macierzyństwo daje kopa do życia. Musisz wyglądać, walczyć, być na topie. Nie wolno się stać staruszką, której dziecko będzie się wstydzić - wyznaje.

Jej dorosły syn i dużo młodsza córka mają świetny kontakt. A pani Katarzyna... kilka lat temu została babcią. Ale każe mówić do siebie "bunia", bo uważa, że to brzmi urokliwie. Żyje spokojniej i wolniej. Nie ma jej w telewizji, ale wciąż zajmuje się prowadzeniem konferencji i imprez. Jest cudowną mamą i "bunią", którą życie cały czas bardzo cieszy.

KO

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Dowbor | telewizje | rozwody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy