Reklama

Katarzyna Bosacka o swoim programie "Co nas truje"

- W programie niczego nie naciągamy. Nasi bohaterowie są autentyczni, a eksperci wyważeni - mówi Katarzyna Bosacka o telewizyjnym cyklu "Co nas truje".

- W programie niczego nie naciągamy. Nasi bohaterowie są autentyczni, a eksperci wyważeni - mówi Katarzyna Bosacka o telewizyjnym cyklu "Co nas truje".
Katarzyna Bosacka jest autorką kilku programów telewizyjnych, m.in. "Wiem, co jem i wiem, co kupuję" i "Co nas truje" /AKPA

– Żyjemy w czasach informacyjnego chaosu, w którym trudno odróżnić prawdę od fikcji – przyznaje gospodyni programu. Nam zdradza, jak uniknąć zakupowych pomyłek oraz co jeść, by być zdrowszym.

Skąd wziął się pomysł na cykl "Co nas truje"?

- W tym roku mija 20 lat mojej pracy dziennikarskiej. Zajmuję się kwestiami konsumenckimi, zakupowymi. Zastanawiam się, co nam szkodzi, a co jest pożyteczne. Wszystkie teksty, które napisałam i programy, które zrobiłam, miały charakter edukacyjny. Żyjemy w czasach, które naukowcy określają "smogiem informacyjnym" - dociera ich do nas tak dużo, że trudno się połapać w tym, co jest prawdą, a co mitem. Jesteśmy też nieustannie straszeni różnymi rzeczami. Jedni zalecają szczepionki, inni od nich odżegnują, jedni mówią: nie jedz glutenu, inni przeciwnie. Uznałam, że w tym chaosie potrzebny jest głos rozsądku. Stąd wzięła się koncepcja magazynu. W programie niczego nie naciągamy. Bohaterowie są autentyczni, a eksperci wyważeni.

Reklama

Pani porady trafiają pod strzechy do pani Basi, Zosi i Halinki.

- Przecież to ja jestem taką panią Zosią czy Halinką! Proszę na mnie spojrzeć - przeciętna matka-Polka. Nie mam aparycji miss, zrobionych piersi ani ust. Dlatego telewidzom bliżej jest do mnie, niż do niejednej z moich telewizyjnych koleżanek.

Czym powinnyśmy się kierować przy zakupach spożywczych?

- Zawsze mówię, że trzeba zabrać ze sobą do sklepu ducha prababci i zastanowić się, co Polacy jedli przed laty. Czy to były sztucznie barwione orzeszki w karmelu, czy raczej orzechy w łupinach? Mleko w kartonie, czy takie jak najmniej przetworzone? Jadłam w najlepszych restauracjach świata, kosztowałam niezwykle wykwintnych dań. Po tych kulinarnych doświadczeniach wiem jedno - najlepsza na świecie jest kasza - matka nasza, ogórki kiszone, chleb na zakwasie, chudy nabiał, jaja, wędlina robiona domowym sposobem plus dużo warzyw i ryby. Im prościej jemy, tym jesteśmy zdrowsi. Jedyny znany mi produkt, który zyskuje na długotrwałej obróbce, to sos pomidorowy. Im dłużej go gotujemy, tym więcej likopenu zawiera. To sekret antynowotworowych właściwości kuchni śródziemnomorskiej.

Jak w kwestiach jedzenia edukować młodsze pokolenie?

- W tym przypadku sprawdza się powiedzenie: "czym skorupka za młodu nasiąknie...". Jeśli rodzice jedzą byle jak, to tak samo będą odżywiać się ich dzieci. Dlatego powinniśmy świecić przykładem i zachęcać dzieciaki do wspólnego gotowania. W przeciwnym razie wychowamy pokolenie kulinarnych nieuków.

Od czego powinien zacząć ktoś, kto chce zadbać o zdrowe jedzenie?

- Trzeba iść na zakupy z dobrymi okularami. (uśmiech) Najczęściej bowiem skład produktów drukowany jest bardzo małą czcionką. To może być sklep osiedlowy lub duży dyskont. W każdym można znaleźć lepsze i gorsze produkty. Zaczynamy od nazwy towaru, bo często kupujemy coś, nie zdając sobie sprawy, że to tylko udaje kawę lub masło. Po drugie, czytamy skład. Gdy sięgamy np. po pasztet, to powinien się składać z mięsa, wątróbki i przypraw. Im ten skład jest krótszy, tym mniej przetworzony jest dany produkt. Jeśli są tam składniki, których nazwy nie jesteśmy w stanie wymówić, to najlepiej taki produkt odłożyć na półkę. To podstawowe zasady. Jeśli je wdrożymy, to poprawi się jakość naszego jedzenia. Zyskają też finanse. Wprawdzie żywność naturalna jest droższa od tej wysoko przetworzonej, ale nie psuje się tak szybko jak różowa, napompowana wodą szyneczka czy mrożony chleb.

Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Bosacka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama