Reklama

Juan Carlos Cano: W Meksyku jestem bardziej znany, niż w Polsce

Zwycięzca ostatniej edycji "The Voice of Poland", pochodzący z Meksyku Juan Carlos Cano powiedział PAP Life, że dzięki polskiemu programowi w swej ojczyźnie jest dziś chyba bardziej znany, niż w Polsce. We wrześniu wystąpi w "La Voz Mexico" jako gwiazda.

"La Voz Mexico" to odpowiednik polskiego "The Voice of Poland", oparty na tym samym formacie. Juan Carlos Cano wyjaśnił PAP Life, że w jego rodzinnym kraju program ten cieszy się wielką popularnością, a jego widownia sięga 25 mln osób. "To dlatego, że Meksyk jest bardzo dużym krajem" - dodał wokalista.

Zdradził, że na wrzesień dostał zaproszenie do występu gościnnego w meksykańskim "The Voice".

"Ludzie w Meksyku śledzili moje losy w polskim programie i są bardzo dumni, że go wygrałem. Tak samo jak moja rodzina, która mieszka w Meksyku i Stanach Zjednoczonych. To bardzo miłe" - dodał.

Przyznał, że po zwycięstwie w polskiej edycji programu w jego życiu bardzo wiele się zmieniło. Jest popularny i rozpoznawalny. Tam, gdzie się pojawi, zaczepiają go ludzie prosząc o autograf albo wspólne zdjęcie. Tak było np. podczas festiwalu w Opolu, w którym wystąpił po wygranej w "The Voice of Poland".

Reklama

"Poszliśmy do miasta na kebab i natychmiast zjawiło się bardzo wielu ludzi, którzy gratulowali mi wygranej i prosili o autografu i zdjęcia" - powiedział muzyk. Zapewnił, że ciągle jest bardzo zaskoczony swoją popularnością, ale w ogóle go ona nie męczy.

"To jest to, czego szukałem i do czego dążyłem" - zaznaczył.

Cano był bodaj pierwszym Meksykaninem, który wystąpił na festiwalu piosenki polskiej w Opolu. Zaśpiewał tam utwór "Wolność, kocham i rozumiem" Chłopców z Placu Broni podczas koncertu z okazji 25 lat od pierwszych demokratycznych wyborów.

"Wiem, że to dla Polaków ważna rocznica i ważna piosenka, dlatego trochę się denerwowałem" - wyznał.

Juan Carlos Cano: Wolność to ważne słowo nie tylko dla Polski:

Nto.pl/x-news

Dodał, że odkąd kilka lat temu pierwszy raz zobaczył festiwal opolski - ze swoją teściową, która zawsze go oglądała - marzył mu się występ na tej imprezie w słynnym amfiteatrze.

"Moja żona mówiła mi, że to chyba niemożliwe, bo Opole to festiwal polskiej piosenki, tylko dla Polaków. Jestem więc bardzo szczęśliwy, że udało mi się na nim być" - dodał laureat "The Voice of Poland".

Juan powiedział, że prócz zaproszeń na festiwale i do występów w programach on i jego zespół Enclose ma też niemal całkowicie zapełniony kalendarz koncertów do końca roku.

"Rok temu wprawdzie też dawaliśmy dużo koncertów, ale nie było na nich ludzi. Teraz są i koncerty i ludzie" - śmiał się Meksykanin. I dodał: "Gdy grałem kiedyś w Meksyku, to były to przeważnie covery. W Polsce gram moje piosenki i okazuje się, że ludzie je znają".

Zapowiedział, że za około trzy miesiące ma się ukazać płyta jego i zespołu Enclose. Płyta będzie oczywiście rockowa, a piosenki które się na niej znajdą mają być wykonywane po polsku, angielsku i hiszpańsku.

Juan jest wokalistą, autorem tekstów i kompozytorem swoich piosenek. Gra na perkusji. Z Polską związany jest od 2004 roku, a zamieszkał tu w 2013 roku. Mówi, że podobają mu się też polscy wykonawcy - np. zespół Lady Pank czy Dżem.

Swoją przygodę z muzyką Juan zaczął, gdy miał 8 lat jako wokalista meksykańskiego zespołu ludowego.

"To nie była dobra muzyka, na pewno nie rockowa" - śmieje się dziś. PAP Life powiedział, że gdy miał 18 lat, zdecydował, że wszystko chce postawić właśnie na muzykę.

Wierzył, że mu się uda, bo jak mówi cała jego rodzina jest bardzo umuzykalniona i muzyka towarzyszyła mu od zawsze.

"Mój pradziadek i dziadek byli bardzo muzykalni, ale śpiewali i grali tylko w domu, nie profesjonalnie. Mój tata gra prawie na wszystkim - na perkusji, pianinie. Bardzo ładny głos miała też moja mama" - wyliczył. Mimo to - przyznaje - musiał mieć w sobie sporo samozaparcia, by dojść do miejsca, w którym się obecnie znajduje. Dziś powtarza: "Nigdy nie można rezygnować, z tego co chce się robić, bo tylko wtedy są rezultaty. Jestem bardzo zadowolony, że się nie poddałem".

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy