Reklama

Joanna Krupa w obronie zwierząt

O tragicznej sytuacji schroniska w kieleckich Dymianach media informowały w 2010 roku. W czwartek, 20 stycznia, schronisko odwiedziła Joanna Krupa. Modelka zdradza szczegóły swojej wizyty i to, jak dalej chce pomagać zwierzętom.

PAP Life: Odwiedziła pani schronisko, które w zeszłym roku zyskało miano obozu zagłady dla zwierząt. Czy obecnie sytuacja zwierząt jest lepsza?

Joanna Krupa: - Sytuacja zwierząt jest dużo lepsza. Widać, że mają dobrą opiekę, merdają ogonkami, nie są wygłodzone. Właśnie z powodu tej złej sytuacji w schronisku, o której dużo się mówiło, zdecydowałam się przyjechać do Dymian.

- Widziałam zdjęcia, które pokazywały tragiczną sytuację zwierząt. Musiałam zobaczyć, jak to wygląda w rzeczywistości. Organizacja, która teraz zajmuje się schroniskiem jest bardzo oddana temu zajęciu, widać, że mają pasję i dbają o te zwierzęta. Oczywiście, sytuacja nie jest idealna. Są duże problemy lokalowe, ale widać, że zwierzęta mają jedzenie, opiekę, ludzie dbają o nie.

Reklama

Rozmawiała pani również z prezydentem Kielc.

- Rozmawialiśmy z prezydentem Kielc o poprawie sytuacji tego schroniska. Możliwości budowy nowego, albo remontu tego, które jest. Chcę, żeby te zwierzątka miały lepsze życie. Za każdym razem, kiedy będę w Polsce, będę odwiedzać schronisko i sprawdzać, jaka jest sytuacja, czy prezydent spełnił swoje obietnice.

Czy padły jakieś deklaracje?

- Prezydent powiedział nam, że finanse nie są problemem, czeka na informację ze strony schroniska, jaka kwota pieniędzy jest potrzebna i na co będzie ona przeznaczona. Zapewniam, że ja i moja agentka będziemy kontrolować sytuację. To jest mój priorytet. Zobaczymy, czy prezydent dotrzyma słowa.

W wywiadach wspomina pani o otwarciu własnego schroniska.

- Na razie otwarcie schroniska jest moim marzeniem. Rozmawiam dużo z moim przyjacielem, z którym organizuję wiele akcji charytatywnych. Mam nadzieję, że w tym, lub przyszłym roku uda się nam coś zdziałać. Na pewno w Polsce też będę chciała zorganizować coś takiego, albo przynajmniej pomagać zbierać pieniądze, założyć fundację, żeby wszystkie zwierzęta miały lepszą sytuację, żeby nie marzły w zimę. Może uda się wyremontować stare schroniska. Wiadomo, nie mogę wszystkiego zrobić sama. Często o tym rozmawiam, staram się otworzyć serca ludzi na los zwierząt.

W Stanach psy mają trochę lepszą sytuację.

- W Ameryce jest dużo organizacji, które pomagają zwierzętom i mają troszkę lepszą sytuację. W Polsce sytuacja jest gorsza, chcę, żeby coraz więcej ludzi pomagało. Nie mówię, że muszą dawać pieniądze. Mogą np. reagować, kiedy ktoś źle traktuje zwierzę, a nie machać ręką i udawać, że nic się nie dzieje.

Jak wiadomo schronisko w Dymianach to nie jedyne schronisko w Polsce, które potrzebuje pomocy.

- Codziennie dostaję e-maile z informacjami o różnych schroniskach, o ich złej sytuacji. Dostaję zdjęcia psów, które są wygłodzone, umierają, bo są chore. Niestety, nie mogę wszystkim pomóc, ale oczywiście będę robić wszystko, co w mojej mocy, żeby przyczynić się do poprawy sytuacji zwierząt. Trzeba robić wokół tego dużo szumu, żeby ludzie w rządzie coś robili.

- Powiem szczerze, że to jest największy problem, że rząd macha ręką i w ogóle się nie interesuje tym, co się dzieje. Ci, którzy prowadzą schroniska, robią, co chcą i dlatego słyszymy o takich tragicznych sytuacjach.

Z Joanną Krupą rozmawiała Monika Dzwonnik (PAP Life)

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Krupa | Monika Pietrasińska | zwierze | zwierzęta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy