Reklama

Iwona Bielska: Na starość doczekałam się zainteresowania

Być może nadejdzie taki dzień, gdy będziemy ją nazywać pierwszą damą polskiego kina. Iwona Bielska jest znakomitą aktorką, ale zupełnie nie dba o popularność. Skromność to jedna z jej najpiękniejszych cech.

Nigdy nie należała do kobiet głośnych, pretensjonalnych i lubiących zwracać na siebie uwagę. Być może to dlatego długo pozostawała w cieniu aktorek lepiej widocznych, choć niekoniecznie bardziej utalentowanych. Na szczęście czas bycia nieco na uboczu dobiegł końca. Iwona Bielska jest dziś wręcz rozchwytywana.

- Dopiero na starość doczekałam się zainteresowania dziennikarzy - żartuje.

Klasa mistrzowska

Bez względu na to, czy przyjmuje role duże, czy małe, z każdej potrafi uczynić dzieło sztuki. Przykłady? Jest ich mnóstwo. Sięgnijmy po te z ostatniej chwili. W kryminale "Ziarno prawdy" Borysa Lankosza (premiera kinowa: 30 stycznia) pojawia się na minutę, a jednak - jako Misia - od razu zapada w pamięć. W "DISCO POLO" Macieja Bochniaka (premiera kinowa: 27 lutego) wciela się w babcię "Rudego". Starsza pani nie ma nic przeciwko karierze wnuka w branży disco. Przeciwnie: wspiera go, jak może.

Reklama

Jest jeszcze powstający właśnie drugi sezon serialu "Krew z krwi" (na antenie TVP 2 wiosną), tym razem w reżyserii Jana Komasy, no i to, co kocha najbardziej, czyli scena - kiedyś Narodowego Starego Teatru w Krakowie, dziś Teatru IMKA Tomasza Karolaka w Warszawie.

W ubiegłym roku sporo mówiło się o zasłabnięciu Bielskiej podczas prób do "Operetki" Witolda Gombrowicza i o tym, że do szpitala zawiozła ją koleżanka z IMKI, Magdalena Boczarska. Okazało się, że trzeba było natychmiast przeprowadzić operację, bo aktorka miała rozlany wyrostek robaczkowy. - Magda Boczarska uratowała mi życie - oświadczyła Iwona Bielska.

Zawsze rodzinnie

Co ciekawe, spektakl reżyseruje mąż aktorki, Mikołaj Grabowski (brat Andrzeja). Operatorem jest zaś syn Michał. Mieszkańcy stolicy mogą podziwiać panią Iwonę nie tylko w "Operetce", lecz także w "Dziennikach", "Opisie obyczajów III" i kontrowersyjnym projekcie "Bielska. Boczarska. Grabowski. Karolak. Miłość. Pieniądze. Nienawiść. Tęsknota" (najbliższy spektakl 19 lutego).

W Imce czuje się jak w domu - to pewne. Czy jednak lubi Warszawę? Urodziła się w Łodzi, dorastała na Bałutach - w rodzinie fotografików. Studiowała, a potem przez wiele lat pracowała w Krakowie (dyplom obroniła w 1977 roku), lecz role życia zagrała w łódzkim Teatrze Nowym (Elżbieta w dramacie "Królowa i Szekspir") i warszawskiej Imce (Marta w "Kto się boi Virginii Wolf" - ta sama, którą tak genialnie sportretowała Liz Taylor).

Jej miejsce na świecie

Dziś mieszka daleko od szumu wielkiego miasta - w Rudnie, nieopodal ruin urokliwego zamku Tęczyn. Dom postawiła tam także jej siostra Elżbieta Bielska-Graczyk - aktorka, która rozstała się z zawodem. Bajkowo, prawda? Może nawet trochę jak z horroru.

Skoro o opowieściach z dreszczykiem mowa, wypada przypomnieć upiorną Marynę w "Wilczycy" (1982) Marka Piestraka. Miała 30 lat i prezentowała się jak prawdziwa seks-bomba! Chętnie zresztą przyznaje: - Po studiach wyglądałam dość atrakcyjnie. Na adoratorów nie trzeba było czekać.

Kochali się w niej zwykli widzowie, ale też wielcy aktorzy z Romanem Wilhelmim na czele. Ich pogmatwany, nadający się na scenariusz filmowy związek, nie przetrwał próby czasu. Pani Iwona miała dosyć wahań nastroju ukochanego. Każde z nich zaczęło gdzie indziej szukać drugiej połówki. Ona znalazła (czy raczej odnalazła) mężczyznę, z którym jest do dziś - Mikołaja Grabowskiego. Poznali się w krakowskiej szkole teatralnej. Była na I roku wydziału aktorskiego, pan Mikołaj studiował reżyserię. Podobno nie miał odwagi podejść do pięknej blondynki, koledzy powtarzali zresztą złośliwie, że jest dla niego za dobra. Jakie to szczęście, że kilka lat później ich ścieżki znów się zbiegły!

Bez bankietów też można!

Popularność, która przyszła z sukcesem "Wesela" (2004) Wojtka Smarzowskiego (dostała nagrodę Orła), ani odrobinę jej nie zmieniła. Nadal jest skromną kobietą, która nie rozumie "celebryctwa". Nie bywa na balach, nie dba o to, by jej twarz trafiała na okładki poczytnych pism. Ma w sobie "to coś" - magię, której nie trzeba upiększać.

- Kiedy pojawia się na planie, wszystkich dookoła zaraża optymizmem i entuzjazmem - mówi Dorota Kolak, która grała z nią w serialu "Przepis na życie".

Maciej Misiorny


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Iwona Bielska | Iwona
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy