Reklama

Irena Falska: Pierwsza kobieta w "Dzienniku Telewizyjnym"

Należała do grona bardzo lubianych przez publiczność prezenterek, ale po latach straciła sympatię widzów.

Należała do grona bardzo lubianych przez publiczność prezenterek, ale po latach straciła sympatię widzów.
Irena Falska w 1968 roku /Domena publiczna /Z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego

Pamiętamy ją z telewizji, przede wszystkim z "Dziennika", w którym przez wiele lat czytała wiadomości. Jedna z najbardziej tajemniczych prezenterek, niechętnie mówi o sobie i swojej przeszłości. Dziś z małym ekranem nie ma już nic wspólnego, poświęciła się pomaganiu innym. I choć pani Irenie w ubiegłym roku stuknęła 90-tka, nadal jest atrakcyjną kobietą o nienagannych manierach i głosie rozpoznawalnym nawet teraz, po kilkudziesięciu latach.

Urodziła się w Łodzi w 1928 r. w rodzinie pedagogów i społeczników o mocno patriotycznych tradycjach. Matka, nauczycielka, była związana z Legionami Piłsudskiego. Ojciec, ścigany przez Niemców podczas okupacji, znalazł azyl w Belsku Dużym koło Grójca, gdzie w 1943 r. założył tajne gimnazjum. Po zakończeniu wojny rodzina Ochędalskich wróciła do Łodzi, a Irena - zafascynowana poezją, literaturą i muzyką licealistka, zwana Isią - brała udział w licznych ogólnopolskich konkursach recytatorskich.

Była w tym dobra, nawet bardzo. Kiedyś, gdy zdobyła nagrodę, przewodniczący wtedy jury znakomity aktor Aleksander Zelwerowicz przepowiedział jej sceniczną przyszłość. Nie pomylił się, może tylko trochę. Po maturze p. Irena dostała się na studia pedagogiczne oraz na  wydział wokalny łódzkiego konserwatorium. Znalazła miłość. Była bardzo młoda i bardzo zakochana... Jej mąż też, ale tej miłości nie starczyło na długo, choć w 1949 r. na świat przyszła córka Ika. Małżeństwo wkrótce się rozpadło, lecz pani Irena nie powróciła już do panieńskiego nazwiska.

Reklama

Córka Mariana Falskiego?

I właśnie wtedy narodziła się pierwsza plotka, jak się okazało, niezniszczalna, która towarzyszy jej do dziś. Mąż Ireny nosił nazwisko Falski i był krewnym Mariana Falskiego, autora elementarza, na którym wychowały się pokolenia Polaków. Bardzo szybko zaczęto powtarzać, że Irena Falska jest córką słynnego pedagoga. Plotkarzom zgadzało się wszystko. "Nie jestem córką Mariana Falskiego" - dementowała wielokrotnie tę plotkę. Bezskutecznie. Taka informacja znajduje się nawet w Wikipedii, choć niewiele więcej można tam o byłej prezenterce wyczytać.

Swoją przygodę z mediami rozpoczęła jednak nie od powstającej wtedy dopiero telewizji, a od radia. Gdy na początku lat 50. przeprowadziła się do Warszawy, podjęła w nim pracę jako inspektor programu. Jej głos i perfekcyjna dykcja recytatorki zwróciły uwagę Tadeusza Bocheńskiego, legendarnego spikera, i wkrótce rozpoczęła pracę przed mikrofonem. 

W Polskim Radiu powstała wtedy pierwsza redakcja reklamy, kierowana przez Kazimierza Adamowskiego, znanego spikera i lektora. Irena Falska dołączyła do zespołu i z luminarzami polskiego aktorstwa współtworzyła reklamy radiowe. Jako lektorka i spikerka pracowała w Polskim Radiu aż do przejścia na emeryturę w 1990 r. Podejmowała się również zadań dziennikarskich. Prezentowała znanych ludzi kultury, przygotowywała audycje poetyckie, prowadziła koncerty. Dzisiaj z sentymentem wspomina radiowe wpadki, gdy zawodziła technika, a ona, pozostawiona nagle sama sobie przed mikrofonem, improwizowała z sukcesem zabawne felietony. Radio było jej powołaniem i żywiołem, ale stworzyła sobie jeszcze trzy światy alternatywne.

Twarz "Dziennika"

Pierwszym była, zawsze jej bliska, muzyka. W 1959 r. pani Irena rozpoczęła współpracę ze Stowarzyszeniem Polskich Artystów Muzyków. Brała udział w setkach koncertów jako konferansjerka i recytatorka. Prowadziła festiwale w Zielonej Górze, Opolu i Sopocie., współpracowała z Filmem Polskim i studiem filmowym "Defa" w Berlinie. Przez wiele lat pracowała społecznie jako popularyzatorka muzyki i prowadząca koncerty dla szkół, domów rencistów i szpitali. Za swoją pracę i działalność społeczną otrzymała wiele prestiżowych nagród i odznaczeń.

Następnym jej światem okazała się telewizja. W 1968 r. Irena Falska rozpoczęła współpracę z Telewizją Polską jako lektorka "Dziennika Telewizyjnego". Przez wiele lat była jedyną kobietą, prezentującą wiadomości - pozostałą część ekipy stanowili panowie. Dzisiaj mocno podkreśla fakt, że po prostu czytała teksty i komentarze napisane przez innych, że była tylko głosem i twarzą na ekranie, bo taki był charakter jej pracy. Taki wykonywała zawód. Była bardzo lubiana przez telewidzów, ale do czasu.

W latach 80. czytane przez nią teksty stawały się coraz bardziej konfrontacyjne, a w okresie poprzedzającym ogłoszenie stanu wojennego otwarcie wrogie Solidarności. Telewidzowie kibicujący opozycji mieli więc do niej coraz mniej sympatii, jej notowania rosły się za to wśród ludzi związanych z obozem władzy. Stawką było utrzymanie się w zawodzie.

Mundur i ekran

Okrojony do osób najbardziej zaufanych i potrzebnych zespół "Dziennika Telewizyjnego" wydał z siebie awangardę prezenterów w wojskowych mundurach. Zmiany stroju na militarny nikt Irenie Falskiej nie zaproponował. Jak przyznaje sama pani Irena, kierownictwo telewizji zdawało sobie sprawę, że odmówi. Mundury prezenterów były znakiem osobistej akceptacji dla stanu wojennego, a ona uważała, że profesjonalista - lektor i prezenter - powinien jedynie odczytywać przygotowany dla niego przez redakcję tekst, nie okazując własnego zaangażowania.

Z upływem czasu mundury zniknęły z ekranu, ale ludzie, którzy je nosili, pozostali w pamięci widzów. Emocje były wtedy ogromne, a siła uprzedzeń, plotek i pomówień nie oszczędziła Ireny Falskiej. Są osoby gotowe przysięgać, że widziały ją na ekranie w wojskowym mundurze. Takie wspomnienia napotykamy do dzisiaj  w internecie, nawet w relacjach dziennikarzy z poważnych mediów.

W 1983 r. Irena Falska opuściła kraj. Wyjechała wraz ze swoim trzecim mężem Grzegorzem Woźniakiem, który został korespondentem Telewizji Polskiej w USA. Do "Dziennika Telewizyjnego" nie wróciła już nigdy.

Swój czwarty świat zaczęła budować w 2003 r., dwa lata po tragedii, jaką była dla niej śmierć  córki, Iki Szpakowskiej. W niewielkim lokalu przy ulicy Chmielnej w Warszawie, z pomocą przyjaciół, ludzi mediów i sceny, założyła Fundację "Ika". Wspiera ona osoby samotne, porzucone, dotknięte przemocą fizyczną i psychiczną, rodziny w kryzysie. Ten czwarty świat pochłania  Irenę Falską całkowicie. Ona kipi energią, zaraża optymizmem, mobilizuje swoim zaangażowaniem  i poczuciem humoru. Upływający czas ma do niej słabość...

Max Szot

Życie na Gorąco Retro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy