Reklama

"Hotel Paradise": Chwile grozy w rajskim hotelu

W rajskim hotelu na Bali doszło do niebezpiecznego wypadku. Część uczestników nie kryła przerażenia. "Ja się boję" - przyznał bardzo odważny do tej pory Łukasz.

W poniedziałkowym odcinku "Hotelu Paradise" mieszkańcy rajskiej willi na Bali tradycyjnie mieli wziąć udział w tzw. "puszce Pandory", czyli zasiąść w kręgu i odpowiadać na anonimowe, często bardzo niewygodne pytania.

Ta "Pandora" była tak emocjonująca, jak nigdy. Tym razem jednak nie za sprawą pikantnych pytań, ale niespodziewanych wydarzeń, które miały w jej trakcie miejsce. Ostatecznie sesja pytań i odpowiedzi musiała zostać przerwana, a uczestnicy uciekli w popłochu.

W rajski hotel uderzył bowiem... piorun. Nagle zgasło światło, a mieszkańcy zaczęli się ewakuować. Dramatyczne wydarzenia poruszyły szczególnie bardzo odważnego na co dzień Łukasza Karpińskiego.

Reklama

"Jak się będą wam jeżyć włosy, to połóżcie się na ziemię od razu!" - instruował z dużym przejęciem.

"Ja się boję" - przyznał, gdy Artur próbował go uspokoić.

Całą sytuację na koniec wyjaśnił i skomentował lektor programu.

"Tego wieczoru piorun naprawdę uderzył w jeden z budynków "Hotelu Paradise" i zmusił nas do przerwania Pandory. To nie był znak z nieba, a zwykłe wyładowanie, ale wszyscy najedliśmy się strachu. Nawet w raju zdarzają się gorsze dni. Ważne, że wszyscy cali" - usłyszeli widzowie.

Przeczytaj artykuł na stronie RMF!

Maria Staroń

RMF
Dowiedz się więcej na temat: Hotel Paradise
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy