Reklama

Halina Rowicka i Anna Kalczyńska: Należy się cieszyć każdą chwilą

Halina Rowicka i Anna Kalczyńska - znana aktorka i jej córka, dziennikarka TVN, świetnie łączą życie rodzinne z zawodowym. Zgodnie przyznają, że szczęśliwa rodzina i praca, która daje satysfakcję, to podstawa ich sukcesów.

- Więzy rodzinne i miłość to podstawa. Jednak równie ważna jest łącząca nas przyjaźń - przyznają zgodnie aktorka Halina Rowicka i jej córka, dziennikarka Anna Kalczyńska.

Obie panie jesteście spełnionymi żonami i matkami. Rodzina jest dla was najważniejsza.

Halina Rowicka: - Tak, jednak by funkcjonowała jak należy, potrzeba dużo energii. Dodatkowym stopniem trudności jest konieczność łączenia roli żony i matki z pracą zawodową. Ja chyba miałam trudniej niż Ania, bo i czasy były trudniejsze. Pracowałam wieczorami w teatrze, jeździłam na plany zdjęciowe. Wcześnie zostałam matką. Dwójkę dzieci, czyli Anię i Filipa, urodziłam na początku kariery. Później pojawiła się na świecie jeszcze Marysia.

Reklama

Anna Kalczyńska: - Moje życie tak się ułożyło, że dzieci pojawiły się w nim później niż u mamy. Karierę zawodową mogłam więc budować spokojnie.

Kto pani pomagał, pani Halino? Mąż, Krzysztof Kalczyński, też był przecież wtedy zajętym aktorem.

Halina Rowicka: - Spotkałam anioła - panią Walę, która mieszkała niedaleko i bardzo kochała dzieci, a nie miała swoich. Filip był jej pupilkiem.

Anna Kalczyńska: - Za to ty, mamo, zawsze mi mówiłaś, że jestem mądra i pięknie wyglądam, a to kapitał na życie. Powielałaś sposób zachowania swojej mamy, czyli mojej babci, która cię hołubiła.

Halina Rowicka: - Mama zawsze mnie wspierała, cieszyły ją wszystkie moje sukcesy. To była przepastna głębia miłości. Kiedyś przed nią trochę się broniłam. Teraz doceniam.

Anna Kalczyńska: - Babcia powtarzała nam: "Wy wykończycie tę matkę. Przecież mama musi odpocząć, dajcie jej spokój, ona nie śpi po nocach".

Halina Rowicka: - Teraz ja mówię do dzieci Ani: "Przecież mama jest nieprzytomna ze zmęczenia, dajcie jej odpocząć". Rzeczywiście, kalka.

To nie koniec podobieństw. Obie panie macie po troje dzieci.

Anna Kalczyńska: - Owszem, mama urodziła syna i dwie córki, ja też. Mało tego, identyczna jest różnica wieku między mną a moim bratem i między moją pierwszą córką a synem. Potem się rozminęłyśmy, bo moje trzecie dziecko, Krysia, urodziła się niedługo po drugim. Natomiast mama odczekała 14 lat, zanim urodziła Marysię.

Jakie są pani dzieci?

Anna Kalczyńska: - Najstarszy, Jaś, jest wrażliwy i bystry. 2-letnia Krysia dopiero zaczyna mówić, bardzo się frustruje, kiedy jej nie rozumiemy. Widać, że będzie pogodna. Hania mówi o sobie "ślednia", ma 3 latka i potrafi tupnąć nóżką. Chodzi w przedszkolu na balet. Lubi się bawić z chłopakami.

Jednym słowem, dziewczynki wdały się w mamę i babcię. A czy wnuki oglądały babcię w roli królewny w "Bajkach pana Perrault"?

Halina Rowicka: - Kiedyś to był hit. Mąż przechowuje te nagrania, żeby pokazać kiedyś wnukom. Niech wiedzą, że babcia była Śpiącą Królewną, Kopciuszkiem i Czerwonym Kapturkiem.

Nie sposób nie wspomnieć też o serialu "Dom", w którym zagrała Pani Ewę Talar.

Halina Rowicka: - Kiedy zaczynaliśmy, w latach 80., Filip był mały i grał mojego synka. Po kilkuletniej przerwie wróciliśmy na plan w latach 90. Dopiero z perspektywy czasu zdałam sobie sprawę z wartości tego serialu. Rzeczywistość historyczna została w nim zapisana w sposób na tyle niekontrowersyjny, że akceptowalny przez cenzurę. Chociaż Andrzej Mularczyk, scenarzysta, opowiadał mi kiedyś, że gdy spotkał po latach jednego z ówczesnych decydentów telewizyjnych, ten przyznał, że gdyby to od niego zależało, "Dom" nigdy by nie powstał.

Pani Aniu, a co rodzice czytali wam, gdy byliście dziećmi?

Anna Kalczyńska: - Najbardziej pamiętam "Archipelag Gułag", który czytali nam podczas wakacji na Mazurach. Wtedy byliśmy już nastolatkami. W dzieciństwie, gdy wychodzili wieczorem do teatru, zostawiali nas z magnetofonem. Włączali nam bajki, a czasem przycisk "nagrywanie". Dzięki temu powstały cudowne zapisy naszych rozmów, które rodzice odtwarzali przy różnych okazjach towarzyskich.

Można powiedzieć, że były to początki pani kariery dziennikarskiej. Choć droga była zawiła.

Anna Kalczyńska: - Rzeczywiście, najpierw studiowałam lingwistykę stosowaną, potem administrację europejską, po drodze była też prywatna szkoła warsztatowego dziennikarstwa. Na studiach trafiłam do "Pegaza", Telewizji Polonia, a na koniec, po stażu w Brukseli, los pchnął mnie w kierunku TVN24. Filip natomiast zdawał do szkoły teatralnej, ale ostatecznie znalazł się na SGH. Teraz wraca na ścieżkę artystyczną, kończy reżyserię w szkole Ślesickiego i Lindy. Działa na polu reklamy i marketingu. Nasza najmłodsza siostra, Marysia, kończy w Kopenhadze marketing międzynarodowy. Ostatnio była na praktyce w Brazylii.

Pani Halino, z pewnością jest pani dumna z dzieci. Ogląda pani córkę, kiedy prowadzi program "Dzień Dobry TVN"?

Halina Rowicka: - Oglądam, ale nie fanatycznie. Ania bardzo mi się podoba w roli prowadzącej. Chociaż nie unikamy też rozmów o błędach. Zdarza się to jednak bardzo rzadko.

Duet Kalczyńska - Kantereit zdążył się już dotrzeć?

Anna Kalczyńska: - Docieramy się i zbieramy komplementy. Czuję, że są szczere. Na początku było to zderzenie dwóch osobowości. Roberta pasjonują tematy górskie i plenerowe, mnie społeczne. Świetnie się jednak uzupełniamy.

Lubicie się?

Anna Kalczyńska: - Tak, ale romansu nie ma (śmiech). Cieszę się, że udało nam się ocalić naszą prywatność. Mało tego, uważam, że Robert podobny jest do taty z dawnych lat. Ten sam typ - śniada cera, wysoki, ciemne włosy, przystojny, szczupły. Ostatnio znalazłam cudowne zdjęcie: tata z nami na plaży. Wygląda jak młody bóg.

Porozmawiajmy o waszych mężczyznach. Pani Halino, zakochała się pani w mężu od pierwszego wejrzenia?

Halina Rowicka: - Tak, historia naszej znajomości była dość romantyczna. Spotkaliśmy się na obozie studenckim. Od razu zwróciłam uwagę na Krzysztofa, on na mnie też. Ale wtedy nie doszło jeszcze do poważnych deklaracji. To stało się już w Warszawie, na jednym z przyjęć. Krzysztof oświadczył mi się przy pierwszym tańcu. Powiedział: "Zawstydzę moją siostrę, która uważa mnie za wolnego ptaka, bo właśnie znalazłem kobietę mojego życia". "Wariat!" - pomyślałam i roześmiałam się, udając, że to żart. Po dwóch tygodniach były zaręczyny.

Pani Anno, a jak pani trafiła na miłość swojego życia?

Anna Kalczyńska: - Spotkaliśmy się w pracy. Przygotowywałam kolejną edycję programu o Unii Europejskiej, potrzebowaliśmy reklamy w prasie. Wyznaczono mi chłopaka z marketingu, Maćka Maciejowskiego. Otworzyłam drzwi do jego pokoju, a on cały się spłonił. To był pierwszy mężczyzna, który tak na mnie zareagował. Już nigdy potem nie zrobiłam na nim takiego wrażenia (śmiech).

Halina Rowicka: - Dowiedziałam się, Aniu, od twojej teściowej, że następnego dnia po waszej randce Maciek zadzwonił do niej niezwykle podekscytowany: "Mamo, jak chcesz zobaczyć moją przyszłą żonę, oglądaj telewizję".

W obu przypadkach panowie natychmiast zareagowali na wasze wdzięki.

Anna Kalczyńska: - Tak. Zadziałało prawo gromu (śmiech).

Wasi mężowie to romantycy czy racjonaliści?

Halina Rowicka: - Mój mąż to mieszanka obu tych cech. Z jednej strony jest poukładanym racjonalistą. Z drugiej, niespokojnym duchem, który ma niesamowity apetyt na życie. Z jego inicjatywy zrobiliśmy na przykład literacko-poetycki program o Broniewskim, z którym jeździmy po Polsce.

Anna Kalczyńska: - Łączy nas to, że nasi mężowie są dla nas przyjaciółmi.

Halina Rowicka: - Jeśli związek nie zamieni się też w przyjaźń, to marnie.

Czego można wam życzyć?

Halina Rowicka: - Aby Bóg dał zdrowie naszym dzieciom i wnukom. Wszyscy się fantastycznie spełniają, rodzinnie i zawodowo.

Anna Kalczyńska: - W zeszłym roku pożegnaliśmy naszą ukochaną babcię, która była z nami ponad 90 lat. Takie oświadczenia uczą, że należy się cieszyć każdą chwilą.

Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy