Reklama

"Fear the Walking Dead": Trzy dni w Meksyku - relacja z planu serialu

Zapraszamy do przeczytania relacji z planu serialu "Fear the Walking Dead". Przez trzy dni Katarzyna Ulman z redakcji swiatseriali.pl przyglądała się pracy twórców w Meksyku.

Zapraszamy do przeczytania relacji z planu serialu "Fear the Walking Dead". Przez trzy dni Katarzyna Ulman z redakcji swiatseriali.pl przyglądała się pracy twórców w Meksyku.
Rosarito Beach Hotel. Tutaj były kręcone zdjęcia w drugim sezonie serialu /AMC /materiały prasowe

Z lotniska w Tijuanie do meksykańskiego miasteczka Rosarito nad Oceanem Spokojnym jedzie się około czterdziestu minut. Tę przejażdżkę większość czasu ja i trójka pozostałych dziennikarzy (z Holandii, Belgii oraz Wielkiej Brytanii) spędziła obserwując cudowne widoki i jednocześnie walcząc ze snem po prawie - w moim przypadku - dwudziestogodzinnej podróży.

Zmęczenie jednak szybko minęło, kiedy dotarliśmy do celu naszej podróży, którym okazał się Rosarito Beach Hotel, co wywołało prawie dziecięcą radość u wszystkich obecnych. Dlaczego? Bo jak zapewne pamiętacie, to w tym hotelu rozgrywała się akcja drugiej połowy ostatniego sezonu "Fear the Walking Dead". Zainfekowani wypadający z hotelowych okien i szalejący w restauracji? Wszystkie zdjęcia były kręcone właśnie w Rosarito Beach Hotel.

Reklama

Można powiedzieć, że moja przygoda z Meksykiem oraz światem "Fear the Walking Dead", parafrazując słynną wypowiedź Hitchcocka, rozpoczęła się od wybuchu, a później było już tylko ciekawiej. Ale po kolei...

Pierwszy wieczór upłynął naszej grupie na rozmowach (do naszej maleńkiej grupy dołączyła wkrótce jeszcze trójka dziennikarzy - dwóch z Portugalii i jeden z Brazylii) oraz wspólnym oglądaniu pierwszych trzech odcinków nowej serii.

Nie będzie przesadą, jeżeli powiem, że wszyscy byliśmy zaskoczeni rozwojem akcji i odważnymi decyzjami scenarzystów! Wystarczy wspomnieć, że musieliśmy naprawdę ochłonąć po zakończeniu seansu (więcej o nowym sezonie będziecie mogli przeczytać za niedługo w naszym serwisie), więc tym bardziej nie mogliśmy się doczekać naszej wizyty w studiu. Choć w najśmielszych snach raczej nie byliśmy w stanie przewidzieć, że będzie na nas czekać aż tyle niespodzianek.


Tak więc następnego dnia, w ciepły kwietniowy poranek, kilka minut po ósmej w pełnej gotowości stawiliśmy się na parkingu i po krótkiej przejażdżce trafiliśmy do pierwszego punktu naszej podróży, czyli studia filmowego Baja Studios.

Baja Studios to miejsce, w którym kręcono takie filmowe hity jak "Titanic", dramat "Wszystko stracone" z Robertem Redfordem, "Pan i władca: Na krańcu świata" z Russelem Crowem czy też "Pearl Harbor" Michaela Baya.

Zbudowane na potrzeby filmu Jamesa Camerona w 1996 roku studio było przez długi czas własnością Twentieh Century Fox. Obecnie Baja Studios jest samodzielnym i niezależnym studiem, gdzie realizowanych jest coraz więcej produkcji filmowych i telewizyjnych. Zresztą decyzja o zachowaniu studia okazała się bardzo pozytywną dla regionu oraz strony meksykańskiej. I właśnie tutaj kręcono zdjęcia do "Fear the Walking Dead".

Po zwiedzeniu studia i dokładnym wypytaniu o rozmiary basenu (w którym zrealizowano ujęcia z "Abigail" w poprzedniej serii) trafiliśmy do Kolonii, czyli lokalizacji znanej z drugiego sezonu. Na planie nadal znajduje się apteka, mogliśmy zajrzeć do "mieszkania" Nicka i Luciany oraz zobaczyć notatki z hiszpańskimi zwrotami i słówkami rozwieszone na ścianach. Pamiętacie, jak Nick uczył się hiszpańskiego?

Przechadzając się po planie oraz wspominając określone sceny z serialu przystanęliśmy na ganku. Zafascynowani rozpościerającą się przed nami plażą i Oceanem Spokojnym zostaliśmy nagle wyrwani z naszej zadumy, kiedy jedna z dziennikarek zauważyła... wieloryba. Następne piętnaście minut (być może dwadzieścia, straciliśmy trochę poczucie czasu) wpatrywaliśmy się dzielnie w ocean  i zobaczyliśmy go jeszcze z dwa razy, zanim zniknął nam z oczu.

W tym miejscu muszę zaznaczyć, że nasza grupa była bardzo rozmowna i naprawdę uwielbiała zdjęcia. Za każdym razem, kiedy padało hasło "zdjęcie grupowe" wszyscy biegli w ustalonym kierunku. Dzięki temu oprócz niezapomnianej wyprawy, przygód na planie, spotkań i rozmów z aktorami, przywieźliśmy z Meksyku pamiątkę w postaci zdjęć przy autobusie (jak najprawdziwszy zespół rockowy), czy w Baja Studios.

Po powrocie do studia przystąpiliśmy do pracy. Mieliśmy bowiem okazję wypytać producenta wykonawczego "Fear the Walking Dead", Dave’a Ericsona, o wszystkie sekrety trzeciego sezonu.

Ten wywiad przeprowadziliśmy przez Skype’a. Dave odpowiadał na nasze pytania związane z fabułą nowych odcinków; zdradził dużo sekretów produkcji, o których nie sposób pisać nie psując widzom zabawy oraz wyjawił, co jego zdaniem stanowi o ogromnej popularności seriali takich jak "Fear the Walking Dead" czy "The Walking Dead".

W oczekiwaniu na następny wywiad udało nam się zerknąć na pracę charakteryzatorów. Dowiedzieliśmy się, jak przebiegają prace, jak nakręcono scenę z premierowego odcinka, w której jedną z postaci spotka coś niespodziewanego oraz gdzie i jak przechowywane są takie rzeczy potrzebne charakteryzatorom do pracy jak... fragmenty sztucznej skóry czy uszy. Zdradzam - w pudełkach, przypominających kształtem tekturowe opakowanie na pizzę. Po tym, jak poprosiliśmy fotografa o zdjęcia z zainfekowanym udaliśmy się do jednego z biur, czekając z niecierpliwością na aktorów, z którymi mieliśmy przeprowadzić wywiad.

Po kilku pełnych napięcia minutach okazało się, że będziemy mogli porozmawiać z Kim Dickens (wcielająca się w rolę Madison; aktorka jest również znana z np. "Lost. Zagubieni", "Deadwood", "Gone Girl", "Treme") oraz Colmanem Domingo (serialowy Strand; "The Birth of a Nation", "Firt Match"). Mogłabym napisać parę stron o tym, co zdradzili nam aktorzy i co czeka ich w trzecim sezonie - o tym wszystkim przeczytacie wkrótce w naszym serwisie - ale w tym momencie wolałabym zaznaczyć, jak świetnie Dickens i Domingo rozumieją się ze sobą.

Niewątpliwą zaletą serialu jest relacja pomiędzy bohaterami granymi przez tych aktorów - to właśnie dzięki ich zakulisowej przyjaźni. W ciągu kilkunastu minut ta dwójka przerywała sobie, drażniła się ze sobą i wspominała najśmieszniejsze wpadki podczas kręcenia zdjęć w drugim sezonie. Można odnieść wrażenie, że Kim oraz Colman są najlepszymi przyjaciółmi - w pewnym sensie ta relacja przelewa się na ekran.

Jakby tego było mało, następnym punktem wizyty na planie, było spotkanie z Colinem Thurstonem, rekwizytorem. Colin opowiedział nam anegdoty z planu; wyjawił, jakie przedmioty zabrał ze sobą z planów filmowych i co jest najcięższym elementem jego pracy oraz dlaczego warto kręcić filmy i seriale w Meksyku (przede wszystkim ze względów finansowych).

Jak się okazuje, jednym z najcięższych, ale też i jednym z najbardziej kreatywnych zadań jest wymyślenie nazw własnych produktów spożywczych (np. puszki z jedzeniem czy napoje gazowane), jakie pojawiają się w serialu. Do tego dochodzi rozwiązanie dość niecodziennych problemów jak np. wykonanie własnych monet. W jednej ze scen trzeciego sezonu Colin nie mógł użyć amerykańskich monet.

"Jeżeli kręcilibyśmy zdjęcia w Ameryce mógłbym wykorzystać duplikaty jednej z monet [20$ - przyp. red.], ale niestety - meksykańskie prawo zabrania użycia duplikatu monety amerykańskiej lub waluty meksykańskiej" - mówi Thurston.

Problemy mogą również wypłynąć w przypadku... broni. Thurston i jego ekipa spędzili pięć tygodni tworząc odpowiednie rekwizyty na potrzeby serialu. A jaki skarb zabrał Colin z planu zdjęciowego? Okazuje się, że najlepszą i zarazem najcenniejszą pamiątką z planu jest hełm Dartha Vadera z "Gwiezdnych wojen". Jednak to, co jest w tej historii najlepsze, to fakt, że Colin zdobył ten hełm drogą... wymiany. Oddał za niego model ksenomorfa z "Obcego". Thurston pracował na planie filmu Camerona, więc ten rekwizyt nie miał dla niego aż takiej wartości. Nie wiem jak wy, ale ja z chęcią przygarnęłabym i hełm, i ksenomorfa.

Kolejnym punktem na trasie było biuro Bernarda Trujillo, scenografa oraz dyrektora artystycznego. Bernardo opowiedział naszej grupie, jak wpadł na pomysł zbudowania jednej z lokacji oraz zdradził kilka interesujących szczegółów dotyczących produkcji.

Jak się okazuje budowa zajęła ekipie Bernarda tylko cztery tygodnie! Początkowa koncepcja zakładała, że produkcja wynajmie odpowiedni budynek, jednak po wielu tygodniach starań, ten plan przepadł: - "Zależało nam, aby znaleźć odpowiedni typ architektoniczny, który nie jest w Meksyku zbyt powszechny. Długo szukaliśmy dobrej lokalizacji, ale nie mogliśmy jej znaleźć, bo nie byliśmy w stanie znaleźć właściwego domu - takiego, który odpowiadałby przedstawianej w serialu historii" - mówi Trujillo. - "Na koniec wybraliśmy lokalizację i wszystko zbudowaliśmy od podstaw. I była to dobra decyzja - miejsce, w którym kręcimy jest przepiękne".

Jedną z inspiracji Bernarda dla tego projektu była finałowa scena "Poszukiwaczy Zaginionej Arki", kiedy Arka zostaje umieszczona w magazynie: - "W ostatniej scenie widzimy, że ten magazyn jest ogromny i pełen tajemnic".

Kiedy pożegnaliśmy się z Bernardem czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka - udaliśmy się mianowicie na plan zdjęciowy, gdzie zobaczyliśmy, jak kręcono dwie sceny! Oczywiście, zdradzenie choćby najmniejszego szczegółu zepsułoby widzom zabawę i sprowadziło na mnie trochę problemów. Mogę jednak powiedzieć, że brali w nich udział Frank Dillane (Nick), Alycia Debnam-Carey (Alicia) oraz Mercedes Mason (Ofelia).

Z kolei po zakończeniu sceny nasza grupa mogła porozmawiać z Alycią, co wprawiło nas w jeszcze lepszy nastrój. Aktorka znana z roli Lexy w serialu "The 100" odpowiedziała na kilka pytań i zdradziła, która z jej bohaterek świetnie poradziłaby sobie w trakcie apokalipsy. Zgadniecie, kogo wskazała?

Po rozmowie spacerowaliśmy przez chwilę po planie, przy okazji podziwiając cudowny meksykański krajobraz. Zdjęcia kręcone są niedaleko Rosarito w przepięknym miejscu, więc co mogła zrobić grupa dziennikarzy? Dokładnie! Wyciągnąć aparaty i zacząć robić zdjęcia...

Trzeci sezon "Fear the Walking Dead" zadebiutuje na kanale AMC 5 czerwca o godz. 3:00 równolegle z amerykańską premierą (powtórka w ten sam dzień o 21:00) z pewnością zapewni widzom wiele wrażeń. Twórcy poprawili niedostatki dwóch pierwszych serii oraz wytoczyli przed każdym z bohaterów nową ścieżkę. Nowe odcinki zapowiadają się intrygująco - sami aktorzy cieszą się z materiału, jaki otrzymali do zagrania - i ja osobiście nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak potoczą się losy Stranda, Madison, Alicii oraz reszty ekipy.

Katarzyna Ulman, swiatseriali.pl


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fear the Walking Dead
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy