Reklama

Emilian Kamiński: Człowiek z Kamienicy

Jego specjalnością jest... realizowanie swoich marzeń. Nigdy się nie poddaje. Efekty dowodzą, że warto walczyć do samego końca.

Emilian Kamiński (60 l.) jest szczęśliwym mężem i ojcem trójki wspaniałych dzieci. Jednak częściej niż w domowym zaciszu można go spotkać w Teatrze Kamienica, gdzie całkowicie oddaje się sztuce. Nie ukrywa, że to właśnie ona jest całym jego życiem...

Panie Emilianie, od najmłodszych lat pracował pan naprawdę bardzo ciężko. Wszystko po to, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym obecnie się pan znajduje?

Emilian Kamiński: - Od momentu dostania się do szkoły teatralnej zrozumiałem, że rozpoczęły się najwspanialsze lata mojego życia. Co prawda pracowałem ciężko, czasami siedziałem w akademii od świtu do nocy, momentami po prostu tam mieszkałem. Niemniej jednak było to dla mnie jak piękny sen...

Reklama

I podobno wykorzystał pan swoją uczelnię najlepiej, jak tylko można było!

- Faktycznie, coś w tym musiało być. Gdy ukończyłem studia jeden z moich profesorów, powiedział coś, co szczególnie utkwiło mi w pamięci. "Jeżeli szkołę teatralną miałbym porównać do krowy, to muszę ci powiedzieć Emilianie, że wydoiłeś ją do końca. Ale teatr, mój synku, to jest raczej świnia." Po latach przyznaję, że miał sporo racji...

Ale - co by nie mówić - teatr jest przecież dla pana całym życiem! Kiedy tak naprawdę w pana głowie narodził się pomysł stworzenia własnego teatru?

- Ta myśl pojawiła się w mojej głowie bardzo dawno, bo już w 1988 roku. Podsunął mi ją pan Joseph Papp, który gościł w Polsce na zaproszenie mojego dyrektora Janusza Warmińskiego. Miałem zaszczyt z obydwoma panami rozmawiać, zadawałem dużo pytań. I w pewnym momencie pan Papp powiedział mi, że po upadku PRL-u powinienem założyć własny teatr. I ta myśl cały czas nie dawała mi spokoju...

To czemu zwlekał pan z tym pomysłem aż tak długo?

- Czułem się niegotowy. Jednak przede wszystkim nie miałem na to pieniędzy. A jak wiadomo - byłaby to kosztowna inwestycja.

Nastał jednak 2002 rok, który zmienił bardzo wiele...

- Tak, to właśnie wtedy odnalazłem wymarzone miejsce na teatr. A proszę mi uwierzyć, że to wcale nie było łatwe. Chodziłem po różnych miejscach w Warszawie, ale to obecne po prostu mnie zaczarowało. Wiedziałem, że właśnie tutaj chcę mieć swój teatr. Stanąłem na podwórku i powiedziałem tylko: "Mam cię".

Pan chyba nigdy się nie poddaje. Zawsze jest pan taki uparty w swoim dążeniu do celu?

- To fakt! W tym moim trochę desperackim działaniu nie zwątpiłem ani przez sekundę. Chociaż wszyscy inni już zdążyli się poddać. Ale ja już tak mam! Jak wytyczę sobie jakiś cel, to dążę do niego za wszelką cenę.

I dzięki pańskiemu samozaparciu Teatr Kamienica doczekał się już swoich trzecich urodzin. Jest pan dumny ze swojego "dziecka"?

- Mam tyle problemów z jego utrzymaniem, że nie mam czasu nawet być z niego dumny. Jestem tutaj na służbie. Moja rola sprowadza się do tego, żeby spośród tak wielu teatrów widz wybrał właśnie mój. Muszę zrobić wszystko, żeby nie był rozczarowany i zechciał tutaj wrócić.

Oddaje się pan teatrowi bez reszty. Rodzina nie ma o to pretensji?

- Oni na szczęście mi to wybaczają. Powiem nawet więcej - oni to rozumieją! Mam świadomość, że praca, którą wykonuję, nie służy domowi i życiu rodzinnemu. Jakby na to nie patrzeć, moje dzieci i żona są przeze mnie trochę opuszczone. To jest niestety najwyższa cena, którą płacę za teatr każdego dnia.

Pańska żona jest dojrzałą kobietą, która również ma artystyczną duszę, więc podejrzewam, że to rozumie. Ale jak udało się wytłumaczyć dzieciom, że taty cały czas nie ma w domu?

- Przeprowadzałem z nimi poważne rozmowy. Cały czas dręczyły mnie bowiem okropne wyrzuty sumienia. Kajetan powiedział wówczas do mnie: "Tato, faktycznie nie gramy z tobą w piłkę, nie jeździmy także wspólnie na rowerach. Rzeczywiście mamy cię mało. Ale robisz tak fajny teatr, że jesteśmy z ciebie szalenie dumni. Dlatego rób go dalej." A po chwili młodszy dodał: "Mam tu w skarbonce 20 zł, weź je na ten swój teatr." Są to mali, ale bardzo rozumni ludzie. Póki co nie musiałem skorzystać z zawartości skarbonki Cypriana.

A córka Natalia?

- To już dorosła dziewczyna, która również rozumie mnie doskonale. Zresztą sama przekonała się o tym, co oznacza magia teatru. Od czasu do czasu pracuje razem ze mną w Kamienicy.

A wracając do chłopców, Cyprian w tym roku przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. To musiało być dla pana ważne wydarzenie.

- Nie chcę, aby to źle zabrzmiało, ale dla mnie Bóg jest wtedy, gdy jestem z nim w samotności. A te wszystkie złocenia, ogromne kościoły nie są mi potrzebne do rozmowy z Jezusem. Najważniejsze,

abym odnajdywał go w swoim sercu. Czasami wydaje mi się, że jak spojrzę psu w oczy, to widzę w nich więcej duszy, niż w oczach niejednego człowieka zarzekającego się, że jest tak szalenie wierzący. A muszę nieskromnie dodać, że jestem bardzo dobrym obserwatorem. Nawet nie zdaje sobie pani sprawy, ile jestem w stanie zobaczyć w czyichś oczach. Czytam myśli. To czasami staje się moim przekleństwem.

Powiedziałabym raczej, że to może być wielki dar!

- No nie wiem! Dowiaduję się rzeczy, których po prostu nie chciałbym rejestrować. To bardzo utrudnia życie. Ale i tak jestem na tyle głupi, że za mało ufam swojemu instynktowi. Tak naprawdę ciężko się żyje takiemu człowiekowi jak ja. Dlatego bardzo wiele chwil spędzam w samotności. Między ludźmi też zwykle jestem sam, ale umiem być towarzyski.

Ale jest pan w tej swojej samotności szczęśliwy?

- Tu, w teatrze - tak. W tym moim małym świecie jestem szczęśliwy. Natomiast w otaczającej mnie rzeczywistości - średnio. Chciałbym móc przenieść się wstecz, najchętniej o jakieś 80 lat. Wtedy być może byłbym szczęśliwy nie tylko u siebie. W dzisiejszych czasach zbyt wiele rzeczy mi się nie podoba. Wydaje mi się, że powinno być lepiej. Jednak cały czas mam nadzieję, że tak właśnie będzie.

Alicja Dopierała

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź program telewizyjny na stronie teletydzien.pl!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Emilian Kamiński | kaminski | Kamińśki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy