Reklama

Dziennikarz Kamil D. zatrzymany w śledztwie ws. fałszerstwa weksla

Znany dziennikarz Kamil D. został zatrzymany w śledztwie dotyczącym fałszerstwa weksla - potwierdziła PAP w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik.

Znany dziennikarz Kamil D. został zatrzymany w śledztwie dotyczącym fałszerstwa weksla - potwierdziła PAP w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik.
Kamil D. /Dariusz Śmigielski / Dziennik Łódzki / Polska Press /East News

- Potwierdzam, że to zatrzymanie miało miejsce - powiedziała w poniedziałek wieczorem prok. Bialik, po szczegóły odsyłając do prowadzącej postępowanie Prokuratury Regionalnej w Katowicach, która w tym czasie kompletowała jeszcze informacje.

Jak przekazywał w sierpniu br. portal TVP Info, Prokuratura Regionalna w Katowicach prowadzi śledztwo z zawiadomienia byłej żony dziennikarza o popełnieniu przez niego przestępstwa podrobienia podpisu na wekslu. 

Według portalu w 2009 r. dziennikarz złożył w banku "weksel własny" - na kwotę ponad 2 mln franków szwajcarskich - jako poręczenie kredytu na zakup nieruchomości. Na papierze widniały podpisy Durczoka i jego ówczesnej żony. Podpis żony miał zostać sfałszowany.

Reklama

Według portalu TVP Info, w tym roku bank zwrócił się do byłej już żony dziennikarza z wezwaniem do wykupu weksla z powodu nieuiszczenia należności przez kredytobiorcę. Była żona zaprzeczyła, że złożyła swój podpis na wekslu, kwestionując autentyczność podpisu na papierze. Oświadczyła, że podpis został podrobiony, a jej nie było przy sporządzeniu tego weksla, nigdy go też nie widziała.

Jak podawała TVP Info, adwokaci byłej żony dziennikarza w lipcu br. złożyli do Prokuratury Regionalnej w Katowicach zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa podrobienia podpisu na wekslu. W następnym miesiącu prokuratura wszczęła śledztwo, pod kątem przestępstwa podrobienia papieru wartościowego.

Zgodnie z kodeksem karnym przestępstwo z artykułu 310 par. 1 kodeksu karnego "podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności".


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy