Reklama

Czesław z klasą. Pani Małgosia odpada z "X Factor"

Czesław Mozil złamał niepisaną regułę, którą przyjęli jurorzy polskiego "X Factor", w myśl której każdy chroni swojego podopiecznego przed odpadnięciem.

Mozil mając do wyboru Małgorzatą Szczepańską-Stankiewicz ze swojej grupy 25+ i Michała Szpaka z grupy Kuby Wojewódzkiego, wskazał na obiektywnie lepszego - Szpaka.

W ten sposób 5 czerwca w finale pierwszej polskiej edycji programu wystąpią: Ada Szulc, Michał Szpak (podopieczni Kuby Wojewódzkiego) i Gienek Loska, którym "opiekuje się" Czesław Mozil. To właśnie Loska uważany jest za faworyta "X Factor".

"Jestem chwilowo na topie. Co będzie za miesiąc, za dwa? Nie wiem. Może nic nie będzie?" - w ten sposób Gienek skomentował swoją sytuację w programie.

Reklama

W niedzielny (29 maja) wieczór to właśnie Loska oraz Ada Szulc otrzymali najwięcej głosów od telewidzów, dzięki czemu awansowali do finału.

Mniej sms-ów wysłano na Michała Szpaka i Małgorzatę Szczepańską-Stankiewicz, i to oni zmierzyli się w dogrywce, która rozstrzygnęła o znalezieniu się tego pierwszego w finałowej trójce.

Trzeba jednak przyznać, że na zakończenie przygody z "X Factor" pani Małgosia dała swój najlepszy występ (albo drugi najlepszy, po "Alei gwiazd" Zdzisławy Sośnickiej). Dzięki Mozilowi pani Małgosia mogła wykonać przebój Bajmu "Co mi Panie dasz" w zupełnie innej, opartej na akordeonie, aranżacji. Widać było, że najbardziej doświadczona uczestniczka "X Factor" dużo pewniej się czuje, interpretując polskie utwory.

Przedostatni odcinek pierwszej edycji show znów stał pod znakiem docinków na linii Maja Sablewska - Kuba Wojewódzki. "Maja założyła swoje własne fan-kluby, bardzo się cieszę" - szydził showman. Gdy w innym momencie - po wykonaniu przeboju "Hello" przez Gienka Loskę - usłyszał od koleżanki, że plecie bzdury, zrewanżował się, stwierdzając, że jej komentarze są na poziomie "Bravo Girl".

"X Factor" oglądał również Zbigniew Hołdys. Na Facebooku podzielił się swoimi (krytycznymi) wrażeniami:

"Gdyby nie to, że robią telewidzom krzywdę i generują gówniany smak, to taki 'X Factor' mógłby być sobie codziennie. Ale kiedy straszliwe fałsze juror nazywa 'charyzmatycznymi glissandami', kiedy na beznadziejne wykonania graniczące z dewastacją muzyki mówi się, że 'są na poziomie oryginału', to..." - nie dokończył Hołdys. Zgadzacie się z nim?

"Język Elit": Czesław ujawnia, czy ogląda pornografię

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy