Reklama

"Czas honoru": W każdym z nas jest dobra i zła natura

Siódma seria "Czasu honoru" to czas bohaterów z okresu Powstania Warszawskiego, ale będzie też kilku antybohaterów. Takich czarnych charakterów jak Woźniak, kreowany przez Mariusza Kiljana.

Na stronie RMF24.pl trwa konkurs pod hasłem I Ty możesz zagrać w serialu "Czas honoru"!

Co tydzień na stronie RMF 24 pojawiają się dwa unikatowe zdjęcia z archiwum Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, pokazujące wojenną codzienność. Zadaniem uczestnika konkursu jest stworzenie historii, która mogłaby stać za wybraną fotografią. Na plan zdjęciowy zaproszeni zostaną autorzy najciekawszych opowieści. Będą oni mogli spotkać aktorów grających w "Czasie honoru", zobaczyć od kuchni, jak powstaje film, ale przede wszystkim wystąpić w serialu w roli statystów!

Reklama

Poznaj szczegóły konkursu!

W nowym sezonie produkcji TVP, "Czasu honoru - Powstanie", pojawi się między innymi Woźniak, kreowany przez Mariusza Kiljana, którego pamiętamy z poprzednich części serialu.

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Cofamy się do czasu Powstania Warszawskiego - w jakiej sytuacji zastajemy pana bohatera?

Mariusz Kiljan: - Woźniak na początku wojny, ponieważ zostaje złapany przez gestapo, kolaboruje z Niemcami. Dostaje pod swoją władzę restaurację i właśnie w tej restauracji Niemcy podglądają AK-owców, żeby ich wyłapać. Woźniak po prostu im pomaga, a jednocześnie czuje się coraz bardziej bogaty i coraz więcej może. Koniec końców AK-owcy go łapią, przez przypadek Woźniak dostaje się znów pod władzę Niemców i trafia do kościoła, gdzie poznaje swojego przyjaciela Rainera, którego gra Piotrek Adamczyk. I z tym Rainerem zaczynają powolutku kombinować poza wojną, czyli robią interesy.

- Poznajemy tę drugą naturę Woźniaka, tego Woźniaka, którego później widzimy jako ubeka, tego Woźniaka, który idealnie potrafi się dostosować do każdej sytuacji. Coś w niektórych z nas siedzi takiego, w nas Polakach, zgodnie z określeniem: "No przecież kombinuję, tak? Kombinuję to żyję". Woźniak jest dokładnie takim przykładem kombinatora.

W "Czasie honoru" jest mnóstwo prawych ludzi, bohaterów, ale też jest kilka schwarzcharakterów - właśnie Woźniak jest jednym z nich. Dla aktora to jest chyba ciekawe wyzwanie grać takiego złego.

- Tak, jest to na pewno wyzwanie dla aktora. W każdym z nas jest dobra i zła natura. A z Woźniakiem jest o tyle ciekawa sytuacja i złożona jednocześnie, że to nie jest tylko taka postać, której od razu nienawidzimy i mamy ją zaszufladkowaną. Bo w pewnym momencie dowiadujemy się, i to w tej właśnie serii, że Woźniak poznaje swoją przyszłą żonę. Gra ją Sonia Bohosiewicz. Żonę, kobietę, przez którą on staje się takim naprawdę złym facetem. Ale gdzieś w środku są w nim pokłady dobroci. On się zakochuje i wszystko to, co robi złego, robi dla niej. Co potem widzimy w następnych częściach. Tak naprawdę tą jego złą naturą była tylko i wyłącznie natura mężczyzny, którego kobieta tak omamiła. I on, biedny, dla kobiety jest w stanie zrobić najgorszą rzecz.

Ludzie czekali na ten serial, bardzo go lubią. Jak pan sądzi, dlaczego Polacy tak pokochali ten serial?

- My żyjemy w takich czasach, dziś poprzez to, co się dzieje w telewizji, co nam pokazują media, lubimy się utożsamiać. Każdy z nas chce poznać czyjeś losy. Serial "Czas Honoru" jest takim serialem, w którym, oprócz oczywiście wiadomości historycznych, oglądamy też losy bohaterów. One są raz wymyślone, raz prawdziwe. Ale mimo wszystko gdzieś po drodze widzimy w tych ludziach, którzy brali udział w wojnie, nie tylko bohaterów, ale też zwykłych ludzi. I to myślę bardzo przyciąga do oglądania tego serialu.

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Czas honoru
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy