Reklama

Cejrowski zaprasza na swoje podwórko

Pojawiam się w miejscach, które sprawiają mi radość. To wesoły program, a widzowie muszą czuć, że jestem u siebie, że zaprosiłem ich na swoje podwórko i że rozumiem, co im pokazuję - mówi Wojciech Cejrowski.

Skąd pomysł, by "Wojciech Cejrowski. Boso" pojawił się w TV Puls?

Wojciech Cejrowski: - Ta telewizja jest na multipleksie, czyli ma dużo większy zasięg, niż dostępna wyłącznie w kablówce TVN Style. Kiedy więc wygasły moje zobowiązania wobec TVN, skorzystałem z okazji i przesiadłem się z kucyka na rumaka.

Premierowe odcinki przybliżają widzom Karaiby. Dlaczego wybrał pan akurat ten region?

- Znam Karaiby od 30 lat, byłem na wielu wyspach, pracowałem jako barman na plaży, szwendałem się bez celu, szmuglowałem rum... Jestem tam u siebie, więc nawet, gdy przydarza się jakaś niebezpieczna sytuacja, wiem, jak sobie radzić. Karaiby to mój teren oswojony i ukochany.

Reklama

Często w trakcie zdjęć zdarza się nieoczekiwanego?

- Nasz dźwiękowiec Łukasz Ciepłowski wpadł do kanalizacji. Na starówce w Santo Domingo, która jest wpisana na listę UNESCO. Mógł się utopić w ściekach i wtedy ja musiałbym go przywieźć do domu w czarnym worku - to jest coś, czego boję się bardziej, niż każdego innego niebezpieczeństwa na wyprawie.

Skąd czerpie pan informacje, przygotowując się do wyprawy?

- Jestem antropologiem. Od wielu lat prowadzę badania w terenie. To, co pokazuję w programie, to wiedza podstawowa, mój warsztat zawodowy. Przed każdym wyjazdem dużo czytam i proszę fachowców od jakiegoś konkretnego tematu, aby mnie doszkolili. Jednak zakres wiedzy, którą przekazuję - na przykład z geografii - obowiązywał za moich czasów w szkole podstawowej. Państwo się zachwycają, jak pięknie opowiedziałem o pustyni, a ja w danym odcinku korzystałem z mojego starego podręcznika do klasy piątej!

Ile osób liczy ekipa?

- Jeździmy we czterech: ja, operator, dźwiękowiec i ten czwarty od logistyki, od rozliczania się z przewodnikami, znalezienia nam jedzenia na pustyni. Jeden odcinek to pół godziny na ekranie i mniej więcej trzy dni pracy w terenie - od rana do nocy. Co najmniej 12 godzin, a jak światło słoneczne pozwala kręcić dłużej, ciągniemy do oporu. Ciężka praca, ale fantastyczna.

Na swojej stronie internetowej napisał pan: Ostatnio najwięcej czasu poświęcam wyprawom do dzikich plemion. Dlaczego?

- Bo lubię. Gdyby zapytał mnie pan, dlaczego nie mam komórki, odpowiedziałbym: 'bo nie lubię'. Gdybym usłyszał pytanie, dlaczego chodzę boso, odparłbym znowu: 'bo lubię'. Niektóre nasze wybory i decyzje nie wymagają uzasadnienia.

Rozm. KRAS.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy