Reklama

Biało-czerwone serce Dariusza Szpakowskiego

Wkrótce przed nami największe piłkarskie emocje, mundial w Brazylii. I jak zawsze od 32 lat będzie nam towarzyszyć jego głos. Proszę państwa: przy mikrofonie Dariusz Szpakowski!

To pana 10. mundial. Który z nich najbardziej utkwił panu w pamięci?

Dariusz Szpakowski: Na pewno ten pierwszy, z 1982 roku, bo to historyczny sukces polskiej reprezentacji. Nie ma piękniejszego mundialu od tego, w którym grają biało-czerwoni, a w dodatku kiedy wyjeżdżają z tak dobrym miejscem.

Czy mecze, w których gra nasza reprezentacja, komentuje się panu inaczej niż pozostałe?

- Oczywiście, że tak. Zawsze trzeba zachować obiektywizm, ale na pewno są to inne mecze. Z większymi emocjami, bo wiadomo, że serce jest biało-czerwone.

Reklama

Komentator, tak jak aktor, ma tremę przed każdym występem, czy to dla pana już bułka z masłem?

- W tym momencie pozwolę sobie zacytować słowa Wojtka Młynarskiego, który zawsze mówił, że im człowiek starszy, tym trema większa - bo tym więcej się ma do stracenia i większa jest odpowiedzialność.

Przykład jakiejś niezapomnianej przygody związanej z komentowaniem?

- To przygoda z igrzysk w Atlancie. Zastrajkowali kierowcy, wezwano do pomocy wojsko, autobusami jeździli wolontariusze i studenci. Bardzo długo czekaliśmy na autokar, który miał nas zawieźć na mecz. Kiedy w końcu dotarł, kierowca jechał bardzo wolno, bo po ulicy szli ludzie. Prosiliśmy więc, by się zatrzymał i nas wypuścił - nie skutkowało. Jeden z kolegów wpadł na pomysł, by zapalić papierosa. Rzeczywiście wtedy natychmiast kazał nam się wynosić. Wybiegliśmy. Wiedziałem, że mam pięć minut do rozpoczęcia transmisji. Cudem się udało, wydyszałem Warszawie, że jestem. W Brazylii będzie trudno dlatego, że mamy dużo tras przelotowych. To męczące i zawsze istnieje obawa, że można gdzieś się spóźnić. Ale sądzę, że to będzie ciekawy turniej, bo to kraj, w którym kocha się futbol jak nigdzie.

W jednym z wywiadów wyraził pan opinię, że do MŚ w Rosji 2018 zakwalifikujemy się...

- Ja tylko bardzo bym tego życzył reprezentacji i sobie, bo ile jeszcze można czekać, prawda? Po Meksyku w 1986 roku czekaliśmy 16 długich lat. Jak pani pamięta, udało się Engelowi w 2002 r., 4 lata później Paweł Janas powtórzył jego sukces, ale to też było już dawno. Więc może w 2018 roku nadejdzie wreszcie ten czas?

Marcin Daniec na gwiazdę MŚ typuje Neymara. A pan?

- Przecież mamy i Cristiano Ronaldo, mamy i Messiego, również kilku wspaniałych graczy reprezentacji Niemiec. Więc Neymar może być gwiazdą, jeśli to Brazylia zdobędzie mistrzostwo świata. Tak jak wtedy, gdy strzelił bramkę na Pucharze Konfederacji. Jednak proszę pamiętać o tym, że do tej pory kto zdobył Puchar Konfederacji, ten nie został mistrzem świata!

Opinie hejterów bolą czy ma pan je w nosie?

- Myślę, że nie ma takich osób, które mogą się cieszyć stuprocentową akceptacją (śmiech). Kiedyś czytałem takie komentarze, teraz już nie. Ich poziom bywa tak niski, że szkoda mojego czasu.

Panie Dariuszu, jak to jest być legendą?

- Są trzy etapy: kiedy człowieka zaczynają rozpoznawać, to mu to imponuje. Potem poznają i podchodzą, kiedy np. siedzę z rodziną i jem obiad, proszą o autograf i bywają natarczywi, wtedy zaczyna irytować. A później przestaje się na to w ogóle zwracać uwagę. Człowiek godzi się, że to jest do niego przypisane.

Mam nadzieję, że nie myśli pan o emeryturze?

- Miło słyszeć to, co pani mówi. Komentowałem wszystkie najważniejsze piłkarskie wydarzenia. Rzeczywiście dużo już widziałem, ale spokojnie, sporo jeszcze chcę zobaczyć.

Rozmawiała Katarzyna Sobkowicz.

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Mundial 2014 | dariusz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy