Reklama

Beata Sadowska debiutuje w trathlonie

Po kilkunastu maratonach przyszedł czas na pierwszy triathlon. - W tym roku zostałam ambasadorką Herbalife Ironman Gdynia - słowo się rzekło, więc trzeba wystartować - mówi Beata Sadowska. - Boję się jak cholera - dodaje.

Po kilkunastu maratonach przyszedł czas na pierwszy triathlon. - W tym roku zostałam ambasadorką Herbalife Ironman Gdynia - słowo się rzekło, więc trzeba wystartować - mówi Beata Sadowska. - Boję się jak cholera - dodaje.
Beata Sadowska: Po maratonie przyszedłczas na triathlon /AKPA

- Triathlon kusił mnie od jakichś trzech lat, ale skutecznie się broniłam - mówi dziennikarka i miłośniczka biegania. Podkreśla, że lubi sport i nowe wyzwania. - Kocham ruch i te endorfiny na mecie. Tego "żelaznego" biegu boję się jak cholera! - żartuje Sadowska.

Sadowska - która udział w zawodach triathlonowych w Gdyni weźmie już w niedzielę - przyznaje, że przygotowywać się zaczęła późno, bo dopiero w maju. - I od razu, po dwóch tygodniach, miałam kontuzję na basenie, która wyłączyła mnie z biegania na półtora miesiąca, z pływania i roweru - na trochę krócej - dodaje Sadowska i mówi, że ostatnio treningi miała kilka razy w tygodniu.

Reklama

Mimo zmęczenia czuła się szczęśliwa. - Trenowałam z Kuźnią Triathlonu, a to wyspecjalizowana kadra, która wie, co w triathlonie piszczy. Potrafią zmobilizować, ale też oswoić strach. Bezcenne. W Szklarskiej Porębie przegonili mnie rowerem po górach i wyciskali ze mnie siódme poty na basenie. Jak ja to przeżyłam? Sama nie wiem - opowiada Sadowska.

Poza zmianą intensywności treningów biegowych - i dołączenia do przygotowań pływania i jazdy na rowerze - w okresie przygotowań do zawodów zmieniła się też dieta Sadowskiej. - W ostatnim tygodniu przed startem na pewno jem więcej węglowodanów niż na co dzień, bo mięśnie potrzebują paliwa. Poza tym jem po prostu zdrowo - mówi Sadowska i dodaje, że stara się pamiętać o nawadnianiu, a także unika słodyczy i alkoholu.

Praca - i to niejedna, bo w radiu, telewizji oraz w gazecie - dom, dziecko, książki, bieganie, a teraz jeszcze triathlon - mimo tylu zajęć Sadowska wciąż ma niespożytą energię. Jak tłumaczy, siłę daje jej zdrowa dieta, ale też wsparcie najbliższych. - Gdyby nieoceniona pomoc mojego Pawła i moich rodziców, nie miałabym szans na trzy- czy pięciogodzinne treningi. Cierpliwość i wyrozumiałość mojej rodziny naprawdę mnie wzrusza - przekonuje Sadowska.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Beata Sadowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy