Reklama

Barbara Kurdej-Szatan: Moja córka nie będzie jedynaczką

Swoją energią może obdzielić cały świat. Kobieta, która ufa losowi i przyjmuje niespodzianki, jakie on jej niesie. Przekonała się, że życie pisze najlepsze scenariusze.

Sam talent i uroda żadnej aktorce nie gwarantują jeszcze deszczu ofert. Jeżeli jednak dodamy do tego zapał do pracy, pomysł na siebie i przekonanie, że robi się w życiu to, co się kocha, mamy gotową receptę na sukces. Tak było w przypadku Barbary Kurdej-Szatan. Reklama telewizyjna jednej z sieci komórkowych zagwarantowała jej popularność. Z dnia na dzień stała się gwiazdą. A później propozycje zawodowe zaczęły się sypać jak z rękawa. Na szczęście w natłoku licznych obowiązków najbardziej roześmiana blondynka w Polsce znalazła czas na kobiecą, szczerą i pełną uśmiechu rozmowę.

Reklama

Rozmawiają dwie blondynki. Nagle jedna pyta: Słuchaj, jak się właściwe mówi - Iran czy Irak?

Barbary Kurdej-Szatan: - Piękne!

To jeden z moich ulubionych dowcipów o blondynkach. Ciebie one również bawią?

- Uwielbiam je. I także mam kilka swoich ulubionych żartów. Jednym z nich jest taki: Blondynka skarży się koleżance. "Wyobraź sobie, moja siostra urodziła dziecko i nie napisała mi czy dziewczynkę, czy chłopca. Teraz nie wiem czy jestem ciocią, czy wujkiem"..

Badam, czy masz do tego dystans. Z dnia na dzień stałaś się przecież jedną z najbardziej rozpoznawalnych blondynek w naszym kraju.

- Trzeba mieć dystans do siebie i do świata, tak znacznie łatwiej się żyje...

Jesteś przesądna?

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Ale raczej nie przykładam do tego większej wagi. Ale... jak by mi lustro spadło, to bym chyba spanikowała.

To może jesteś urodzona pod szczęśliwą gwiazdą?

- A niby dlaczego tak myślisz?

Nie każdy osiąga sukces. Wiele osób robi dyplom, oczekuje propozycji, a tu cisza. Można się załamać. Anonimowość jest chyba dla aktorów najgorsza. Byłaś bardzo zdeterminowana na sukces?

- To nie do końca tylko moja zasługa. Wydaje mi się, że po prostu los był dla mnie łaskawy. Tak się złożyło, że nigdy nie mogłam narzekać na brak pracy. Od razu po ukończeniu szkoły aktorskiej dostałam etat w teatrze. I nawet sobie nie wyobrażałam, że mogłabym robić w życiu coś innego. A poza tym śpiewam i - oprócz pracy aktorki - grałam koncerty... już od liceum. Tak że - jak sama widzisz - zawsze sobie jakoś radziłam i na pewno nigdy się nie nudziłam.

Marzyłaś o tym, że pewnego dnia staniesz się idolką?

- Nie.

Naprawdę? Przecież sława to nieśmiertelność! Byłam przekonana, że wszyscy studenci aktorstwa o tym marzą.

- Większość osób, które kończą szkołę teatralną, chciałoby po prostu jak najwięcej grać. Ja marzyłam o karierze, a niekoniecznie o tym, żeby stać się idolką.

Jak więc się czułaś, gdy ta popularność przyszła do ciebie i to praktycznie z dnia na dzień?

- Stało się to tak nagle, że chyba nie byłam na to do końca przygotowana. Pierwsze miesiące były naprawdę zwariowane.

Chyba nie tylko pierwsze miesiące. Mam nieodparte wrażenie, że nadal tak jest!

- Do tej pory uczę się różnych rzeczy.

Czego na przykład?

- Tego, jak postępować z mediami, czy chociażby z ubiorem. Nieustannie uczę się show-biznesu. I cały czas odkrywam coś nowego. A mogłabym zostać... masażystką i mieć święty spokój. Ale to tylko przemyślenia, które raczej nie dojdą do skutku. Chociaż - kto wie?

Rola w reklamie i serialu daje satysfakcję?

- Największą radość daje mi gra w teatrze i koncerty. Gra w serialu jest dla mnie nowością i po prostu muszę się przyzwyczaić do specyficznego trybu pracy.

Specyficznego?

- Wszystko jest tam rozciągnięte w czasie. Dopiero po montażu widoczny jest efekt naszej pracy. Mogę dać z siebie wszystko, ale montaż może też wszystko zmienić. Wielka loteria. A w teatrze jest publiczność, którą czuję. Widzę jak ludzie reagują i to jest po prostu niezwykłe.

Rozmawiamy o pracy. A prywatność? Czujesz się w tej materii spełniona?

- Ostatni czas był dla naszej rodziny szaleńczy, ale dajemy sobie z mężem radę ze wszystkim. Teraz przyszedł czas na większy spokój.

Jak Rafał znosi twoją popularność? Jego męskie ego na tym nie ucierpiało?

- Nigdy ze sobą nie rywalizowaliśmy. Pewnie dlatego wszystko tak dobrze się układa. Wspieramy się nawzajem. Dzielimy się obowiązkami i opieką nad dzieckiem. Zawsze możemy na siebie liczyć. On też ma mnóstwo pracy, ma swoje studio, dużo pracuje i koncertuje.

Z tobą także?

- Gramy razem w zespole Soul City. Ostatnio mieliśmy sporo wspólnych koncertów. Tak więc... kręci się i tu, i tam.

Kto wtedy pomaga wam w opiece nad Hanią?

- Rodziców mamy niestety daleko. Ale jeżeli zaistniałaby jakaś nagła potrzeba, to oczywiście możemy na nich liczyć. A na miejscu korzystamy z usług niani.

Od razu wiedziałaś, że Rafał to mężczyzna twojego życia?

- Pierwsze dwa miesiące poznawaliśmy się. Trzeba kogoś dobrze poznać, aby mocno się zakochać. Tak było w naszym przypadku i bardzo dobrze się stało.

Podobno myślicie o rodzeństwie dla Hani?

- Tak, ale jeszcze nie teraz. Wszystko w swoim czasie. Obydwoje mamy rodzeństwo i wiemy, jakie to ważne. Nie chcemy, aby Hania była jedynaczką, ale jeszcze chwilę będzie musiała zaczekać na siostrzyczkę lub braciszka.

Kiedyś przyznałaś, że masz trudny charakter. Naprawdę?

- To zależy dla kogo. Miewam swoje humorki, ale chyba jak każda kobieta. A dodatkowo umiem postawić na swoim. Jestem strasznym uparciuchem. Rafał również. A w Hani się to chyba skumulowało. Ma niezły charakterek.

Jak żyje się wam w Warszawie?

- W Warszawie czujemy się bardzo dobrze. Lubimy ją, a ja to już w szczególności. Moja babcia kiedyś mieszkała w stolicy. I to w miejscu, w którym stoi teraz Pałac Kultury i Nauki. Uwielbiam duże miasta. Wydaje mi się, że w Warszawie każdy znajdzie coś dla siebie. Ja znalazłam!

Alicja Dopierała

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Barbara Kurdej-Szatan | cały
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy