Reklama

Barbara Bursztynowicz: Albo poker, albo ja

Urodziła się w Bielsku-Białej i jak sama podkreśla, ma w sobie nieco góralskiej zadziorności, hardości i stanowczości. Prywatnie zatem bardzo różni się od ciepłej, dobrej Elżbiety Chojnickiej z "Klanu". W serialu gra od początku, czyli od 1997 roku.

Pani bohaterka, Elżbieta, to kobieta spokojna, rozsądna...

Barbara Bursztynowicz: - No właśnie, czasami mogłaby popełniać jakieś błędy, wybuchnąć, pokłócić się. A ona ciągle tylko troszczy się o innych. Próbuję obdarzyć ją większym temperamentem, ale wtedy scenarzyści mówią: Stop! To osoba, która jest od łagodzenia sporów, a nie od wywoływania konfliktów. Elżbieta więc musi być spolegliwa, ciepła, dobra. Świat jakby toczył się obok niej.

A co pani zapamiętała z tych pierwszych miesięcy pracy na planie "Klanu"?

Reklama

- Pierwsze sceny. Nie wiem, czy ktoś wie, że moja bohaterka paliła wtedy papierosy. Nigdy nie byłam uzależniona od nikotyny, dlatego bardzo mnie bulwersowało to, że farmaceutka, osoba pedantyczna, miała taki nałóg. Szybko doprowadziłam do tego, że Elżbieta, nie mówiąc nic nikomu, już w 3. odcinku rzuciła palenie.

Nikotynie mówi pani: nie, a jak z innymi używkami?

- Czerwone wino bardzo lubię, nie w nadmiarze, oczywiście.

Jaki może mieć pani nałóg? Hazard?

- Jestem od tego jak najdalej. Natomiast mój mąż w czasach narzeczeństwa namiętnie grał w pokera. Dochodziło do takich sytuacji, że nie pojawiał się na randkach. Dopiero następnego dnia stawał przed moimi drzwiami z kwiatkiem i przepraszał. W którymś momencie powiedziałam: Wybieraj: albo poker, albo ja.

A lubi pani gotować?

- Powiem szczerze, że kuchnia nie jest moją domeną. Wiem, że teraz panuje moda na gotowanie, ale jej nie ulegam, nawet nie oglądam programów kulinarnych. Gotowanie wymaga serca, zaangażowania, jest rodzajem sztuki i są osoby, które w ten sposób się realizują. Doceniam to, ale ja do tego grona nie należę. Zresztą mam słaby żołądek, muszę uważać i zdrowo się odżywiać.

Jak pani karmiła rodzinę?

- Przez lata moim popisowym daniem było spaghetti z sosem pomidorowym. W pewnym momencie domownicy mnie zapytali, czy nic innego nie potrafię ugotować.

Jak pani się relaksuje?

- Dużo spaceruję i lubię obserwować przyrodę, chętnie też wędruję po górach. I kocham podróże. Z mężem zwiedzamy nie tylko Europę, regularnie latamy również do naszej rodziny i przyjaciół do USA.

Co w Ameryce spodobało się pani najbardziej?

- Zachwyciła mnie Kalifornia, tamtejsza przyroda i wspaniała pogoda. Bardzo podoba mi się też Chicago, w którym kwitnie życie artystyczne, są piękne muzea. W tym roku ponownie wybieramy się na Zachodnie Wybrzeże oraz do Kanady. Poznawanie nowych miejsc i ludzi sprawia mi radość.

Ostatnio odkryła pani w sobie talent pisarski...

- Niedawno ukazała się książka z moimi felietonami pt. 'Jak w życiu'. Piszę w nich głównie o sobie i o tym, co spotyka mnie w życiu, o podróżach, rodzinie. Jest tu miejsce i na śmiech, i na wzruszenia. Wspominam moją drogę do zawodu, pracę w teatrze i oczywiście w serialu 'Klan'. Mam bowiem pełną świadomość, że gdyby nie Elżbieta Chojnicka, którą gram, byłabym anonimową osobą i nikt nie zaproponowałby mi wydania książki.

Swoją cegiełkę do wydawnictwa dołożyła też pani córka, Małgorzata.

- Bardzo mnie wspierała. Musiała przepisywać moje ręczne bazgroły na komputerze. Zrobiła też rysunki do książki, jest absolwentką Akademii Sztuk Plastycznych.

Rozmawiała Ewa Modrzejewska.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Kurier TV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy