Reklama

Artur Barciś: Oświadczył się podczas pierwszej rozmowy!

Nie marzył o roli na miarę Oscara. Wolał zbudować dom, posadzić drzewo oraz wychować syna...

Ciepły, serdeczny, odpowiedzialny i bez reszty oddany tym, których kocha. Artur Barciś (58 l.) to człowiek wręcz stworzony do tego, by być głową rodziny. I chociaż żona Beata (52 l.) zapewnia, że jego największą pasją jest aktorstwo, on sam za sukces swojego życia uważa udane małżeństwo i syna Franciszka (25 l.).

O swojej żonie mówi: "To anioł"! Wypatrzył ją na planie filmowym. Już po kilku minutach czuł, że to ta jedyna. I natychmiast przystąpił do działania. Już podczas pierwszej rozmowy zaproponował jej małżeństwo! - Poczułem, że ona jest moim przeznaczeniem. Jakiś wewnętrzny głos podpowiedział mi: to na pewno ta dziewczyna - wspomina.

Ona chciała pozbawić go złudzeń. Powiedziała, że jej ideałem jest Al Pacino. On jednak nie dał za wygraną. - Czułem, że gra jest warta świeczki. I nie pomyliłem się! My z Beatą jesteśmy sobie przypisani. Urodziliśmy się po to, by się spotkać. Obchodzimy kolejne rocznice ślubu, a nadal szalejemy za sobą - przekonuje aktor.

Reklama

Są razem już 28 lat i bardzo im ze sobą dobrze. Jako receptę na udany związek podają miłość i umiejętność pójścia na kompromis. Żadne z nich nie próbowało zmieniać drugiego na siłę. Są wciąż tacy sami. - Może tylko przytyliśmy te kilka kilogramów i przybyło nam trochę siwych włosów - mówią.

Mieszkają w pięknym domu na obrzeżach Warszawy. Zdaniem aktora, nie ma lepszego miejsca na ziemi. Tu przez cały rok czuje się jak na wakacjach. Dom zbudowali pośrodku leśnej działki. Na początku żona była przeciwna temu, by wyprowadzili się z Warszawy. Obawiała się męczących dojazdów, problemów ze szkołą dla Franka. Wymyślała różne przeszkody, by nie ruszali się z miasta. - A potem, jak ja, zakochała się w tym miejscu. I kompletnie oszalała na punkcie naszego ogrodu, urządzania domu. Razem oglądamy programy o urządzaniu wnętrz czy projektowaniu ogrodów - mówi aktor.

W ich domu jest podział ról: o ogród dba przede wszystkim jego żona. Pan Artur za to realizuje się w kuchni. - Bardzo lubię jeść, ale najbardziej smakuje mi to, co sam ugotuję. Gotować zacząłem jeszcze w dzieciństwie, ponieważ rodzice pracowali i ktoś musiał zająć się przygotowywaniem obiadów. O mały włos, a zostałbym cukiernikiem. Ojciec chciał, żebym zdobył solidny zawód - śmieje się na wspomnienie.

Wybrał aktorstwo i nie żałuje. W wieku 23 lat wystąpił w serialu "Do krwi ostatniej", potem zagrał m.in. w filmie "Znachor" i uwielbianych przez wielomilionową widownię serialach: "Zmiennicy", "Miodowe lata" i "Ranczo". Wszystkie role znakomite, zapadające w pamięć.

Jedynego syna Franciszka nie namawiał jednak do filmowej roboty. Choć nie sposób było nie zauważyć, że ten połknął bakcyla. Od najmłodszych lat interesował się filmem. Skończył studia w łódzkiej filmówce i - jak żona aktora - jest świetnym montażystą. Pracował m.in. przy serialach "Rodzinka.pl" i "Baron24". Jego narzeczona, przyszła synowa pana Artura, Joanna Żydowicz, także jest pasjonatką filmu. Zajmuje się m.in. organizacją festiwalu Camerimage. Tematów do filmowych dyskusji nie będzie im brakowało!

Pan Artur należy do osób, które nigdy się nie nudzą i z którymi nudzić się nie sposób. Jest wulkanem energii, i na scenie, i w domu, gdzie nie stroni od prac uważanych za kobiece - sprzątania, prania, prasowania. Potrafi nie tylko ugotować obiad i posprzątać salon, ale wymieni kontakty i naprawi zlew. Ba, kiedyś nawet uszył swojej żonie sukienkę! I nawet wakacje spędza w ruchu, bo na bezczynność szkoda mu życia. Dzięki temu wciąż czuje się młody i pełen sił. Chce mu się śmiać, pracować, kiedyś pewnie wychowywać wnuki. Jest ciekaw, co przyniesie życie.

EE

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Artur Barciś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy