Reklama

Artur Barciś: Ale z ciebie szuja!

Już się cieszy na rozpoczynające się w lipcu zdjęcia do dziewiątej serii "Rancza". Bo bardzo lubi grać Czerepacha.

Artura Barcisia w "Ranczu" w ogóle nie powinno być. Po tym, jak zakończono realizację "Miodowych lat", producenci postanowili rozdzielić parę Żak-Barciś. Pierwszy dostał podwójną rolę w "Ranczu" właśnie, drugi miał grać w specjalnie dla niego napisanym serialu "Doręczyciel" o niepełnosprawnym umysłowo kurierze.

Taki był plan. Ale zdjęcia do tego ostatniego tak się przeciągały (rozpoczęły się dopiero 3 lata później, w 2009 r.), że w końcu Barcisiowi zaproponowano rolę Czerepacha. U boku Żaka, oczywiście.

Bał się, że po roli Norka w "Miodowych latach" zostanie zaszufladkowany jako aktor sitcomowy. Dlatego Czerepacha od początku budował w kontrze do niego. Dodał mu tupecik, którego nie było w pierwotnym scenariuszu, seplenił, chodził truchcikiem.

Reklama

- Ciągle obsadzano mnie w rolach takich małych, biednych i nieszczęśliwych ludzi, a tutaj gram postać złą z gruntu, chociaż mającą jakieś swoje potrzeby i marzenia - opowiada. Zagrał ją tak dobrze, że pewnego dnia podszedł do niego na ulicy podchmielony pan i powiedział z wyrzutem: - Norek, ale się z ciebie szuja zrobiła!

Zapytany o swoją ulubioną postać z "Rancza" odpowiada: Czerepach. - Nie ma ze mną nic wspólnego, pewnie dlatego jest dla mnie taki interesujący. Jest co grać, bo to krwista, pogmatwana i inteligentna osoba - tłumaczy.

Długo czekał na taką rolę. Reżyserzy jakoś uwielbiali obsadzać go jako życiowego niedojdę. - Chcę być aktorem uniwersalnym. Z drugiej strony nie dziwię się reżyserom, że mnie tak obsadzali, bo i wygląd, i cechy osobowe determinują do pewnych zadań aktorskich. Żaden reżyser nie wpadnie na pomysł, żebym zagrał kulturystę. I słusznie - mówi.

Z tymi warunkami fizycznymi miał na początku kariery spory problem. Nie nadawał się na amanta, superrole jakoś go więc omijały. Z czasem docenił fakt, że dzięki niepozornemu wyglądowi łatwiej mu grać ludzi bardziej skomplikowanych, niejednoznacznych, słowem - ciekawszych.

Dziś jest zadowolony z tego, jak mu się ułożyło życie. Nie tylko to aktorskie - ma się również czym pochwalić prywatnie. Od 30 lat jest w szczęśliwym związku z Beatą, filmową montażystką. Poznali się w pracy, a on oświadczył się jej już na pierwszej randce. - Zgodziła się od razu. Potem się okazało, że ja mówiłem poważnie, a ona myślała, że żartowałem - wspomina.

Pobrali się trzy lata później, bo przyszli teściowie jakoś nie mieli zaufania do zięcia aktora. - Przecież na pewno się rozwiedzie, zrobi dziecko i rzuci dla innej - podobno tak właśnie myśleli. Na szczęście ich przewidywania się nie sprawdziły. Państwo Barcisiowie nadal są razem, a w tym roku żenią swojego jedynego syna, Franciszka. - Jestem bardzo szczęśliwy, wybranka mojego syna jest wspaniałą kobietą! Zawsze chciałem mieć córkę i mam! - ekscytuje się Barciś.

EGP

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

TV14
Dowiedz się więcej na temat: Artur Barciś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy