Reklama

Anna Starmach wciąż się uczy

Z czego cieszą się kucharze, a z czym nie mogą sobie poradzić? O tym m.in. opowiada Anna Starmach, jurorka programu "MasterChef".

Od kilku tygodni obserwujemy zmagania uczestników "MasterChefa". Co zobaczymy w najbliższych odcinkach? Będą jakieś niespodzianki?

Anna Starmach: - Największym zaskoczeniem, niespodzianką i radością dla naszych uczestników było to, że zaprosiliśmy do programu wybitnego szefa kuchni Marco Pierre'a White'a, Pokazał, jak należy gotować i czym dla kucharza powinna być kuchnia. Ten odcinek, w którym pojawiły się nawet łzy szczęścia, jest jeszcze przed telewidzami. Ale czeka ich też inny - dramatyczny i trudny. Uczestnicy będą w nim przygotowywali mózgi, wątrobę i serca.

Reklama

Czy wy, jurorzy, zawsze musicie kosztować potraw przygotowanych przez zawodników?

- Wszystkiego próbujemy. Nawet jeśli coś wygląda nieapetycznie, niesmacznie, jest zimne albo zdajemy sobie sprawę, że to nie ma prawa być dobre, próbujemy. Niestety, taka praca! Ale w 99% jestem z tego zadowolona!

Czy zdarzyło się pani wykorzystać przepis uczestnika?

- Ja się uczę od każdego. Od naszych uczestników też. Natomiast nie zapisuję przepisów punkt po punkcie, traktuję je jako inspiracje. Zapamiętuję ciekawe rozwiązanie i zdarza mi się je potem wykorzystać.

- A faktycznie jest z czego czerpać, bo uczestnicy 'MasterChefa' są niezwykle kreatywni. Np. jeden tak wspaniale podał bycze jądra, że nigdy bym nie wpadła, iż coś tak obrzydliwie brzmiącego można przygotować w sposób tak wysublimowany. I jeśli kiedyś postanowię je przyrządzić, to na pewno w podobny sposób.

Rozmawiała Marta Uler

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Super TV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy