Reklama

Anna Popek i Michał Olszański: Zgrany duet

Poza pracą łączy ich miłość do zwierząt i nietuzinkowe poczucie humoru. Prowadząc poranny program "Pytanie na śniadanie", od lat fundują widzom sporą dawkę energii, której sami mają pod dostatkiem.

Jak wygląda od kulis przygotowanie programu?

Anna Popek: - "Pytanie na śniadanie" powstaje przez cały tydzień. Każdy dzień ma swój zespół - wydawcę, drugiego wydawcę, parę prowadzących i produkcję. W tym zespole wymyśla się tematy i zaprasza gości. My też mamy czasami na to spory wpływ. Ostatnio gościłam w studiu wspaniałą rodzinę, w której jest dziewięcioro dzieci. Pomyślałam, że kochający się rodzice i rodzeństwo to dobry przykład dla innych. Chodzi o to, żeby widz rano dostał porcję pozytywnej energii, żeby go pobudzić, ale niezbyt gwałtownie. Co do współpracy, gdy widzimy, że któreś z nas jest w gorszej formie, to wtedy drugie przejmuje pałeczkę. Michał słynie z tego, że opowiada fajne kawały i od razu jest weselej.

Reklama

Michał Olszański: - Przed programem mamy też spotkanie z wydawcą, kiedy zastanawiamy się, jak dana rozmowa powinna być poprowadzona, czy jaka powinna być puenta. W dniu nagrania o 7 rano jesteśmy w pracy. Między 7 a 8 rano Ania ma robiony makijaż i fryzurę, a o 7.40 mamy próbę. My już jesteśmy, można powiedzieć, stare wygi (śmiech). Z Anią tworzymy taką parę, która bardzo się wspiera, znamy swoje możliwości i słabe strony. To się przydaje we współpracy.

Zapadły państwu w pamięć jakieś niecodzienne sytuacje w czasie programu na żywo?

Michał Olszański: - Na szczęście nie jest ich aż tak dużo. Legendą obrosła już historia, jak w czasie programu przewróciłem się, jeżdżąc na segwayu.

Anna Popek: - Sytuacja była o tyle śmieszna, że najpierw bez problemu ja się na nim przejechałam, ubrana w elegancką sukienkę i szpilki. Pod koniec programu wsiadł na niego Michał, który jest świetnie wysportowany. Akurat wtedy kamera była na górze, więc całe studio było widać jak na dłoni. Michał wsiadł, dodał za dużo gazu i słychać było tylko krzyk: "Jak się to zatrzymuje?!", po czym runął, uderzając w scenografię.

- Pamiętam również, że kiedyś w drewnianym podeście utknął mi obcas i nie mogłam go wyjąć. W końcu zdjęłam buty i przez chwilę prowadziłam program na bosaka. Kiedyś też zamknęłam kota w skrzyni. Mieliśmy taki kuferek z nagrodami, który wysyłaliśmy do widzów. Wkładałam do niego książki, płyty i inne drobne nagrody. Tego dnia w studiu był też kot, który sam do niej wskoczył. Odruchowo zamknęłam skrzynię, a w niej kota. Zaraz go oczywiście wypuściłam.

Czy na początku kariery mieliście państwo alternatywę dla dziennikarstwa?

Michał Olszański: - Nie jestem dziennikarzem z wykształcenia. Ukończyłem resocjalizację, pracowałem z trudną młodzieżą. Po roku 1991 odezwały się we mnie geny dziennikarskie, bo mój ojciec był dziennikarzem sportowym. Poszedłem na casting do Radia Kolor, dostałem się i tam zaczęła się moja radiowa kariera. Potem trafiłem do radiowej Trójki, w której cały czas pracuję. W międzyczasie wziąłem udział w castingu do magazynu "Ekspres Reporterów", który do dziś ma bardzo dobrą markę. Tak wyglądała moja droga do "Pytania na śniadanie".

Anna Popek: - Skończyłam polonistykę i mam uprawnienia pedagogiczne, miałam więc przygotowanie merytoryczne do tego, aby uczyć w szkole. Podejście do młodzieży nadal mam dobre. Kiedyś pracowałam nawet jako wolontariuszka w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu i tam prowadziłam zajęcia z historii sztuki dla dzieci i młodzieży.

Jak odpoczywacie po pracy?

Anna Popek: - Po powrocie do domu od razu szykuję obiad. Żartuję, że jak nie ma obiadu na czas, to moje córki robią mi awanturę (śmiech). Poza tym wychodzę z psem na spacer, bo Karmelka po trzech godzinach spędzonych w studiu też musi się wybiegać. Czasami wyskoczę na basen, do sauny czy do kina. Są dni, kiedy wstaję o 5 rano, a o 21 jestem tak zmęczona, że po prostu zasypiam. Nie mam wyrafinowanych sposobów wypoczynku.

Michał Olszański: - To zupełnie tak jak ja, pod tym względem jesteśmy podobni. Też bardzo lubię gotować, ale częściej zdarza mi się pracować w ogrodzie. Koszenie trawnika czy grabienie gałęzi to dla mnie relaks. Gram też w siatkówkę z kolegami, cały czas zajmuję się sportem w Radiowej Trójce, więc czasami oglądam mecze w telewizji.

Rozmawiała Magdalena Gawlikowska.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy