Reklama

Anna Kalczyńska: Nie gram na siebie

Ta praca to marzenie, bo w duecie można coś zbudować - mówi Anna Kalczyńska. Dziennikarka opowiada także, jak doszło do niespodziewanej zmiany jej miejsca pracy...

W "Dzień Dobry TVN" powstał cykl reportaży, dotyczący dziedziczenia po przodkach zawodów i talentów. Co pani odziedziczyła po swoich rodzicach?

Anna Kalczyńska: - Moja mama zawsze interesowała się polityką i aktorstwem. Jak widać, idę jej drogą. Najpierw długo pracowałam w TVN24, gdzie codziennie zajmowałam się polityką. Teraz przyszedł czas na "Dzień Dobry TVN". Nie jest to może program, w którym realizujemy się aktorsko, ale na pewno pokazujemy swoją osobowość. Moi rodzice mają dar opowiadania, są dowcipni. Zarówno ja, jak i moje rodzeństwo, sporo po rodzicach odziedziczyliśmy. Jesteśmy ciekawi ludzi i świata.

Reklama

A czy dostrzega pani w swoich dzieciach rodzinne geny?

- Oczywiście. Jaś jest bardzo wrażliwy, empatyczny, obserwujący, bystry. Hania z kolei - niesamowicie żywiołowa, ma poczucie rytmu i fantastyczny talent do tańca. Wiadomo po kim - po babci. Uwielbia się pokazywać, przebierać. W przedszkolu chodzi na balet. W każdym dziecku odzywa się coś z naszej rodowej linii.

A jak bliscy zareagowali na wiadomość, że dołączyła pani do zespołu "Dzień Dobry TVN"?

- Byli zachwyceni i bardzo zaskoczeni. Tego się nikt nie spodziewał. Sama byłam zaskoczona - w kolejce czekały inne osoby, a tu nagle takie wyróżnienie. Propozycja przyszła od prezesa Miszczaka. Poinformował mnie, że Jolanta Pieńkowska odchodzi - taką podjęła decyzję - i szukają kogoś na jej miejsce. Pomyśleli o osobie, która ma zaplecze dziennikarskie, a z drugiej strony wie sporo o życiu, bo sama boryka się z problemami dnia codziennego, wychowuje dzieci, robi zakupy, itp.

Widać, że pani duet z Robertem Kantereitem sprawdza się...

- Poznajemy się coraz lepiej. Robert jest dla mnie ogromnym wsparciem. Odkrywam go na nowo. Wydawał mi się postacią trochę wycofaną, a tu nagle tańczy, staje na rękach. Jest bardzo spontaniczny, wymyśla różne gagi, zaskakuje mnie ironią, humorem. Rewelacja!

Może wcześniej nie miał szansy, żeby pokazać się z tej strony?

- Być może. Jestem osobą partnerską, lubię pracować w zespole. Nigdy nie lubiłam grać na siebie. Nie mam takiego charakteru. Ta praca jest dla mnie wymarzona. W duecie można coś zbudować - czasem na opozycji, a innym razem w oparciu o kogoś. Wydaje mi się to ciekawsze.

Stres to pani codzienny towarzysz w pracy?

- Z dnia na dzień jest coraz mniejszy. Pierwszego dnia stres był dość spory, ale mobilizujący. Udało mi się wszystko ogarnąć. Dodatkowo stresowałam się tym, jak wyglądam, czy się spodobam, jak mnie przyjmą widzowie. Cieszy mnie pozytywny odzew i duży kredyt zaufania. Choć wiem, że jeszcze wiele muszę się nauczyć. Ten program to dla mnie wielka przyjemność. W tygodniu, kiedy nie pracuję, z niecierpliwością czekam na swoją kolej (uśmiech).

Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy