Reklama

Anna Gornostaj: W teatrze jak w domu

Anna Gornostaj dla każdego znajdzie ciepłe słowo. Aktorka zdradza, co fascynuje ją w podróżach i dlaczego jej bohaterka stanęła murem za wnukiem.

Niedawno wróciła pani z Japonii. Jak było?

Anna Gornostaj: - Fantastycznie! Podróże to oprócz teatru moja największa pasja, którą dzielę z mężem. To on zawsze wyszukuje ciekawe miejsca i wyruszamy w drogę. Mamy taką zasadę, że nie wracamy już tam, gdzie byliśmy, tylko szukamy dalej. Wyjątek stanowi "kraj kwitnącej wiśni". Oboje jesteśmy pod wrażeniem tradycji, zabytków, kultury, jednak najbardziej urzekli nas ludzie, ich filozofia życiowa. Japończycy to ogromnie pracowici ludzie! Na dodatek niezwykle życzliwi i otwarci na inne nacje. Za każdym razem staramy się podróżować za niewielkie pieniądze. Mąż zawsze znajdzie w internecie tanie bilety. Trzeba poświęcić na to trochę czasu, ale na pewno się opłaca.

Reklama

W serialu "Barwy szczęścia" też dużo się dzieje. Widzowie z niepokojem śledzili losy serialowego Kajtka, który wpadł w szpony sprzedawców dopalaczy i wylądował w szpitalu.

- Jest mądry, tylko trochę się pogubił. To dobre dziecko. Wrażliwy, czuły i niestety podatny na sugestie innych. Gdyby nie kolega, który eksperymentował z niedozwolonymi substancjami, nigdy sam by po nie sięgnął.

Jego zachowanie było naganne, a babcia go broni. Dlaczego?

- Moja bohaterka wiele przeszła. Dzięki jej wyrozumiałości stworzyli patchworkową rodzinę, która mimo wielu różnic, dla wspólnego dobra potrafi się dogadać. Róża wie, że karcenie wnuka byłoby niestosowne. Rodzice wzajemnie obwiniali się, że nie zauważyli, że z ich dzieckiem dzieje się coś nie tak. Niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii. Jednak zamiast kary, restrykcji, trzeba było wzmocnić siły i pomyśleć, jak pomóc Kajetanowi uporać się z tym problemem. Róża ma duże wsparcie w mężu. Trzeba mieć jakąś "ścianę", o którą się można oprzeć. Kajetan ją ma w postaci dziadków. Są jego sojusznikami na dobre i na złe.

Kuba Dmochowski, który gra Kajetana, dobrze sobie radzi w tej roli.

- To prawda. Dlatego scenarzyści powierzają mu coraz trudniejsze zadania. Sceny, w których teraz możemy go oglądać pokazują, jak dużym problemem społecznym wśród młodzieży są używki. Prezentowana w serialu historia dotyczy wielu nastolatków, którzy wchodzą w okres dojrzewania. Rozmawiałam z Kubą na ten temat. Twierdzi, że w jego szkole mają miejsce takie przypadki. Młodzi ludzie sięgają po dopalacze, żeby się wzmocnić, a potem niestety dochodzi do tragedii.

Jak pani myśli, serialowy wnuk zostanie aktorem?

- Ma ku temu wszelkie predyspozycje. Na podjęcie decyzji ma jeszcze jednak sporo czasu, chodzi dopiero do gimnazjum.

W razie czego, warszawski Teatr Capitol stoi przed nim otworem. Nowy sezon zapowiada się ciekawie.

- Oczywiście, że tak. Chociaż początki nie należały do łatwych. Jednak, kiedy robi się coś z miłości, a nie wyłącznie dla zysku, prędzej czy później efekt będzie widoczny. Pracy jest dużo. Doświadczenia zdobywamy na własnych plecach. Ale warto było się pomęczyć. Dziś teatr odnosi duże sukcesy. Stoi za tym fantastyczna grupa ludzi. Od artystów począwszy, przez pion techniczny. Dołączyły również nasze dzieci, znajomi, sąsiedzi. Zrobiło się niezwykle familijnie. I ja, i mąż traktujemy to miejsce jak nasz drugi dom.

Rozmawiała Maria Ostrowska.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy