Reklama

Andrzej Turski: Znów razem z żoną

Miał klasę i wiedzę. Zawsze potrafił być człowiekiem po prostu porządnym.

Trudno pisać o nim w czasie przeszłym. Bo przecież kilka tygodni temu jak zawsze perfekcyjnie przygotowany poprowadził "Panoramę". Na jego twarzy widać było zmęczenie, ale z widzami pożegnał się jak zwykle: Do jutra. Potem jednak powiedział szefom, że już czas odpocząć. Chciał poprowadzić jeszcze jedno wydanie, pożegnać się z widzami, dla których tworzył ten program ponad 11 lat.

20 grudnia w redakcji "Panoramy" pan Andrzej miał oficjalnie pożegnać się z kolegami z zespołu. Nie zdążył... Widzowie pamiętają go jako wybitnego dziennikarza telewizyjnego, gospodarza "Panoramy" i "7 Dni Świat". Ale wcześniej pół życia poświęcił dla radia. To ono, obok muzyki, było jego największą pasją.

Reklama

Po skończeniu polonistyki i dziennikarstwa na UW zamarzył o pracy przed mikrofonem. Nie odpowiadała mu jednak rola zwykłego spikera odczytującego monotonnym głosem wiadomości z kartki. Pragnął radia na żywo, prowadzonego dynamicznie, ze świetną muzyką. I wymyślił "Radiokurier". W czasach szczytowego PRL-u prowadzony w stylu Radia Luxembourg "Radiokurier" był perełką. Lansował nowe trendy, także w muzyce. To w tej audycji debiutował zespół Perfect.

- A w 1982 r. nagraliśmy utwór "Autobiografia". Wydawało się, że przeleży na półce, bo bardzo nie spodobał się cenzurze. Andrzej wysłuchał go i zachwycił się. Wbrew woli cenzora zdecydował, że będzie grany w Trójce. Taki był. Potrafił iść pod prąd, walczyć, często bardzo wiele ryzykując. Może teraz wyda się to banalne, ale wtedy był to akt odwagi. W tamtych ponurych czasach jedna decyzja to było być albo nie być... - mówi Zbigniew Hołdys.

A na muzyce pan Andrzej znał się jak mało kto. Na początku lat 60. grał na gitarze w jednym z pierwszych zespołów bigbitowych w Polsce - w Chochołach. Potem w Czterech. I to jak grał! Na początku trudnych lat 80., jako szef radiowej Trójki, wymyślił program "Zapraszamy do Trójki". Program na żywo w stanie wojennym! Prowadzili go młodzi dziennikarze, dzisiejsze gwiazdy: Monika Olejnik, Grażyna Dobroń, Marek Niedźwiecki. Kilku w stanie wojennym wybronił przed komisją weryfikacyjną. A jaki był prywatnie?

Wszyscy pamiętają, że ciepły, otwarty i serdeczny. - Ostatni raz widziałem go nieco ponad rok temu. Rozmawialiśmy wtedy długo. Mówił mi, że bardzo brakuje mu żony, że wciąż o niej myśli i tęskni. Że życie bez niej już nie jest takie samo. Ale chciał żyć. Dla córki, z którą był bardzo związany, dla wnuka Rysia, którego uwielbiał. To były jego dwie największe radości - wspomina Zbigniew Hołdys.

Żona Zofia była w jego życiu zawsze. Przeżyli razem 40 lat. Wspierała go, gdy z determinacją walczył z nowotworem. On pokonał śmiertelną chorobę, ale krótko potem zachorowała ona. Odeszła w maju 2010 roku. Andrzej Turski zmarł rano 31 grudnia. W 43. rocznicę ślubu z Zofią jego córka, dziennikarka TVP 2 Urszula Chincz, napisała na Facebooku: "Moi rodzice dziś obchodzą 43. rocznicę ślubu. A teraz znów są razem...".

Monika Gaj

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Turski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy