Reklama

Andrzej Grabowski o "Tańcu z gwiazdami": Nauczyć mnie tańczyć? Niemożliwe!

- Najważniejsze jest, by historia opowiedziana tańcem do mnie przemówiła - zdradza Andrzej Grabowski, juror programu "Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami". - Techniczna poprawność kroków jest dla mnie mniej istotna. Liczą się wrażenia - dodaje popularny aktor.

- Najważniejsze jest, by historia opowiedziana tańcem do mnie przemówiła - zdradza Andrzej Grabowski, juror programu "Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami". - Techniczna poprawność kroków jest dla mnie mniej istotna. Liczą się wrażenia - dodaje popularny aktor.
Andrzej Grabowski na planie programu "Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami" /Polsat

To kolejna edycja show z pańskim udziałem, pięknych występów pan się napatrzył. Bakcyl tańca został połknięty?

- Bakcyl tańca nie, ale bakcyl oceniania tak! Do tego stopnia, że kiedy idę ulicą, oceniam taneczne kroki przechodniów! Pani blondynka dobrze, pięty wysoko - dziesięć punktów! Pan z wąsami gubi rytm, nie trzyma ramy - szósteczka. A tak serio, to mam nadzieję, że widzowie widzą, że rola jurora w "Tańcu z gwiazdami" daje mi coraz większą satysfakcję i przyjemność. Nie mogłem doczekać się kolejnej edycji! Tak mi się to sędziowanie spodobało.

Reklama

A poszczególne tańce już pan rozróżnia?

- Rozróżniam wolno i szybko! Jak wolno - to pewnie walc, jak szybko, to może być rumba.

Brawo! Czyli podstawy są!

- Mimochodem tak. Wiem jeszcze, że jak tancerka ma długą suknię to taniec klasyczny, jak krótką to pewnie nowoczesny. I jak odgania partnera i krzywo na niego patrzy, to najpewniej paso doble... Jak ucieka, a on ją goni i dalej idą razem, to możliwe, że to tango (śmiech).

Czyli bardziej teoretyk niż praktyk?

- Tak, choć to bardzo odważnie powiedziane.

To kłóci się z tym, co przeczytałam w kilku artykułach. Ponoć był pan kiedyś lwem parkietu!

- Lwem parkietu nie byłem nigdy! Mój jedyny kontakt z tańcem był w przedstawieniu "Janosik", kiedy musiałem przeskakiwać nie tylko przez ciupagę, ale i własną nogę! W roli jurora pomaga mi to że wiem, jakim taniec jest wysiłkiem, doceniam, kiedy ktoś, kto nie miał do czynienia z tańcem, zaczyna sobie coraz lepiej radzić.

Mam wrażenie, że z panią Beatą Tyszkiewicz są państwo przeciwwagą dla Iwony Pavlović i Michała Malitowskiego i swoimi punktami często ratują sytuację.

- Z Beatą oceniamy przede wszystkim tzw. "wyraz artystyczny". Albo się podobało, albo nie? Kiedyś tak było i kiedyś może faktycznie ratowaliśmy sytuację. Teraz obserwuję, czy gwiazda męczy się, tańcząc, czy tańczy z lekkością? Czy historia opowiedziana tańcem "przemówiła" do mnie, czy nie? W każdym tańcu jest element aktorstwa, odgrywania pewnych scen. Beaty i moją rolą jest ich ocena.

Zabrzmiało poważnie. Czy gdyby miał pan oceniać talent show z udziałem aktorów-amatorów, podjąłby się pan tego wyzwania?

- Absolutnie nie. Nigdy. Czym innym jest przyznawanie punktów w rozrywkowym programie, w którym tańczą osoby wykonujące zupełnie inne zajęcia i nie wiążące swojej przyszłości z tańcem. To jest zabawa. W aktorstwie trzeba mieć "iskrę" i nie wyobrażam sobie, że mógłbym oceniać, czy ktoś ową "iskrę" ma, czy nie. To jak ocenianie cudzych marzeń.

Wróćmy więc do tańca. Pani Iwona Pavlović kopie czasem pod stołem, kiedy da pan zbyt wysoką ocenę?

- W żadnym wypadku! Iwona jest bardzo pomocna i raczej podpowiada oraz wyjaśnia mi pewne rzeczy. Sporo mnie nauczyła o krokach i gestach w tańcu. Dzięki niej coraz bardziej świadomie przyznaję swoje punkty.

Pańską domeną jako jurora są też słynne już limeryki. Szczerze, powstają na poczekaniu?

- Tak, bo to kwestia emocji oraz wrażenia, jakie na mnie zrobił dany występ. To, mam nadzieję, miłe urozmaicenie w programie i trochę mój znak rozpoznawczy...a czasem także niezła "szpila". Czasem taką "szpilę" dobrze wbić, by uczestnik się nie rozleniwił. Staram się, by swoimi limerykami nikogo nie urazić, a jedynie dodać trochę "pieprzu".

Gdyby miał pan sam wejść na parkiet, to którym tańcem chciałby pan zadebiutować?

- Klasycznym weselnym, czyli dwa na jeden! (śmiech).

Z którą z zawodowych tancerek odważyłby się pan zatańczyć?

- Pytanie powinno brzmieć - która z zawodowych tancerek odważyłaby się zatańczyć ze mną? Nauczyć mnie tańczyć? Niemożliwe. Obawiam się, że edycja żadnego z talent show nie trwa tak długo. Ponieważ nigdy nie byłem, nie jestem i z pewnością nie będę zawodowym tancerzem, najbardziej odpowiednią partnerką dla mnie jest moja żona.

Rozmawiała: Ewelina Kopic


Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy