Reklama

Ada Fijał: Marzę o zagraniu z...

- Czasem muszę wystawić negatywną opinię, takie moje zadanie - mówi ze śmiechem Ada Fijał i recenzentka mody gwiazd. Aktorka wyznaje nam także swoje skryte marzenie - z kim najbardziej chciałaby zagrać.

Skąd u pani takie zamiłowanie do stylu retro?

- Moja babcia miała ogromny sentyment do czasów swojej młodości - tamtejszej mody i kultury. Nawet imię mam na cześć bohaterki filmu i szlagieru z tego okresu - "Ada! To nie wypada". W ubiegłym roku nagrałam płytę "Ninoczka" z nieco zapomnianymi piosenkami z tego okresu. Jednak moje zamiłowanie do retro ewoluowało. Jeśli chodzi o modę, cenię "vintage" i odważne formy proponowane na przykład przez młodych polskich projektantów.

Współprowadzi pani program "Gwiazdy na dywaniku" w Polsat Café z Joanną Horodyńską. To dla pani łatwe i przyjemne zadanie?

Reklama

- Aktorstwo jest moim głównym zawodem, na tym się skupiam najbardziej. Mam teraz aktorsko bardzo miły czas. W poprzednim roku grałam w dwóch lubianych i oglądanych serialach - "Hotelu 52" i "Barwach szczęścia" oraz w teatrze. Na drugim miejscu stawiam śpiewanie. Choć od premiery mojej płyty "Ninoczka" minął dopiero rok, powoli myślę o nowych projektach muzycznych. Natomiast moda to moja pasja, do której podchodzę z przymrużeniem oka. Ale akurat program i rubrykę, które współtworzymy z Joanną Horodyńską traktuję jako wyzwanie. Krytykowanie nie przychodzi mi łatwo, a niestety muszę czasem wyrazić negatywną opinię. Nie da się nie zauważyć, że ktoś ubrał się dużo gorzej niż zazwyczaj i moim zadaniem jest reagować (śmiech).

Ma pani swoich faworytów wśród polskich projektantów?

- Jest sporo nazwisk tej branży, które cenię, chociażby Gosia Baczyńska, Agnieszka Maciejak, Łukasz Jemioł czy Kuba Bonecki. Ale z przyjemnością obserwuję też to, co robią młodzi projektanci. Zostałam niedawno zaproszona do jury konkursu Fashion Designer Awards, który wyszukuje utalentowanych debiutantów w świecie mody. Jestem bardzo ciekawa ich pomysłów.

Pani największą pasją jest jednak aktorstwo. Chciałaby pani wrócić do gry w teatrze?

- Cały czas gram w teatrze - na gościnnych deskach Teatru Bielańskiego, ale nie ukrywam, że już pracuję nad nowymi projektami. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów, bo ze względu na moje obecne liczne zobowiązania przygotowania idą wyjątkowo opornie (śmiech). Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku będę mogła zaprezentować się w nowej teatralnej odsłonie. Bardzo bym chciała.

Czy jest ktoś wśród polskich aktorów, z kim szczególnie chciałaby pani zagrać?

- Wielu jest znakomitych aktorów, z którymi chciałabym pracować - bo aż nie mam odwagi powiedzieć, że chciałabym im w pracy partnerować. Maciej Stuhr, Marcin Dorociński, Robert Więckiewicz - to wspaniali, utalentowani aktorzy z charyzmą, warsztatem. Myślę, że obserwowanie ich przy pracy, przy przygotowaniu do roli może być inspirujące. Najbardziej jednak marzę o zagraniu z Jerzym Trelą. To mój nauczyciel z krakowskiej szkoły teatralnej, więc miałam niejednokrotnie okazję patrzeć, jak pracuje ze studentami. To wielki aktor i pedagog.

Rozmawiała Beata Banasiewicz

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy