Reklama

"The Voice of Poland": Marika jurorem?

Pierwsza Dama Polskiego Dancehallu radzi sobie śpiewająco jako prowadząca "The Voice of Poland". Marika przed laty poświęciła życie muzyce, choć z wykształcenia jest teatrologiem! Jej znakiem rozpoznawczym, oprócz burzy warkoczyków, jest anielski głos.

Prowadzi pani z Tomaszem Kammelem już drugą edycję "The Voice of Poland". Jak znalazła się pani w tv?

- Moja historia z telewizją zaczęła się w niedużym, choć uroczym mieście - Ostródzie. Miałam przyjemność prowadzić Ostróda Reggae Festival, transmitowany przez telewizyjną Dwójkę. Jerzy Kapuściński, dyrektor TVP 2, zobaczył mnie na scenie pokrzykującą, podśpiewującą, ogłaszającą, kto teraz wystąpi lub kto zgubił klucze i zaprosił mnie na zdjęcia próbne do "The VoP". Tam poznałam Tomasza Kammela i okazało się, że się nadaję!

Reklama

Początki są zawsze trudne. W pani przypadku też tak było?

- To chyba naturalne, że na początku się stresowałam. Nie byłam otrzaskana w prowadzeniu wielkiego telewizyjnego show, ale zmobilizowałam wszystkie siły i zrozumiałam, że nie jest to wyzwanie warte strachu. Z dzisiejszej perspektywy mogę śmiało powiedzieć, że dobrze bawię się tym, co kiedyś mnie stresowało. Mam duże szczęście pracować w programie rozrywkowym i taka formuła bardzo mi odpowiada.

W trzeciej edycji na fotelu trenerskim zasiadła Edyta Górniak. Nie miała pani obaw przed współpracą z gwiazdą tego formatu?

- Myślę, że wszyscy obawiali się, że gwiazda tej klasy może mieć kaprysy lub stopować produkcję z powodu własnych fanaberii. Ku zaskoczeniu wszystkich, Edyta okazała się świetną koleżanką na planie i cudowną trenerką. Jest niezwykle profesjonalna, konkretna, nie grymasi i nie wychodzi przed szereg. Jest w drużynie, z którą się zgrała i pracuje na program, a nie na siebie. Za to duży ukłon.

Widzi pani siebie w roli trenerki lub jurorki w talent show?

- Oj, z wielką przyjemnością! Choć wiem, że to spore wyzwanie. Często trzeba być bezwzględnym i decydować - ty do nieba, a ty do piekła. W talent show pracuje się na ludzkich emocjach. Człowiek, który śpie-wa, pokazuje cząstkę swojej duszy, obnaża się emocjonalnie. Krytykowanie go jest dużym obciążeniem psychicznym. Gdyby jednak zaproponowano mi trenowanie uczestników,

byłabym zaszczycona.

Myślała pani kiedyś o tym, by wystąpić jako uczestniczka w talent show?

- Gdy zaczynałam śpiewać, jedynym programem tego typu była staroświecka "Szansa na sukces". Nie sądziłam, że przygoda z Mariką stanie się moim życiem. Z wykształcenia jestem teatrologiem. Myślałam, że będę pracować w jakiejś redakcji, pisząc o teatrze czy literaturze. Muzykę traktowałam lekko. Nagle okazało się, że ten rozdział się nie kończy, lecz rozwija na dobre. Po pierwszej czy drugiej płycie zdobywa się fanów, którzy uważają artystę za autorytet. Startować w takim programie na równi z osobami, które śpiewają do suszarki - to nie wypada.

Kto jest pani faworytem?

- W kwestii wokalu jest parę osób, którym kibicuję. Jeśli zaś chodzi o emocje, dopiero w odcinkach na żywo będzie okazja, by poznać uczestników z nowej strony. "Przesłuchania w ciemno" są ogromnie stresujące, a odwrócone tyłem fotele wręcz deprymują. Czuję, że w tej edycji jest kilka wrażliwych i delikatnych osobowości, które dopiero w odcinkach na żywo powalą wszystkich na kolana. Mamy też dwie zawodniczki: siostry, które działają jako duet. To z pewnością team warty uwagi.

Jak relaksuje się pani po długim dniu nagraniowym?

Śpię, bo na nic innego nie mam siły (śmiech).

Fantazyjne warkoczyki to pani znak rozpoznawczy...

- Czesałam się tak już jako studentka, w Poznaniu. Odkąd mieszkam w Warszawie, warkoczyki plecie mi Rashida - koleżanka z Nigerii. Jest w tym świetna. Oprócz tego, że jest Afrykanką i czesze się tak od dziecka, z wykształcenia jest fryzjerką.

Nadal do pracy dojeżdża pani rowerem?

- Tak, lubię jeździć na rowerze, robię to przy każdej okazji. Mam też prawo jazdy od 17. roku życia i całkiem dobre zdanie o sobie jako kierowcy. Mieszkam jednak w centrum Warszawy i rower jest dużo bardziej praktyczny. Nie jestem z natury sportowcem, a dzięki rowerowi niechcący uprawiam sport. Szpilki wrzucam do koszyka i jazda!

Rozmawiała Paulina Masłowska

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: The Voice Of Poland
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy