Reklama

"Przy Ibiszu jestem leszczem"

Łukasz Nowicki od marca jest gospodarzem nowego teleturnieju TVP2 - "Postaw na milion". Aktor i prezenter telewizyjny opowiada o castingu, pierwszej wygranej i emocjach w programie.

PAP Life: - Dlaczego zdecydowałeś się na prowadzenie programu "Postaw na milion"?

Łukasz Nowicki: - Przede wszystkim kierowała mną chęć nowego wyzwania, po drugie dotknąłem już telewizji prowadząc 'Pytanie na śniadanie'. Kilka lat temu dostałem propozycję prowadzenia teleturnieju, ale odmówiłem. Wtedy jeszcze wydawało mi się, że jestem aktorem przez wielkie 'A', grałem w teatrze Ateneum, nie wyobrażałem sobie, że można pogodzić to z innymi zajęciami. Nie mówię, że prezenterstwo jest czymś gorszym, ale wtedy te dwa światy były dla mnie zupełnie odległe.

Reklama

Jak w takim razie znalazłeś się w "Postaw na milion"?

- Poszedłem na casting, nie do końca wiedząc, na co idę. Tak już jest w branży aktorsko-medialno-prezenterskiej, że chodzi się od castingu do castingu, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie. W przeszłości nieraz rezygnowałem z różnych szans, jakie się przede mną pojawiały, bo uważałem, że aktorowi nie wypada. Teraz wiem, że to był błąd.

Musiałeś walczyć o tę pracę? Nie zadzwonili do ciebie z gotową propozycją?

- A skądże! Może do Tomasza Kammela albo Krzysztofa Ibisza dzwonią, ale do mnie nie. Ja jestem w gruncie rzeczy 'leszczem'.

Ale na castingu to ty okazałeś się najlepszy.

- Nie wiem, czy powinienem zdradzać zakulisowe sekrety, ale casting wcale nie przebiegł tak, jak było to planowane. Otóż nie działał nam cały sprzęt elektroniczny, tak więc ja udawałem, że czytam z monitora, ktoś z produkcji podpowiadał mi, co powinno być tam napisane - było naprawdę zabawnie.

- Tego samego dnia zadzwoniono do mnie z prośbą, żeby powtórzyć casting. Odmówiłem. Można to odczytać jako próżność i pewność siebie albo lekceważenie i dystans. Tak naprawdę po prostu wiedziałem, że na castingu szuka się twarzy, a to czy monitor działa czy nie, nie ma znaczenia przy doborze prowadzącego. Okazało się, że miałem rację. Zostałem prowadzącym 'Postaw na milion'.

W programie padła pierwsza wygrana. Dwóch nastolatków wygrało 150 tys. złotych.

- Tak. Michał i Krzysiek mają lwią część tych pieniędzy oddać mamie, która boryka się z problemami finansowymi. Chcą jej pomóc. To bardzo szlachetne. Chociaż przyznam, że namawiałem ich, żeby chociaż niewielką część tej kwoty wydali na jakieś przyjemności dla siebie.

Angażujesz się w grę uczestników?

- Bardzo. Staram się budować swoją rolę w tym teleturnieju właśnie na empatii. Oczywiście, to nie oznacza, że w garderobie wylewam krokodyle łzy, jeśli ktoś przegra, ale naprawdę i szczerze odczuwam te same emocje, które towarzyszą uczestnikom 'Postaw na milion'. Jeśli przegrywają, jest mi naprawdę przykro, jeśli padnie wygrana, szczerze się cieszę.

- Nie chcę występować w roli osoby znajdującej się w opozycji do nich, to nie ze mną oni mają walczyć. Czasami, po programie uczestnicy mówią mi, że mieli poczucie, że grałem z nimi, byłem po ich stronie. To jest dla mnie najlepsza recenzja.

Co czujesz, kiedy ludzie wygrywają przy tobie tak wysokie sumy?

- Gdybym mógł, rozdałbym wszystkie te pieniądze. Nie każdemu po milionie, bo to byłoby troszeczkę zbyt łatwe. Zresztą, co to za zabawa, jeśli wszyscy by wygrywali najwyższą kwotę. Jednak, naprawdę gdybym mógł, to każdemu dałbym jedną paczuszkę po 25 tys. złotych.

Z Łukaszem Nowickim rozmawiała Agata Żurawska (PAP Life).

Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Łukasz Nowicki | Postaw na milion
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy