Reklama

"Pierwsza randka": Od razu wiem, czy coś z tego będzie

- Z odcinka na odcinek napięcie będzie tylko rosło! - zapewnia barman z restauracji "Pierwsza randka". Jak Dariusz Krupa trafił do programu i czy potrafi ocenić dobraną parę?

- Z odcinka na odcinek napięcie będzie tylko rosło! - zapewnia barman z restauracji "Pierwsza randka". Jak Dariusz Krupa trafił do programu i czy potrafi ocenić dobraną parę?
Dariusz Krupa za barem programu "Pierwsza randka" /AKPA

- Oprócz podawania uczestnikom koktajli, moim zadaniem jest przełamanie ich pierwszej nieśmiałości. Usiłuję też dać im więcej wiary w siebie, żeby zapomnieli o stresie, który przeżywają - mówi barman Dariusz Krupa.

Program "Pierwsza randka" można oglądać w czwartki wieczorem w TVP2.

Rozmawiamy dzień po emisji pierwszego odcinka programu "Pierwsza randka". Oglądał pan? Jakie wrażenia?

- Zobaczyłem dopiero dzisiaj - wróciłem z pracy o 8 rano - jestem barmanem. Przyznam, że najbardziej zależało mi na opinii mojego środowiska, ludzi pracujących w gastronomii.

Reklama

I co powiedzieli?

- Moi koledzy uznali, że restauracja wygląda bardzo realistycznie, a ja dobrze wypadłem. Na szczęście! (śmiech)

Jest pan wyjątkowo otwartym i przyjaznym barmanem...

- Nie uważam się za jakiegoś wyjątkowego. Może to kwestia mojego wieku, nie mam już 18 lat, a poza tym lubię rozmawiać. Takich ludzi, których obserwujemy w programie, spotykam na co dzień w mojej pracy. Siadają przy barze, nie bardzo wiedzą, co ze sobą zrobić, często mają jakieś osobiste problemy. I wtedy zdarza się, że zaczynają się zwierzać komuś, kogo kompletnie nie znają i z kim prawdopodobnie nigdy więcej się już nie spotkają.

Ciekawa jestem, czy rozpoznaje pan osoby, które przychodzą do restauracji na pierwszą randkę?

- Bardzo często! Zdarza się, że ci ludzie widzieli się np. na portalach internetowych, znają swoje zdjęcia, ale bywają też sytuacje, kiedy nie wiedzą, jak nawzajem wyglądają. I wtedy jest tak, że osoba, która przychodzi jako druga do lokalu, najpierw rozgląda się niepewnie po sali, a potem podchodzi do baru. Wtedy ja wskazuję stolik, przy którym ktoś już czeka. Bo rzeczywiście widać, że ktoś idzie na pierwszą randkę. Zwłaszcza tę niepewność. I to wszystko pokazane jest też w naszym programie.

A potrafi pan ocenić, czy dana para pasuje do siebie?

- Owszem. Wynika to m.in. z powodów, dla których ludzie zgłaszają się do programu. Są osoby, które przychodzą tylko po to, żeby zaprezentować siebie. Wyczuwa się je na kilometr. Od razu budzi to zniesmaczenie, zwłaszcza jeśli ta druga połówka naprawdę chce kogoś poznać, ma za sobą traumatyczne przeżycia, jest wdową czy wdowcem. Wtedy od razu wiem, czy coś z tego będzie, czy nie.

Jak pan trafił do programu?

- Przypadek. Zadzwonił do mnie kolega, który często chodzi na castingi i powiedział: "Darek, potrzebny jest barman, taki jak ty!". Zacząłem się śmiać, bo jestem chyba najstarszym barmanem w Warszawie. I pewnie dlatego mnie wybrano. (śmiech)

Rozmawiała Marzena Juraczko

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy