Reklama

​Joanna Jabłczyńska: Jestem dziwakiem

Joanna Jabłczyńska znana jest nie tylko z serialu "Na Wspólnej", ale i z zamiłowania do sportu. "Biegam, słuchając Ewy Bem i Grzegorza Turnaua" - mówi aktorka, żartując, że jest dziwakiem.

Joanna Jabłczyńska znana jest nie tylko z serialu "Na Wspólnej", ale i z zamiłowania do sportu. "Biegam, słuchając Ewy Bem i Grzegorza Turnaua" - mówi aktorka, żartując, że jest dziwakiem.
Dużo ludzi uważa mnie za cyborga, którym nie jestem - przyznaje Joanna Jabłczyńska /Andras Szilagyi /MWMedia

Czy w sezonie jesienno-zimowym miewa pani gorsze dni i odpuszcza trening?

Joanna Jabłczyńska: - Dużo ludzi uważa mnie za cyborga, którym nie jestem. Jesienią, jak chyba większości z nas - chociażby przez to, że jest mniej słońca - mniej mi się chce. Ale na szczęście treningi i dietę traktuję tak, żeby przede wszystkim było mi dobrze. Chyba że przygotowuję się do jakiegoś ważnego startu, np. w zeszłym roku szykowałam się do maratonu w Nowym Jorku, w tym roku zrobiłam bardzo trudny triathlon, Diablak. Wtedy wymaga to systematycznego treningu i czasami rzeczywiście "katuję się", wówczas w ogóle nie zastanawiam się, czy mi się chce, czy nie. Po prostu jest misja do wykonania i tyle. Natomiast, jako że pierwsze półrocze miałam ciężkie pod względem treningowym, postanowiłam, że do końca roku nie będzie żadnych rozpisanych treningów, ani żadnego narzuconego planu.

Reklama

- Trenuję wtedy, kiedy mam ochotę, którą na szczęście mam. Jesienią jest z nią różnie, bo pada albo jest błoto. Jest inaczej niż wtedy, kiedy jest słonce i wszystko pozytywnie nas nastraja, ale tak czy inaczej ten ruch jest mi potrzebny. Dlatego wychodzę na treningi, ale są one rzadsze i krótsze, na tyle, na ile mi ich potrzeba. Nie mierzę sobie nawet kilometrów - postanowiłam zrobić sobie odwyk od aplikacji, od rygoru treningowego, od tego, żeby sprawdzać swoje tempo. To pomaga na nowo odnaleźć w sobie taką pierwotną radość z biegania.

Zatem co motywuje panią do aktywności na świeżym powietrzu?

- Chociażby mój pies, który po prostu musi biegać. Poza tym on daje mi tyle radości przez to, że sam cieszy się z tego biegania, że to też mnie motywuje. Co więcej, po treningu zawsze jestem zadowolona z tego, że jednak wyszłam z domu, że to zrobiłam i im bardziej na początku mi się nie chce, tym bardziej jestem dumna z tego, że jednak tego dokonałam. Więc pomimo tego, że czasami nie mam ochoty, nie chce mi się, uważam, że jest za zimno, za mokro i byle jak, wychodzę zaciskając zęby. Już po pierwszych kilometrach sprawia mi to tym większą radość.

Biega pani, słuchając muzyki?

- To zależy, gdzie biegam. Na szczęście mieszkam w takim miejscu, że raczej jestem na totalnym odludziu, więc zazwyczaj mam słuchawki na uszach. Natomiast wyłączam ją, kiedy z moim psem mijamy pierwsze ulice, m.in. po to, żeby go pilnować, bo z tym jest różnie. Potem już włączam muzykę i rzeczywiście bardzo to pomaga. Też jestem z tych, co potrafią jedną piosenkę zapętlić sobie przez cały trening, bo akurat ona najlepiej tego dnia mnie motywuje.

Jakie piosenki znajdują się na pani playliście do biegania?

- Jestem trochę dziwakiem, bo czasami śpiewa mi do ucha Ewa Bem albo leci piosenka "Pogoda ducha". Potrafię też biegać z Turnauem. Taką czasami mam ochotę, żeby wieczorem, na takie spokojne bieganie wybrać się bez żadnego licznika, podziwiać widoki dookoła i tak trochę się wyciszyć. To jest zupełnie inne bieganie, niż kiedy włączam sobie taką ostrą muzykę, żeby zmobilizować się do szybszego treningu. Lubię słuchać Beyonce czy Rihanny, czegoś, co ma rytm, bo nie zawsze słucham takiej muzyki na co dzień, ale do treningów jest ona świetna.

Z Joanną Jabłczyńską rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Jabłczyńska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy